Pytając o współczesne polskie kino, przede wszystkim musimy odpowiedzieć na pytanie - co to znaczy "współczesne"? Według Artur Cichmińskiego dzisiaj nie robi się filmów na miarę kina Moralnego Niepokoju. Kina, które opowiadałoby o naszej rzeczywistości. - Zaledwie filmy Smarzowskiego, albo "Ki" Leszka Dawida, spełniłyby warunek "współczesności", ale to mało - mówi krytyk.
Jednocześnie goście audycji "4 do 4" podkreślają, że lubią polskie kino. Ostatnie edycje Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni są dowodem na to, że dobrych obrazów jest wiele. Choć nie są nagradzane na międzynarodowych imprezach.
- Nie demonizowałbym ani braku sukcesu, ani samego sukcesu. Nasze kino jest dość hermetyczne, bo ma po prostu zasilić rynek. Fajnie, jak przy okazji otrzemy się o jakąś oscarową nominację, odniesiemy sukces, tak jak to się stało w Montrealu z filmem Macieja Pieprzycy "Chce się żyć", ale przede wszystkim musimy szukać sukcesów na naszym własnym podwórku - twierdzi krytyk filmowy.
Natomiast według Karola Kwiatkowskiego polska tęsknota za sukcesem jest romantyczna. Ciągle myślimy o tym, co było i od przeszłości odcinamy kupony. Jednocześnie jesteśmy bardzo krytyczni wobec tego, co jest. Przede wszystkim krytyczni są młodzi ludzie. - Bardzo długo odbudowuje się ich zaufanie, gdy raz się zrażą. Ale na polskie filmy chodzą. Zaskakująca była ich interpretacja filmu "Sala samobójców". Dla nich to film o buncie, który może mieć złe skutki. Dla nas bunt był czymś naturalnym. Ten film wniósł bardzo dużo w myśleniu o tym młodszym pokoleniu. O różnicy między nami, a nimi - mówi gość Czwórki.
Mimo deklarowanej przez wielu Polaków niechęci do polskiego kina, sale kinowe są pełne. To, co dla krytyków jest złe, podoba się widowni. - Często jest tak, że wbrew recenzjom, ci którzy poszli na skrytykowany film, świetnie się na nim bawili. Korzenie naszych komedii romantycznych i kina komercyjnego są w serialach. To kontynuacja tego języka - zaznacza Artur Cichmiński.
Artur Cichmiński i Karol Kwiatkowski w studiu Czwórki. Fot.Wojciech Kusiński.
Polka kinematografia jest w dobrej kondycji. Złe filmy zdarzają się w każdym kraju. Dowodem jest repertuar obecnie trwającego Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Jakość filmu to nie jest kwestia narodowościowa. A dla wszystkich marudzących, lekturą obowiązkową jest film Macieja Pieprzycy "Chce się żyć". Niebawem w kinie pojawi się "Ida" Pawła Pawlikowskiego oraz "Papusza" Krzysztofa Krauze i Joanny Kos-Krauze. - Na te filmy warto czekać - mówią Artur Cichmiński i Karol Kwiatkowski.
jl