W ciągu ostatnich kilku miesięcy w życiu Tomasza Michniewicza bardzo dużo się działo. - Od września ubiegłego roku byłem w domu może przez cztery tygodnie - śmieje się pisarz. A wszystko za sprawą jego najnowszej książki pt. "Swoją drogą. Opowieść o trzech podróżach po inne życie".
Backpacking - miłość na całe życie >>>>
To historie wojaży Michniewicza w towarzystwie ojca i dwójki bliskich przyjaciół. Wyprawy na drugi koniec świata zmusiły całą trójkę do konfrontacji z własnymi lękami, złudzeniami i szansami, które zmarnowali. - Pukałem do ich drzwi i mówiłem "zabiorę cię tam dokąd chcesz i po co chcesz. Ale jest jeden warunek: decyzję musisz podjąć teraz". I godzili się - wspomina pisarz. - Pomysł na początku był bardzo niewinny, wydawał mi się ciekawym eksperymentem. Ale to bardzo szybko się zmieniło i książka stała się poważnym projektem, a pytanie o to, dokąd chcemy lecieć, przerodziło w pytanie o to, czego nam brakuje w życiu. Podczas tych podróży wszyscy moi bohaterowie musieli więc szybko przejść proces autodiagnozy.
Tomasz Michniewicz przyznaje, że jednym z bohaterów książki "Swoją drogą" jest jego ojciec, gdyż bardzo wiele mu zawdzięcza.
- Właściwie wszystko - mówi pisarz w Czwórce. - To, że jestem takim człowiekiem, jakim jestem. Wywarł na mnie największy wpływ i dziś widzę w sobie wiele jego cech, mimo woli powielam schematy. Ale dzięki niemu mam także kręgosłup moralny, jakąś bezkompromisowość w dążeniu do celu i ciekawość świata.
To właśnie z ojcem Michniewicz często konsultuje także różne poważne, życiowe decyzje.
- Lubię zderzyć moje szalone pomysły z opiniami innych osób. Najczęściej zaczynam od taty, choć nigdy nie jest to jedyny człowiek, którego zdanie biorę pod uwagę - mówi gość "Stacji Kultura" i dodaje, że to właśnie ojciec potrafi powiedzieć mu szczerze, że jego pomysły nie zawsze są dobre. - Ale także umie przyznać się do własnych błędów - zaznacza Michniewicz.
(kd / ac)