Ule na sprzedaż wystawił starszy człowiek. Ze względu na zdrowie nie był w stanie zadbać o całą pasiekę, ale zostawił sobie kilka pszczelich domków przy domu, bo nie mógł bez nich żyć. Tomkowi opowiedział historię swojego życia. Jego rodzina zajmowała się pszczelarstwem od wielu pokoleń. Został zesłany wraz z bliskimi na wschód. Stamtąd, trafił do kołchozu pod Kijowem. Chcąc wrócić do Polski, podjął desperacki krok i załadował ule na samochód i uciekł stamtąd, na początku lat 40. XX wieku. Tomek kupił od niego dwa ule, które właśnie pod Kijowem zostały przez tego starszego pana zrobione. Owe pszczele domy stoją w jego ogródku do dziś i zapewnia, że zawsze tam będą.
- Jak zaczynałem 11 lat temu, to naprawdę byłem rodzynkiem na zebraniach pszczelarskich. W tej chwili coraz więcej młodych ludzi się pojawia. Powszechnie pszczelarstwo traktuje się zupełnie hobbystyczne. Ja potraktowałem to jako sposób na życie. Myślę, że dobrze zrobiłem, a nawet jestem o tym przekonany.
Czytaj także: Zbuduj własny hotel dla owadów. Warto pomagać pszczołom!<<<
Oczywiście pszczelarstwo wymaga wysiłku. Należy zakupić odpowiedni sprzęt, ułożyć pszczoły, przewozić je na pożywki. Tomek uważa, że to bardzo fajny sposób na życie.
- Najbardziej wyczekiwanym momentem jest wiosna, kiedy są pierwsze obloty. Wtedy rzuca się wszystko i sprawdza prognozę pogody, czy będzie już słońce i te 10-12 stopni. Kiedy pszczoły z pierwszymi wiosennymi promieniami słońca robią oblot i jest aż czarno na pasiece, to jest moment, w którym się wie, że zaczął się nowy sezon.
Od kiedy Tomasz stał się pszczelarzem, zupełnie inaczej patrzy na przyrodę i na to, co się wokół niej dzieje. Cały czas poszerza swoje horyzonty działań i postrzegania pewnych rzeczy. W tej chwili jest pszczelarzem zawodowym i z tego żyje. - Na pewno musi być to połączone z pasją, to nie może być podejście czysto ekonomiczne. To po prostu trzeba kochać - dodaje.
Serdecznie zapraszamy do wysłuchania całego reportażu Eweliny Karoacz z audycji "4 do 4".
bc/pj