Wielecki uważa, że pomysł, choć bez wątpienia kontrowersyjny, jest z wielu powodów również ciekawy. - Mam wrażenie, że nam się trochę pomieszało, co jest sprawiedliwe, a co nie. Pamiętam doskonale lata 70. i 80., kiedy Kościół oraz partia prosiły nas, byśmy mieli jak najwięcej dzieci, ale my byliśmy "mądrzejsi" i nie podążyliśmy tym tropem, bo to kłopot, wydatki, wyrzeczenia. Dzisiaj jest katastrofa demograficzna i nie wiedzieć czemu to wszystkich zaskakuje. Zmierzam do tego, że wtedy rodziny bezdzietne, albo takie z jednym dzieckiem, mówiły, że nie chcą płacić na tych darmozjadów, co się tylko rozmnażają - tak nazywano rodziny wielodzietne. Dzisiaj mamy taką sytuację, że ci, którzy wtedy mieli się za rozsądnych, żeby dostać jakąkolwiek emeryturę, muszą patrzeć na tych właśnie darmozjadów i ich dzieci. Sytuacja się odwróciła - zaznacza. Gość "4 do 4" dodaje, że podatek nie jest jedynym rozwiązaniem trudnej sytuacji, ale jego płacenie pozwoliłoby osobom bezdzietnym zauważyć, że żyją na czyjś koszt, czyli konkretnie na koszt tych, którzy zdecydowali się posiadać dzieci.
Drugi z gości Krzysztofa Grzybowskiego, demograf dr Monika Mynarska, pozostała w opozycji do opinii Wieleckiego. Zwróciła uwagę na to, że bezdzietność nie jest zjawiskiem jednorodnym i należy na nią spojrzeć z wielu perspektyw. - Gdy mówimy o osobach, które nie mogą mieć dzieci z powodów biologicznych, to im raczej powinno się pomagać, a nie dokładać wydatków - uważa. Dodatkowo Mynarska uważa, że kara, bo tak należałoby odbierać ten podatek, z pewnością nie skłoni osób, które nie chcą mieć dzieci, do zmiany swojego podejścia.
Krzysztof Wielecki, Monika Mynarska, Krzysztof Grzybowski
Pomysłodawca opodatkowania osób bezdzietnych, Tomasz Terlikowski, motywuje swoją koncepcję tym, że ludzie nie decydujący się na potomstwo, działają tym samym aspołecznie i nie przyczyniają się do rozwoju kraju. Mynarska stanowczo odpiera ten argument. - Przecież te osoby tak samo pracują, zarabiają, przynoszą dochód państwu! Inne zdanie ma tutaj jednak Wielecki, który przytacza wyniki badań wskazujących, że przy utrzymaniu się obecnej tendencji przyrostu naturalnego w Polsce, w 2030 roku sto procent PKB będzie musiało iść na emerytury. - To jest oczywiście fikcja socjoligczna, bo wcześniej doszłoby do rewolucji i zapaści w kraju. Natomiast nie jesteśmy w sytuacji, w której możemy sobie pozwolić na dywagacje, rozważania, co warto, a czego nie trzeba robić, tylko musimy radykalnie zmienić mentalność i stworzyć warunki, by odwrócić ten katastrofalny trend - mówi socjolog.
Jakie są pomysły gości "4 do 4" na zmianę sytuacji - o tym dowiecie się wysłuchując zapisu całej audycji.
(ac/pj)