Taniec na rurze jest oficjalnie uznawany za jedną z dyscyplin sportowych. Przez specjalistów i specjalistki w tej dziedzinie traktowany jest po prostu jako dyscyplina fitness, która ma więcej wspólnego z akrobatyką niż ze striptizem. Historię tańca na rurze (pole dance) oraz jego zalety zgłębiała nasza reporterka – Kasia Dubińska.
Taniec na rurze narodził się w latach dwudziestych ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych. Na popularnych wtedy festynach można było zobaczyć nie tylko magików i połykaczy ognia, ale także kobiety tańczące na metalowych rurach. Na początku pole dance miał charakter czysto akrobatyczny a dopiero w latach pięćdziesiątych zaczął być kojarzony ze striptizem. Wtedy to w barach zaczęto instalować specjalne rury, na których tańce wykonywały skąpo ubrane tancerki.
Na całym świecie istnieją już tysiące szkół uczących tańca na rurze. Także w Polsce pojawiają się one jak grzyby po deszczu. Na popularność pole dance wpływają zapewne korzyści, jakie niesie ze sobą trenowanie tej dyscypliny. Okazuje się bowiem, że taniec na rurze pomaga utrzymać zgrabną sylwetkę oraz poprawia samopoczucie. – Podczas zajęć pracują wszystkie parte mięśniowe. Z czasem ciało staje się bardziej jędrne oraz elastyczne. Poprawia się także koordynacja – tłumaczy instruktorka Patrycja Tazbir. – Kobiety mają ponadto bardzo dużą satysfakcję z tego, że potrafią to robić – dodaje.
Międzynarodowa Federacja Tańca na Rurze już rozpoczęła działania mające na celu uznanie tej dyscypliny sportowej za dyscyplinę olimpijską. Sekretarz generalny Polskiego Komitetu Olimpijskiego Adam Krzesiński tłumaczy jednak, że program danej olimpiady ustala się na siedem lat przed jej rozpoczęciem. Nie ma zatem szans, aby pole dance pojawił się w Rio de Janeiro w 2016 roku, tak jak życzyliby sobie tego członkowie Międzynarodowej Federacji Tańca na Rurze.
Aby wysłuchać reportażu Katarzyny Dubińskiej, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w ramce po prawej stronie.
ap