Zamieszanie wokół tematu znów obudziło dyskusję, czy rzeczywiście mieszkańcy nie mają prawa protestować, gdy pod ich oknami pojawia się osiedlowy ośrodek życia nocnego, albo choćby droga szybkiego ruchu.
Bywa jednak, że mieszkańcy nie chcą na swoim osiedlu nawet myjni samochodowej. Tak było w Krakowie. Zdaniem ekspertów to dobrze, że mieszkańcy potrafią się zjednoczyć, gdy mają wspólny cel, ale… przesadzać też nie warto.
- Zakłócanie spoczynku nocnego, krzyki hałasy, alarmy, niewłaściwe zachowanie młodzieży - to, zdaniem Moniki Niżniak z referatu prasowego stołecznej Straży Miejskiej najczęstsze przyczyny wezwań służb mundurowych przez mieszkańców. – Jeśli mamy do czynienia ze skupiskiem ludzi na osiedlu, pełnym bloków w dużym mieście, czy na obrzeżach, najczęściej skargi dotyczą grup młodzieży. Najczęściej towarzyszy temu alkohol.
Tymczasem, zdaniem Zbigniewa Hryniewicza z klubokawiarni Chłodna 25, w centrum miasta można prowadzić duży klub i jednocześnie liczyć na spokój. – Komuś może przyjść coś do głowy, by posiłować się z przystankiem, albo rzucić śmietnikiem – mówi gość Czwórki. – Tylko pytanie, czy pretensje w takich sytuacjach należy kierować właśnie do klubu. Nie możemy ręczyć za to, jak obca osoba będzie się zachowywała po opuszczeniu lokalu.
Posłuchaj całej rozmowy z gośćmi Krzysztofa Grzybowskiego w audycji "4 do 4", oraz materiału reporterskiego Karoliny Mózgowiec. Dowiedz się, jakie zdanie na ten temat mają słuchacze Czwórki, klikając w sondę.
(kd)