Pod hasłem "żeński koniuszek" kryją się wszystkie wyrazy z żeńską końcówką, tworzone lub wyszukiwane w literaturze na potrzeby nazwania nowych zawodów, których wykonywania podejmują się kobiety. Należą do nich np. premierka, dyrektorka, ministra czy nawet posłanka.
Iwona z Lenowa, urocza pani z małego miasteczka, z żeńską końcówką ma problem i o tym pisze w "Wysokich Obcasach Extra". Gdy w Warszawie trwają dyskusje czy mówić "pani minister" czy "ministra", w małych miejscowościach nikogo to nie zajmuje, wszyscy uważają że forma "ministra" jest absurdalna.
- Te końcówki łatwo się nie przyjmują i pewnie łatwo się nie przyjmą. Wszyscy, wewnątrz siebie, czujemy, że są ważniejsze sprawy, które wymagają rozwiązana w pierwszej kolejności - mówi Iwona z Lenowa. - Uważam, że wiele osób myśli o żeńskich końcówkach, jak o rodzaju nowomowy, kojarzy to z socrealizmem - dodaje.
Lenowo, mała miejscowość setki kilometrów od Warszawy, jest jednak podzielone. - Nawet w Lenowie część pań prezentuje nastroje feministyczne, ale są też takie, które na straży patriarchatu będą stały do samego końca - mówi Iwona.
"Żeński koniuszek" i głosy lenowskich feministek to niejedyne zjawisko, które zaobserwowała Iwona z Lenowa - na antenie Czwórki zapowiada kolejne swoje teksty, które będą wynikiem wnikliwych obserwacji np. wychowania chłopców w Lenowie czy młodych macho - posłuchaj audycji Justyny Dżbik "Poranek OnLine".
(pj)