Do Ameryki mama Zoe przyjechała z Ekwadoru i, po urodzeniu córki, przez długi czas nie była w stanie związać końca z końcem. Pomagała im opieka społeczna, a przez kilka lat ich domem było schronisko dla ubogich rodzin w Santa Barbara w Kalifornii.
Pierwszą maszynę do szycia Zoe dostała pod choinkę, kiedy miała 14 lat. I choć urządzenie bardziej przypominało zabawkę, to wystarczyło. - Pierwszą sukienkę sprzedałam koleżance ze szkoły, raptem za 13 dolarów, ale byłam tym bardzo podekscytowana - wspomina młoda projektantka. - Potem jednak nauczyłam się, jak wyceniać ubrania i jaka jest ich realna wartość.
Żeby dowiedzieć się, jak naprawdę prowadzić biznes, Zoe zapisała się na zajęcia z przedsiębiorczości, stworzyła pierwszy biznes plan i wygrała szkolne konkursy dla młodych ekonomistów. Wreszcie założyła firmę Zoe Damacela Apparel.
- Na początku największą przeszkodą był brak pieniędzy. Nie mogłam sobie pozwolić nawet na zakup nowej maszyny - opowiada właścicielka firmy - Innym problemem było, że ludzie nie traktowali mnie poważnie. Nikt nie wierzył, że nastolatka może zarządzać jakąkolwiek firmą. To było dla mnie nie lada wyzwanie.
Sprzymierzeńcem w pokonywaniu barier okazała się być redakcja jednego z najbardziej poczytnych amerykańskich czasopism dla nastolatek "Seventeen". Na łamach magazynu ogłoszono konkurs na "niezwykłą, najprawdziwszą dziewczynę na okładkę". Zoe zajęła pierwsze miejsce i na dobre zaistniała w amerykańskim show biznesie: pracowała z Marią Pinto, projektantką amerykańskiej pierwszej damy, spotkała się z Barackiem Obamą i Billem Clintonem; jest też zapraszana na konferencje i spotkania dla biznesu jako przykład osoby, która do wszystkiego doszła sama.
Z Zoe Damacela rozmawiał Błażej Prośniewski. Nagranie z "Poranka OnLine" jest dołączone do artykułu.
kul