Choć z roku na rok zmieniają się techniki ściągania, a wymięte karteczki, zapisywane drobnym maczkiem czarnym długopisem przez uczniów w latach 90. ubiegłego stulecia, odchodzą powoli do lamusa, wciąż nie zmienia się jedno - milczące, społeczne przyzwolenie na ściąganie. Na napiętnowanie mogą narazić się nie ci, którzy ściągają, ale ci, którzy nie pozwalają od siebie przepisywać, albo komuś o tym, co widzieli, opowiedzą.
Tymczasem Anna Wdowińska-Sawicka z magazynu "Perspektywy" jest zdania, że trend, polegający na "przymykaniu" oka na ściąganie, powoli się kończy. - Bo najważniejsze jest samopoczucie człowieka, który przystępuje do egzaminu. Jeśli wie, że uzyskał dobry wynik tylko dzięki temu, że posłużył się ściągawką, chyba powinien się czuć dość marnie… - podsumowuje gość "4 do 4". – Poza tym dobrze jest wiedzieć, co się umie, a czego nie, by w przyszłości podejmować bardziej trafne decyzje.
Czytaj także: Jak wygrywa się rankingi na najlepszą szkołę <<<
Mateusz Mrozek z Parlamentu Studentów RP przekonuje jednak, że fakt, iż uczniowie ściągają i są z tego dumni, to problem polskiej mentalności. - Ściąganie na maturze było zawsze mityczne, w niektórych filmach pokazywano nawet przekazywanie sobie karteczek gdzieś pod stołem - mówi ekspert i przyznaje, że problem jest ogólnospołeczny i przejawia się w wielu aspektach życia. - Dla młodych Polaków nie jest kłopotliwe nie tylko ściąganie na egzaminach, ale także ściąganie pirackiego oprogramowania z internetu, czy nielegalne kopiowanie muzyki - dodaje Mrozek.
Anna Wdowińska-Sawicka i Mateusz Mrozek wraz z Piotrem Firanem/fot. W.Kusiński
Zdania słuchaczy Czwórki w tej sprawie są podzielone. - To nie w porządku, ale przecież dużo osób to robi - przyznaje jedna z słuchaczek Czwórki w naszej sondzie. - Dziś na Uniwersytecie Warszawskim właściwie chyba wszyscy ściągają - wtóruje jej kolega. - Trzeba umieć sobie radzić, od nas zależy czego chcemy się uczyć, a czego nie - podsumowują kolejni ankietowani. Słuchaczka Justyna zaś wyraziła opinię, że "jeszcze wiele czasu minie, zanim zrozumiemy, że edukacja to przywilej". - I nie dla papieru się uczymy, a po prostu dla wiedzy, więc ściągać nie warto - mówi studentka.
(kd/pj)