Kto wychowywał się w latach dziewięćdziesiątych, nie mógł nie słyszeć takich przebojów, jak "Majteczki w kropeczki" czy "Wolność". To były wtedy absolutne muzyczne bestsellery i zarazem synonimy "obciachu".
- Sprzedawaliśmy setki tysięcy kaset i płyt - wspomina złotą epokę disco polo Robert Sasinowski, lider zespołu Skaner, na rynku muzycznym aktywny do dwudziestu lat. - Byliśmy prawdziwym polskim undergroundem. Nikt się do nas nie przyznawał, nikt nas nie emitował, a my świetnie sobie radziliśmy.
Moda na disco polo osłabła na przełomie stuleci. Wielu krytyków gatunku, w tym Skiba z Big Cyca, mówiło wówczas o jego zmierzchu. Ale w ostatnich latach "muzyka chodnikowa" powróciła ze wzmożoną siłą.
- Gdy próbujemy wzbogacać nasze utwory elementami zachodniego house'u czy techno, okazuje się , że publiczność najbardziej chce właśnie radosnego brzmienia lat 90. - mówi w "Pod Lupą" Robert Sasinowski.
Czwórkowa reporterka Kasia Węsierska postanowiła sprawdzić, czy tezy o renesansie disco polo są prawdą. Okazało się, że "muzyki chodnikowej" posłuchać można dziś nie tylko w radiu i telewizji, lecz także w trzech stołecznych klubach.
- Na nasze imprezy i koncerty przychodzą czterdziestolatkowie, ale też zupełnie nowa, młoda publiczność - mówi menadżer "Number One". - Niby nikt nie zna tych utworów, ale potem okazuje się, że wszyscy śpiewają teksty...
Audycja "Pod Lupą" - w Czwórce od poniedziałku do piątku po godzinie 13.