Wyłącznie luz i brak zobowiązań, a z drugiej strony czas całkowicie zorganizowany wykluczający spontaniczną zabawę, to dwa skrajne bieguny wychowawczych metod. Obydwa nieprawidłowe.
Zarządzanie projektem
- No przecież dzisiejsze dzieci nie mają czasu na takie "głupoty" jak "place zabaw" czy swobodna zabawa, bo przecież każda "zmarnowana" godzina z dzieciństwa może oznaczać jedną szansę awansu w życiu dorosłym mniej – mówi z przekąsem dr Aleksandra Piotrowska, psycholog.
Bo czy można bez ironii, poważnie mówić o dziecku jako projekcie, zadaniu do zrealizowania w okresie czasu zwanym Rodzicielstwo? Okazuje się, że tak.
Małgorzata Corvalan, twórczyni portalu miastodzieci.pl przyznaje, że coraz więcej rodzin w Polsce upatruje przyszłego sukcesu dzieci w ilości zajęć dodatkowych i maksymalnie organizuje czas. Wszystko w dobrej wierze.
- Tak naprawdę to my, rodzice, jesteśmy zestresowani, to my dążymy do sukcesu za wszelką cenę i nasze dzieci wychowujemy w podobny sposób. Ja w pewnym momencie zrozumiałam, że sukces nie równa się szczęście, wtedy odpuściłam i sobie i dzieciom – wyjaśnia.
Jej zdaniem rodzice często nie "patrzą" nawet KTO im się urodził, nie zastanawiają się kim dzieci są ja ko człowiek, osobowość, ale tworzą dla nich program, wtłaczają je w ramy i planują kim pociechy zostaną w przyszłości.
Efekt końcowy
Ponieważ całe życie dzisiejszych dzieci składa się z sytuacji organizowanych i nadzorowanych przez dorosłych, nie mają one możliwości eksperymentować, sprawdzać.
- Prowadzi to do ukształtowania osoby, która oczekuje na to, żeby być kierowaną, żeby ktoś inny, z zewnątrz wskazywał, co ta osoba ma teraz robić, czym ma się zajmować – podkreśla dr Piotrowska. Dzieci "zarządzane" przez rodziców, nie mają kiedy nauczyć się relacji w grupie rówieśniczej, rozwiązywania konfliktów.
Małgorzata Corvalan dodaje, że dzieci tak przyzwyczaiły się, że ich czas jest organizowany, że nie potrafią bawić się same. – Kiedy poprosimy, by się sobą zajęło po chwili przychodzi i mówi, że się nudzi - opowiada.
Zdaniem Aleksandry Piotrowskiej taki styl życia może wpływać negatywnie na całą rodzinę. Rodzice zmuszają dzieci do brania udziału w wielu różnych zajęciach, matka służy jako szofer wożąc je z jednego miejsca w drugie, często cierpi na tym życie małżeńskie. – Jednocześnie, z powodu braku siły i permanentnego przemęczenia, wybiera się najprostsze sposoby pozornego rozwiązywania konfliktów z dziećmi, na przykład ustępowanie. W ten sposób dzieci uczą się wymuszania - wyjaśnia.
Słowniczek
"Dzieci mogą być naprawdę dziećmi, gdy dorośli są naprawdę dorośli" pisze w książce "Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!" Carl Honoré.
A więc, jeśli ktoś ma wątpliwości, zamieszczamy definicje dr Aleksandry Piotrowskiej:
Dzieciństwo to spontaniczność, pozwalanie sobie na kierowanie się fantazją, marzeniami, to spędzanie czasu w sposób pozornie bezproduktywny, bo tak naprawdę zabawa to najbardziej odpowiedzialne i poważne zajęcie wieku dziecięcego i jeśli na to brakuje czasu, to zaczynają się dziać różne niedobre rzeczy.
Dorosłość to poczucie odpowiedzialności za ludzi, czas i jego upływ, przewidywanie wszystkich konsekwencji, w miejsce fantazji i impulsywności – logika, umiar, rzetelność i odpowiedzialność.
Aby usłyszeć na czym polega metoda projektowa oraz co goście sądzą o wpływie komputerów i internetu na rozwój naszych dzieci, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku tuż po 21.00. Zapraszamy.
(asz)