Pan Marek z Warszawy, który codziennie korzysta z metra, skarży się, że gdy przykłada przy bramce portfel, w którym nosi kartę miejską, często dostaje komunikat o odmowie dostępu. Mimo pośpiechu i tłumu ludzi stojących za nim w kolejce, musi wtedy wyjmować bilet i przykładać go ponownie.
- Nie jest to kwestia kart, ich wadliwej konstrukcji czy tego, że zakłócają komunikaty, tylko czytnika, który odbiera ten sygnał - mówi Olaf Krynicki z firmy Samsung. Dodaje, że karty wysyłają podobne sygnały, ale czytnik powinien rozpoznać ten właściwy.
Artur Biały z firmy Bezpiecznekarty.pl wyjaśnia, że problem ze zbyt dużą liczbą kart da się rozwiązać. Jak wyjaśnia, na rynku można znaleźć etui, które chronią karty zbliżeniowe przed możliwością odczytania danych. Wystarczy włożyć w nie karty rzadziej używane, a kartę miejską pozostawić niezabezpieczoną.
Biały wyjaśnia, że karty są w rzeczywistości maleńkimi komputerami. - To wynika już z samej funkcjonalności mikroprocesorów, które są w kartach zbliżeniowych. One umożliwiają zainstalowanie kilku aplikacji, które różnie porozumiewają się ze światem zewnętrznym - mówi.
Jedna karta może więc pełnić kilka funkcji. Tak jest np. w przypadku karty kibica warszawskiej Legii. Jak tłumaczy Piotr Grad, specjalista ds. sprzedaży biletów i karnetów klubu, można na niej zakodować nie tylko wejściówkę na mecz, ale także bilet komunikacji miejskiej.
Olaf Krynicki zapowiada jednak, że za jakiś czas karty staną się przeszłością. - Technologia zbliżeniowa jest bardzo perspektywiczna, bo to wszystko, co nosimy ze sobą na co dzień, będzie w smartfonie. Będzie to miejsce, gdzie mamy wszystko. Nie trzeba będzie mieć kart płatniczych, biletu miejskiego, kart lojalnościowych - wyjaśnia.
Na razie kupić można telefony obsługujące płatności zbliżeniowe. Mogą one jednak mieć wgraną tylko jedną taką kartę.
Zapraszamy do wysłuchania materiału Kuby Witkowskiego.
Porannego pasma "Zapraszamy do Trójki" można słuchać od poniedziałku do soboty między 6.00 a 9.00.
(bk/mk)