– Myślę, że wielu projektantów wychodzi z założenia, że wszystko już było i teraz można już kompilować z tego, co było, albo brzydotą zwrócić na siebie uwagę – tłumaczy Wiganna Papina, stylistka. – W tym szaleństwie chyba jest metoda, bo ta brzydota czasami bywa ładna.
Według Justyny Dżbik, prowadzącej audycję, punktem pierwszym na niechlubnym panteonie modowych potworków jest zakładanie skarpetek do sandałów na szpilkach.
– Jeżeli nogi są zgrabne i skarpetki ich optycznie nie skracają, co najczęściej ma miejsce, to szczerze mówiąc jestem w stanie to zaakceptować. Ale mogą sobie na to pozwolić tylko dziewczyny o bardzo długich nogach – mówi Papina. – Widziałam kolekcję, w której ten zestaw wyglądał całkiem ładnie, ale tylko dlatego, że projektant rozegrał to na styl francuskiej dzieweczki z lat czterdziestych – opowiada Papina. – Panie miały sukienki w łączkę, z falbankami, do kolan. Do tego całkiem sympatycznie wyglądają skarpetki i wysokie sandałki.
Kolejnym potworkiem są… wielobarwne koszule w kwiaty, modne na przełomie lat 80. I 90., do których panowie dziś z lubością powracają. – Uważam, że te koszule były modne, są modne i będą modne – broni kwiatowego stylu Papina. – One są po prostu hawajskie. To jakby tradycyjny strój. Można więc spokojnie je nosić, ale w miejscach do tego przeznaczonych, czyli na przykład na plaży.
Twardszym jeszcze orzechem do zgryzienia jest odpowiedź na pytanie, dlaczego promuje się – obok brzydkich strojów – nieładne modelki. – Moda bywa niekobieca, obwisła, szara – tłumaczy Papina. – specjalnie, żeby odwrócić uwagę od tego, co jest piękne. Być może to dodaje otuchy osobom, które nie czują się dobrze same ze sobą.
Więcej o tym, czego nosić się nie powinno, a czego wręcz nie wolno - słuchaj w audycji "Pod lupą", klikając w button dźwięku w ramce po prawej stronie artykułu.
(kd)