"Metro" pisze, że zapowiada rekordowy sezon nad Bałtykiem.
Rodacy są ostrożni i zamiast ryzykować wyprawę do niespokojnej Tunezji lub Egiptu ruszają nad polskie morze. Szykuje się rekordowy sezon, chyba że zawiedzie pogoda i goście odwołają rezerwację.
- W zeszłym roku jeszcze w czerwcu było dużo wolnych miejsc, teraz w wielu kwaterach na miejsce w lipcu i sierpniu nie ma szans, mówi Włodzimierz Wolski z Informacji Turystycznej w Ustce. Podobny szturm szykuje się na Władysławowo, Jastrzębią Górę, Łebę, Rewal, Dąbki, Mielno, Dziwnów, a także ulubione przez warszawiaków mniejsze miejscowości na Półwyspie Helskim, gdzie trzeba się spieszyć nawet z rezerwacją miejsc namiotowych i na przyczepy kempingowe.
Wiele osób zastanawia się, czy zamiast co roku wynajmować kwatery, nie lepiej kupić sobie nad morzem mieszkanie lub działkę i dom.
- Chętnych jest coraz więcej: z Warszawy, Łodzi, Krakowa. Tylko od początku roku sfinalizowaliśmy kilkanaście transakcji, tyle samo, co w całym zeszłym roku, mówi Alina Kaczkowska z agencji nieruchomości Feniks we Władysławowie. Ocenia, że największym wzięciem cieszą się działki oddalone 300 metrów od morza w spokojnych miejscowościach, jak np. Karwia.
Jej zdaniem to zainteresowanie sprawiło, że nadmorskich nieruchomości prawie w ogóle nie dotknęły ostatnie spadki cen. Ceny działek zaczynają się tu od 300 zł/mkw., a mieszkań od 4,5 tys. zł/mkw.
PAP,ab