Internauci jak z rękawa sypią przykładami smakołyków "kuchni wakacyjnej": królują metrowej długości zapiekanki, albo zupy z wielorybów, ewentualnie "pizza gastronomiczna". Innym popularnym w przeróżnych kurortach specjałem jest "schabowy z piersi kurczaka". Za takie specjały trzeba z reguły słono zapłacić, tylko czy warto?
Polacy w ogóle nie odżywiają się właściwie. Jemy przypadkowe posiłki w przypadkowych miejscach i o przypadkowych godzinach. Badania wykazują, że aż 82 proc. Polaków nie przestrzega żadnej diety.
- Obiad jest utożsamiany z mięsem. Po ryby morskie, które są bogatym źródłem kwasów omega 3 i rośliny strączkowe sięgamy rzadko - mówi dietetyk Katarzyna Kosałka. – Warzywa i owoce pojawiają się w naszych posiłkach sporadycznie, najczęściej jest to plasterek pomidora do kanapki. Bardzo dużo solimy, spożywamy mnóstwo gotowej żywności z torebek. Kolejnym grzechem Polaków jest to, że uwielbiają się najadać do syta, więc jedzą obficie i rzadko.
Podczas wakacyjnych rozjazdów często też jemy rzeczy, które w domu nie do końca by nam smakowały. – Bardzo często jedliśmy "potrawy turystyczne", czyli konserwy: paprykarz szczeciński, mielonka, pasztet – opowiada szef kuchni Michał Pasternakiewicz. – Podczas wyjazdów smakuje też kiełbasa zwyczajna, której na co dzień w ogóle nie wzięlibyśmy do ręki. Pod namiotem przeważnie popija się ją kefirem i zagryza świeżym chlebem.
Jednak nie wszyscy restauratorzy żerują na naiwności turystów, karmiąc ich obietnicami smakowitego posiłku. – Jeśli jesteśmy nad morzem należy koncentrować się na rybach – radzi Agnieszka Kręglicka, restauratorka. – Najlepiej wybrać się rano do portu, zobaczyć, czy przypływają kutry, porozmawiać z rybakami i pytać, co złowili, a potem w smażalniach pytać właśnie o tę rybę.
Więcej o tym co, i w którym regionie Polski warto jeść dowiesz się, słuchając całej rozmowy z audycji "W cztery oczy".
(kd)