Kłótnie "w stylu włoskim" są niemal legendarne na całym świecie. Okazuje się, że to, jak Włosi wzajemnie przerzucają się argumentami, stanowi rytuał. – Są pełne gestów, dość głośne – opowiada Julia Wolner, magazyn o Włoszech "La Rivista". – Kłótnia mężczyzny i kobiety to teatr: jeden z partnerów krzyczy, potem odwraca się i udaje, że odchodzi. Robi kilka kroków, wraca, znowu coś krzyczy, po czym odchodzi. To powtarza się trzy, cztery razy. Po tym można poznać włoską parę.
W Polsce wygląda to nieco inaczej. – Kłótnia to obrażanie się, przysłowiowy foch – kwituje jedna z słuchaczek Czwórki. – U nas raczej tłuczenia talerzy nie słychać – wtóruje jej słuchacz. Zdaniem słuchacza Chrisa zaś, by poznać człowieka naprawdę, trzeba zobaczyć, jak się kłóci, a potem, w jaki sposób stara się osiągnąć porozumienie.
– Kłótnie najczęściej zaczynają się wtedy, gdy jedna ze stron dokonuje oceny, przekazuje informacje, a druga czuje się zaatakowana, oraz uważa że jej system wartości został naruszony – uważa Piotr Mosak, psycholog. – Można kłócić się naprawdę o drobiazgi, bo w momencie, gdy zaczynamy traktować się wzajemnie jak wrogowie, przestajemy się nawzajem słuchać. Najgorzej jest wtedy, gdy czujemy, że ktoś nas niesprawiedliwie ocenia. Wówczas idziemy na wojnę.
Zdaniem eksperta tak "rozpędzonej" osoby właściwie nie da się już zatrzymać. – Możemy "stanąć z boku" i dać się wykrzyczeć – mówi Mosak. I choć wymaga to nadludzkiej cierpliwości, zdaniem gościa Czwórki, na tym właśnie m.in. polega życie.
(kd)