- Kryzys 30. roku życia to taki moment, kiedy już wiesz, że nie jesteś młody, z drugiej strony wiesz, że jeszcze możesz wybierać. Czujesz, że już jest na wszystko strasznie późno, ale jeszcze dasz radę – definiuje Miłosz Brzeziński.
Jak przekonuje trener, sprawa jest trudniejsza w przypadku mężczyzn niż kobiet. – Faceci wiedzą, że wypadałoby już dorosnąć, ale czują, że jeszcze nie muszą. W zasadzie nawet nie za bardzo wiedzą, do czego mieliby dorastać. Bo jaka jest definicja dorosłego faceta? – pyta retorycznie Brzeziński.
Niektórzy definiują kryzys trzydziestolatków jako "kryzys trzech Z":
Zdrowia – pojawiają się problemy z wchodzeniem na szczyty Tatr Wysokich, do autobusu nie dobiegamy już tak szybko jak kiedyś, coś zaczyna nam strzykać tu i ówdzie i coraz częściej rozmawiamy ze swoją wątrobą po zakrapianej imprezie, negocjując, by regenerowała się tak, jak jeszcze kilka lat temu.
Zawodowy – gdy mieliśmy 25 lat sądziliśmy, że nie awansowaliśmy jeszcze tylko dlatego, że jesteśmy za młodzi na poważne stanowiska. Ale teraz mamy 30 i nic się nie zmienia. Więc może za 5 lat będziemy tkwić wciąż w tym samym miejscu?
Życia rodzinnego – 30-latki dzielą na się na "dzieciatych" i singli. Pierwsza z tych grup czuje się "ograniczona" i pozbawiona szans na dalszy rozwój, druga – zaczyna mieć poczucie, że coś w życiu może ich ominąć. – Do trzydziestki wciąż mamy świadomość, że "jeszcze jest czas". Potem większości zaczyna tykać zegar biologiczny. Są oczywiście wyjątki od tej zasady, ale człowiek jest zwierzęciem stadnym i potrzebuje poczucia przynależności – tłumaczy Brzeziński. – A to, co niesie życie znacznie odbiega od wyobrażeń o rodzinie, które mieliśmy jako 20-latki.
Wraz z nadejściem "trzydziestki" okazuje się także często, że "życie to nie są ruchome schody". – Nie wystarczy się urodzić i dalej już będzie z górki – mówi Brzeziński. – Trzeba jeszcze coś w tym życiu robić, by nagle na tle innych nie zacząć wyglądać słabo. Strategia "dostałem trójkę, ale cała klasa też" przestaje się sprawdzać.
Niektórzy internauci jednak patrzą na swój wiek przychylnym okiem. "Dopiero po 30 zaczyna się doceniać samego siebie. Samoświadomość może dopiero wtedy zacząć dawać spełnienie w życiu", napisał słuchacz Karol.
Warto korzystać ze swojej "świeżo nabytej samoświadomości" i zrozumieć czego naprawdę w życiu chcemy, zamiast dawać się prowadzić za rękę. – Jeśli pewne rzeczy ma się już w życiu poustalane, jest zdecydowanie prościej – tłumaczy Brzeziński. – Inaczej stare strategie przestają działać, a na nowe nie ma pomysłu – to jest clou kryzysu. Dlatego często przychodzi moment rozrachunku. Wszystkie fajne wizje o sobie dotyczą przeszłości. Więc trzeba zbudować wizję "siebie z przyszłości", taką, która też nam się będzie podobała. A potem zawrócić statek i płynąć w obranym kierunku. Nie będzie lekko, ale będzie satysfakcja.
Więcej na ten temat dowiesz się, słuchając całej rozmowy z Miłoszem Brzezińskim w audycji "Pod lupą".
(kari)