- Nie chcę żadnego składu szczególnie wyróżniać, ale na pewno start w Tisztelecie był dla mnie przełomowym momentem - mówi gość "DJ Pasma" . - Wcześniej, owszem, coś tam sobie śpiewałem, byłem nawet tenorem w chórze, ale nie miałem kontaktu ze sceną. Dlatego współpraca z Tiszteletem okazała się dla mnie bardzo owocna.
Debiutancki album Earla Jacoba ukaże się 14 listopada. Krążek wyprodukował Olo Mothashipp.
- Lista osób, które wzięły udział w nagraniach jest bardzo długa więc nie chciałbym nikogo pominąć. Wokalnie wspierali mnie m. in. raperzy 3-6 i Skorup oraz Ania Iwanek - opowiada Sadowski. - Muzycznie: sekcja smyczkowa, dęta i rytmiczna.
Setki godzin spędzonych w studio dały album, którego stylistykę można określić mianem "vintage na sterydach". Z pomocą fantastycznych muzyków sesyjnych udało nam się osiągnąć efekt w postaci płomiennego romansu klasycznych brzmień rocksteady, ska i roots z nowoczesnymi rozwiązaniami studyjnymi.
- W sumie zajęło mi to dwa lata, ale mogę powiedzieć, że materiał, który powstał, w pełni mnie satysfakcjonuje - przyznaje artysta. - Z czystym sumieniem biorę odpowiedzialność, za każdą nutę i każde słowo, które pojawia się na płycie. Bo wszystko to pochodzi ode mnie, a nie jest wynikiem jakiegoś kompromisu.
Płytę "Warto rozrabiać" będzie promować trasa koncertowa, podczas której na scenie, oprócz Earla Jacoba, pojawią się także Zbóje. - Pomyślałem sobie, że dobrze będzie zorganizować bandę, która zagra ze mną te koncerty. Oczywiście mógłbym ograniczyć się tylko do didżeja, ale dużo lepiej czuję się w zespole - tłumaczy rozmówca Makena. - I tak właśnie narodziły się Zbóje w składzie Błażej Gawliński, Tomasz Yazol Rudzki, Wiktor Koperski i Tomasz Brzoza Brzozowski.
kul