Piszą o nim "aktor niepokojący", "celebryta", "właśnie ma swoje pięć minut", "amant o magnetycznym spojrzeniu". Jakub Gierszał. Właśnie kończy szkołę teatralną, nie lubi poniedziałków, rzadko loguje się w serwisach społecznościowych, przyznaje się do lenistwa i aktualnie marzy o wakacjach.
Jak wielu młodych polskich aktorów stał się popularny bardzo szybko. Zagrał m. in. w dramacie obyczajowym "Wszystko, co kocham", a potem w "Sali samobójców". Niebawem zobaczymy go w filmie "Milion dolarów" Janusza Kondratiuka, u boku m. in. Andrzeja Grabowskiego, czy Tomasza Karolaka. Czy wykorzysta swoją szansę, czy "skończy tak, jak wszystkie inne gwiazdki" – pyta Magdalena Kasperowicz.
– Faktycznie, w Polsce ludzie stają się popularni bardzo szybko, nagle. Wystarczy zaśpiewać dwie piosenki, gdzieś błysnąć, i zaczyna się być celebrytą – tłumaczy Gierszał. – Ale ja staram się traktować ten czas raczej jako szansę, którą należy wykorzystać. Trzeba pamiętać o stosunku pracy do popularności – mówi Gierszał. - Mam nadzieję, że te moje "5 minut" to dopiero start - dodaje.
Klucza do bram popularności Jakub Gierszał nie szuka też w sieci. – Internet stał się nieodłącznym elementem naszego życia. Musi istnieć i będzie istniał – mówi aktor. – Ale ja rzadko odwiedzam serwisy społecznościowe. Niemal codziennie rano sprawdzam jednak, co dzieje się na świecie. To tak, jakbym przeglądał prasę przy śniadaniu – wyjaśnia.
Dziś Gierszał przygotowuje się w Krakowie do roli w "Hamlecie" w reżyserii Jana Peszki. – Chciałbym grać, łapać i wykorzystywać nowe szanse – mówi aktor i dodaje, że "choć nie umie tego ocenić", ma nadzieję, że "woda sodowa nie uderzyła mu jeszcze do głowy".
Więcej w rozmowie Magdaleny Kasperowicz z Jakubem Gierszałem. Dźwięk znajdziesz w ramce po prawej stronie.
(kd)