Jednym z narastających problemów w niektórych częściach globu jest nadprodukcja żywności i składowanie odpadów organicznych. Każdego roku marnowana jest jedna trzecia wyprodukowanej żywności, czyli prawie półtora miliarda ton. Jest to zawrotna liczba i czyste marnotrawstwo pracy, energii, pieniędzy i zasobów. Niektóre kraje podjęły starania w ograniczaniu tych strat i idzie im całkiem nieźle. Przykładem na to są Chiny.
W zakładzie należącym do Shandong Qiaobin Agricultural Technology na obrzeżach miasta Jinan, codziennie przetwarzane jest 55 ton odpadów kuchennych. Karmi się nimi właśnie... karaluchy.
Błyskawiczny rozwój chińskich miast spowodował problem ze składowaniem śmieci. Karmienie karaluchów pomaga w jego rozwiązaniu. Azjaci podają odpady biologiczne przez rurki prowadzące do komórek z insektami. Technologia jest na tyle sprytna, że nie pozwala owadom na wyjście poza wyspecjalizowane pomieszczenia. Po śmierci, karaluchy stają się pożywieniem dla innych gatunków zwierząt.
Li Hongyi, przewodnicząca Shandong Qiaobin ma nadzieję, że w przyszłym roku firma otworzy trzy kolejne zakłady. Pozwoli to na przetworzenie jednej trzeciej odpadów żywnościowych z Jinan, małego, bo siedmiomilionowego chińskiego miasta. Pani Hongyi znalazła już naśladowców w innych częściach Chin.
Czy karaluchy nas ocalą? Jest duże prawdopodobieństwo, że tak. Z jakiegoś powodu karaczany są w stanie przetrwać w najbardziej ekstremalnych i groźnych biologicznie warunkach. A to znaczy, że wytwarzają substancje, które eliminują najbardziej jadowite bakterie. W tym również te oporne na dotychczasowe antybiotyki.
Jakkolwiek by to nie brzmiało, nie do przecenienia są również ich wartości odżywcze. Te insekty to źródło dobrego, pełnowartościowego białka. Zapotrzebowanie na to ostatnie rośnie wraz ze światowym wzrostem ludzkiej populacji. Karaluchy mogą nas ocalić również i na tym polu i być może już niedługo nie będzie stać nas na wybrzydzanie w kwestii źródła białka. A swoją drogą obserwując ciągły rozrost i niepohamowaną żarłoczność ludzkiej populacji, wypada zadać pytanie, kto tu tak naprawdę jest szkodnikiem i karaluchem.
Michał Migała