Toksyczna pogoń za pięknem. Arszenik, ołów, rtęć w służbie urody

Ostatnia aktualizacja: 15.09.2020 17:36
Kobiety od wieków płaciły wysoką cenę, aby sprostać wymogom kanonów piękna. Niekiedy tak dużą, że płaciły za to życiem. Czy wciąż aktualne jest hasło "chcesz być piękna - musisz cierpieć"?
zdj. ilustracyjne
zdj. ilustracyjneFoto: popovartem.com/Shutterstock.com

shutterstock moda modelka wybieg pokaz 1200.jpg
Nie wiesz w co się ubrać - postaw na klasykę

- Już w starożytnym Egipcie do podkreślenia konturów oczu, by nadać wyrazistości spojrzeniu, Egipcjanki używały czerni i zieleni - problem w tym, jak uzyskiwały swoje kosmetyki - mówi Marcelina Jureczko, doktorantka z Katedry Biotechnologii Środowiskowej Politechniki Ślaskiej, Stowarzyszenie Rzecznicy Nauki. - Za barwę czarną odpowiadał połysk ołowiany, a za zieloną malachit, czyli związek miedzi - wyjaśnia. 


Posłuchaj
07:32 czwórka stacja nauka 15.09.2020.mp3 Sekrety zabójczego piękna odsłania Marcelina Jureczko z Katedry Biotechnologii Środowiskowej Politechniki Ślaskiej, Stowarzyszenie Rzecznicy Nauki (Stacja Nauka/Czwórka)

 

Znając podstawy toksykologii, wiemy, że nie były to najzdrowsze wybory. Ale ołów nie skończył swej kariery w starożytności. 

Kariera ołowiu

- W XVII wieku europejskie dwory ogarnęła moda na blade twarze. Tzw. bielideł używali wszyscy, kobiety i mężczyźni - przypomina gość Czwórki. - Puder ten był prosty w produkcji, tani i dający wspaniałe efekty bladej skóry z wyeliminowanymi rumieńcami. Niestety jego głównym składnikiem był wspomniany ołów. Ludzie pudrowali się kosmetykami z tlenkiem ołowiu, systematycznie się podtruwając i doprowadzając do powolnej śmierci - wyjaśnia. 

Jak tłumaczy ekspertka, śmierć oczywiście nie następowała natychmiastowo. Najpierw pojawiały się efekty uboczne bielenia lic, jak: siwienie, przesuszenie skóry, osłabienie organizmu, anemia, nadciśnienie tętnicze, opuchlizna mózgu i ostre bóle brzuchu. 

Rtęć na biel

Ludzie przez wieki pragnęli mieć bladą skórę, ta ogorzała, opalona słońcem nie była modna. Innym popularnym składnikiem pudrów była rtęć. - Powodowała ona nie tylko kłopoty z cerą, ale w najlepszym przypadku utratę włosów, nadciśnienie tętnicze i neuropatię, a w najgorszym utratę życia z powodu niewydolności krążenia, poprzedzonej zatruciem organizmu - wyjaśnia Marcelina Jureczko. 

Szaleństwo na arszenik

- Gdy zauważono, że ołów i rtęć to nie najlepsze składniki na kosmetyki - zastąpiono je arszenikiem. Stosowanie go działało wybielająco i redukowało zmarszczki, ale przy okazji zabijało - podkreśla specjalistka. - Arszenik przenikał do krwiobiegu, prowadząc do niewydolności narządów lub chorób nowotworowych. Inne efekty uboczne to łysienie oraz wole pod szyją - dodaje. Gość Czwórki zdradza też, że arszeniku używano w przemyśle kosmetycznym prawie do XX wieku. 

Czytaj także:

Nie tylko arszenikowe piękności z Europy

Jak się okazuje, kobiety Wschodu również ceniły gładkie, pozbawione włosów ciało. - Stosowały do depilacji substancję zwaną rusła - to mieszanina żrącego wodorotlenku wapnia i orpimentu, czyli pochodnej arsenu - wyjaśnia gość Ady Janiszewskiej. - Kobiety sułtańskich haremów pokrywały ciała grubą warstwą tego specyfiku. Ta trująca maseczka, zeskrobana czy usunięta mokrą gąbką dawała skórę gładką i wybieloną. Gdy jednak przetrzymano specyfik dłużej niż 10 minut, wywoływał on bolesne oparzenia i głębokie rany, pozostawiające blizny - zdradza szczegóły.

Piękne włosy - mieszkanie dla myszy?

Współcześnie firmy chlubią się, że ich farby do włosów nie zawierają amoniaku, ale w czasach elżbietańskich wybór był raczej ograniczony. Europę opanował nowy ideał piękna - kobieta o fiołkowych oczach, z rudymi włosami, opisuje gość Czwórki. - By sprostać wymogom, kobiety farbowały włosy mieszanką szafranu i wspomnianego już wcześniej ołowiu - wyjaśnia. Z pewnością plusem tego zabiegu było duże zainteresowanie mężczyzn, minusem jednak krwotoki, bóle głowy i omdlenia. 

Tajniki chemii nie wszystkim były znane, więc bez problemu w XVII wieku panie sięgały po farby do zmiany kolorów włosów, które okazały się czasem środkami do depilacji - zawierały one wodorotlenki litowców i związki wapnia. - Substancje te były zabójcze dla włosów i przyczyniły się do problemu łysienia. Ten zaś wylansował w XVIII wieku modę na wielkie peruki, a te stały się wylęgarnią flory, od pcheł czy wszy na myszach kończąc - mówi Marcelina Jureczko. 

Oko i czerwień ust

- Nie tylko wspomniane Egipcjanki dbały o zabójcze spojrzenie, w XIV wieku popularny był ekstrakt z belladonny, czyli wilczej jagody, jednej z najbardziej toksycznych roślin świata, zawiera ona alkaloid atropiny - mówi gość Czwórki. - Po zaaplikowaniu źrenice rozszerzały się, dając wrażenie pogłębionego, nieco zdziwionego spojrzenia, oczy nabierały blasku. Miało to swoją cenę - wrażliwość na światło, a długotrwałe stosowanie prowadziło do utraty wzroku, sporadycznie wywoływało napady szału, halucynacje, zaburzenia mowy, porażenie systemu nerwowego czy paraliż - dodaje. 

Czerwień ust to marzenie kobiet. Całe wieki damy malowały je bardzo trującą szminką - mieszaniną wosku pszczelego z cynobrem, czyli toksycznym siarczkiem rtęci. 

Egipcjanki lubiły też fiolet na ustach - uzyskiwały go, mieszając jod z bromem. - Pocałunek takimi ustami okazywał się dosłownie śmiertelny - komentuje ekspertka. 

Suknie zapierające dech w piersiach

O balowych sukniach, których górę stanowił ciasno wiązany gorset, słyszała większość z nas. Ale był też czas, gdy to kolor zapierał dech w piersiach. - W XIX wieku popularny był kolor zielony. Jeden z jego najpopularniejszych odcieni otrzymywano za pomocą barwnika zwanego Zielenią Scheelego, trucizną opartą na arszeniku - zdradza specjalistka. - Barwnik używano przy farbowaniu materiałów na suknie, pończochy, dodawano do farbowania świątecznych świec, dziecięcych zabawek, a na jednym z bankietów w Londynie użyto go zafarbowania liści z cukru - opowiada. 


Zdjęcie ilustracyjne fot. Dmitry A/Shutterstock Zdjęcie ilustracyjne fot. Dmitry A/Shutterstock

Dziś stawiamy na jad

W kosmetologii dziś popularny jest botoks, czyli toksyna botulinowa zwana też jadem kiełbasianym. - Neurotoksyna ta wytwarzana jest w warunkach beztlenowych przez bakterie, wstrzyknięta ma zatrzymać młodość - opisuje Marcelina Jureczko. - To jedna z najbardziej toksycznych substancji znanych ludzkości - jedna łyżeczka może zabić 9 miliardów osób - dodaje. 

***

Tytuł audycji: Stacja Nauka

Prowadzi: Adrianna Janieszewska

Gość: Marcelina Jureczko (doktorantka z Katedry Biotechnologii Środowiskowej Politechniki Ślaskiej, Stowarzyszenie Rzecznicy Nauki)

Data emisji: 15.09.2020

Godzina emisji: 12.24

pj

Czytaj także

Dress code. Jak uchronić się przed modową wpadką?

Ostatnia aktualizacja: 14.08.2020 17:50
Czasami zbyt długie zastanawianie się nad wyborem odpowiedniego stroju może przynieść zupełnie odwrotny od zamierzonego efekt. Na co dzień możemy szaleć, ale są okoliczności, które wymagają od nas pewnej etykiety. - ​Dress code ma sprawić, żeby inne osoby w naszym otoczeniu czuły się dobrze - mówi Justyna Majewska.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Smart casual w męskiej szafie - elegancko, ale z luzem

Ostatnia aktualizacja: 28.08.2020 16:58
Elegancki i profesjonalny wygląd wcale nie musi oznaczać sztywnej koszuli krawatu czy garnituru. W smart casual można poszaleć. 
rozwiń zwiń