- W dwudziestoleciu międzywojennym blisko 40 tysięcy kobiet pracowało jako służące, większość z nich pochodziła ze wsi.
- Zatrudnianie pomocy domowych było kontrolowane przez Wydział Kontroli Służących, jednak nie miały praktycznie żadnych praw pracowniczych.
- W pierwszej pracy służące nie otrzymywały zapłaty, pracowały po kilkanaście godzin i stale były do dyspozycji chlebodawców.
- Dla niektórych mężczyzn przekroczenie granicy cielesnej z młodą kobietą było bardzo łatwe, co czasem prowadziło do niechcianej ciąży i tragedii.
"Niewidoczne. Historie warszawskich służących" w Muzeum Warszawy
O kobietach, bez których nie byłoby miasta, jakie dziś znamy opowiada nowa wystawa w Muzeum Warszawy - "Niewidoczne. Historie warszawskich służących". Zobaczymy na niej ponad 400 obiektów, rozmieszczonych w sześciu salach, które opowiadają o życie służących i historii pracy domowej. Układ wystawy odzwierciedla drogę, jaką przebywała służąca od momentu przybycia do Warszawy, przez poszukiwanie pracy i codziennie wykonywane obowiązki. Kolejne części ekspozycji odnoszą się do relacji z chlebodawcami, działalności związków zawodowych i organizacji filantropijnych na rzecz pracownic domowych oraz wizerunku służących w prasie czy reklamie.
Na początku XX wieku w Warszawie około 40 tysięcy młodych kobiet każdego roku sprzątało, gotowało i prało w setkach mieszkań. Ich praca dotykała najbardziej intymnych aspektów życia wielu pokoleń warszawiaków i warszawianek. Wystawa odwraca utrwaloną narrację historyczną, czyniąc ze służących główne bohaterki opowieści. Skupia się na służących do wszystkiego - dziewczynach bez wyraźnej specjalizacji, najchętniej zatrudnianych przez średnio zamożnych mieszczan w dwudziestoleciu międzywojennym. Pokazuje, że były stale obecne w miejskiej codzienności - na drugim planie, w tle mniej lub bardziej znaczących wydarzeń.
Plakat wystawy "Niewidoczne. Historie warszawskich służących"
Większość służących stanowiły dziewczyny ze wsi
- Uznawano, że aktywność, którą wykonują jest sposobem na życie właściwe osobom z klasy ludowej, a nie jest realną pracą. Bardzo wiele lat zajęło przygotowywanie chlebodawców, że praca domowa jest prawdziwą pracą za którą należy się odpowiednie traktowanie - mówi kuratorka wystawy Zofia Rojek. - Choćby takie, żeby służące miały prawo do urlopu albo do określonych godzin pracy. To się nigdy nie udało.
70 proc. służących pracujących w Warszawie, stanowiły dziewczyny ze wsi. Zatrudnianie pomocy domowych było kontrolowane przez Wydział Kontroli Służących, była to instytucja podlegająca pod policję. Zadaniem jej było prowadzenie pełnej ewidencji służących, a kobiety otrzymywały książeczki służbowe, tam panie je zatrudniające wpisywały historię ich zatrudnienia i wystawiały pod koniec opinię.
Jak wiemy z nielicznych przekazów służących, ich pierwsza praca nie była wynagradzana. Młode dziewczyny przyuczały się do zawodu służącej i był to sposób na wykorzystywanie tych osób do niewolniczej pracy. Służące mimo, że wykonywały kolejne obowiązki w planie dnia, musiały pozostawać w stałej dyspozycji. Przywoływano je dzwonkiem. Zazwyczaj ich "sypialnia" mieściła się w kuchni na sienniku. Tam też pracowały, dbały o higienę i z rzadka odpoczywały, ponieważ ich praca trwała nawet kilkanaście godzin dziennie. Ich "strojem" był fartuchy, po tym można było je też poznać.
Posłuchaj także:
Służące nie chronione prawem pracy
Sposób ich traktowania zależał od domu w którym pracowały. Niektóre z zachowanych dokumentów, mówią o tym, że zdarzały się też pozytywne relacje, jednak w większości wypadków służące były traktowane jako osoby niższej kategorii. - Dla niektórych mężczyzn przekroczenie granicy cielesnej z młodą kobietą było bardzo łatwe, z czego korzystali - opowiada gość Czwórki. - Pojawiają się relacje prasowe na temat samobójstw z miłości, jednak często chodziło o niechcianą ciążę. Ciężarne służące nie miały możliwości dalszego funkcjonowania i życia. Były zmuszane do porzucania służby, ale o fakcie, że służąca jest w ciąży należało informować policję. Niezamężne kobiety, które zachodziły w ciążę miały prawny zakaz poszukiwania ojcostwa wprowadzony przez Kodeks Napoleona, więc nie miały żadnych możliwości, żeby dochodzić swoich praw. Dlatego ich historie często są naprawdę trudne i tragiczne.
14:32 Czwórka - Zaklinacze Czasu - służące 18.12.2021.mp3 O wystawie "Niewidoczne. Historie warszawskich służących", rozmawiamy z jej kuratorką Zofią Rojek (Zaklinacze Czasu/Czwórka)
Służących nie chroniło żadne prawo pracy, a do 1876 roku w Warszawie można było je nawet bezkarnie bić, byle nie miały poważnego uszczerbku na zdrowiu. Nazywano to karceniem domowymi środkami. - Kiedy kobiety traciły pracę, tak naprawdę traciły dach nad głową, zdarzało się, że nie miały dokąd wracać - tłumaczy Zofia Rojek. - Jeśli przez długi czas nie udało im się zdobyć zatrudnienia, szły pod kościół św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży.
***
Tytuł audycji: Zaklinacze czasu
Prowadzi: Jakub Jamrozek
Gość: Zofia Rojek (kuratorka wystawy, historyk sztuki)
Data emisji: 18.12.2021
Godzina emisji: 14.17
aw/kul/mat. prasowe