Archeolog nie musi zajmować się wykopaliskami na stanowiskach lądowych. Można też spotkać go w jeziorze, rzece albo morzu.
Gdy archeolog wchodzi do wody
- Archeolog podwodny przede wszystkim lubi wodę, ale jest archeologiem, więc musi znać wszystkie te same metody, procedury dokumentujące, obowiązujące zarówno na lądzie, jak i pod wodą - mówi Artur Brzóska, archeolog z Uniwersytetu Warszawskiego, nurek. - Archeolog wodny umie pracować też na lądzie - dodaje.
Aby zostać archeologiem podwodnym, nie trzeba być ani nurkiem, ani archeologiem. Tego wszystkiego można się nauczyć, ale warto chcieć. - Zwykle nasz zawód wybierają archeolodzy, którzy nurkują. Nie każdy chce być takim archeologiem, nie każdy może, nie każdy potrafi - wyjaśnia gość Czwórki. - Nie każda osoba jest w stanie rozwinąć umiejętności nurkowe na tyle, by w sposób bezpieczny pracować pod wodą. Bywają trudne nurkowania, wymagające dużej umiejętności. Zdarza się, że współpracujemy z przeszkolonymi nurkami - dodaje.
Specyfika akwenów
Archeologia podwodna bada wszystkie akweny na kuli ziemskiej: jeziora, rzeki, morza i oceany. Na każdym z nich jest co robić.
- Najsłabiej rozpoznane są rzeki. One są trudne do prowadzeni prac archeologicznych - wyjaśnia Artur Brzóska. - Morza i oceany są najbardziej popularne, co widać w programach telewizyjnych. Najsilniej działają na wyobraźnię.
Każdy akwen ma swoją specyfikę, którą archeolog musi poznać i zmierzyć się z nią:
- morza i oceany - to problem głębokości, fal i prądów
- jeziora - to duża ilość mułu, nieprzenikniona woda, w której trudno cokolwiek znaleźć
- rzeki - mają swój własny bieg prąd, czasem też trudno coś zobaczyć. Tu pojawia się też problem z nawigacją
Są w Polsce miejsca, które odwiedza każdy początkujący archeolog wodny. Jednym z nich jest Ostrów Lednicki, badany regularnie przez archeologów z Torunia. Tamtejsze jezioro kryje uzbrojenie, łodzie, mosty związane z początkami państwa polskiego.
Tajemnice królowej polskich rzek
Artur Brzóska z zespołem archeologicznym prowadzi prace m.in. na Wiśle. Królowa polskich rzek już od XIV-XV wieku była wykorzystywana w celach handlowych. Trwało to aż do lat 70. XX wieku, kiedy koleje i drogi wyparły handel rzeczny. W 2019 roku podczas badań w obrębie Warszawy i okolic został odkryty ogromny wrak, prawdopodobnie szkuta.
14:13 czwórka zaklinacze czasu 02.07.2022.mp3 O archeologii wodnej w wodach śródlądowych opowiada Artur Brzóska (Zaklinacze czasu/Czwórka)
- Statek został odnaleziony w okolicy Łomianek. Wygląda on jak wrak w typie szkuty. Nie mamy tu jeszcze całkowitej pewności. Wymaga to dalszych badań i kolejnych próbek do pobrania. Szykujemy się do tego w tym roku - wyjaśnia gość Jakuba Jamrozka. - Z porównań z dokumentacją wynika, że może być to szkuta. Wrak ma 37 m długości i 7 metrów szerokości - to duży statek jak na Wisłę. Szacuje się, że mógł maksymalnie przewozić 100 ton towaru - dodaje.
Archeologom w poszukiwaniach pomaga kilka czynników, wśród nich są: niski poziom wody, a także "wzrok przechodniów", którzy podczas spacerów coś zobaczą i powiadamiają archeologów. - W przypadku tego wiślanego odkrycia używaliśmy też urządzeń hydroakustycznych. Ten odcinek regularnie badaliśmy sonarem. Takie odkrycie robi wrażenie - przyznaje Artur Brzóska.
Zabytek ma być w wodzie
Gdy znajdziemy w wodzie coś, co wydaje nam się zabytkowe, to pod żadnym pozorem nie wyciągajmy tego z wody. - Np. wyjęcie drewnianego zabytku z wody, zwłaszcza w upał, przy palącym słońcu, powoduje, że drewno natychmiast wysycha. To prowadzi do uszkodzeń, które nie pozwalają zakonserwować jednostki - wyjaśnia naukowiec.
Cały proces konserwacji np. jednostki wodnej trwa wiele lat, 8-15. Z tego względu lepiej wrak badać na miejscu, nie odsłaniając go.
- W wodzie słodkiej drewno konserwuje się bardzo dobrze, a Bałtyk, który jest słabo zasolony, potrafi przechowywać wraki drewniane dłużej niż stalowe - zdradza gość Czwórki.
Śniardwy i przedwojenna historia grotu
Wiele niezwykłych rzeczy można znaleźć w wodach śródlądowych. Artur Brzóska ma za sobą dwa sezony badawcze w jeziorze Śniardwy. Wiąże się z nimi przedwojenna opowieść. - W 1938 rok przechodzący po lodzie chłopiec znalazł grot włóczni. Przekazał go nauczycielowi, potem zabytek trafił do Muzeum w Królewcu. Wtedy ręcznie stworzono mapę, wskazującą, gdzie dokonano odkrycia - opowiada. - Współcześnie z dokładnością do kilku metrów udało nam się namierzyć miejsce, gdzie grot został znaleziony. W jego okolicy odnaleźliśmy zapinkę, coś w rodzaju ozdobnej agrafki do upinania ubiorów. To było bardzo ciekawe doświadczenie - dodaje.
Znalezienie zabytku nie kończy prac archeologów. Czeka ich jeszcze stworzenie szczegółowej dokumentacji odkrycia. - Sprawdzamy, co zabytek mówi nam o przeszłości. Nasze badania są ukierunkowane na to, by badać przeszłość czy to handlową Wisły, czy osadniczą nad jeziorami - dodaje archeolog.
W podwodnej pracy archeolodzy wykorzystują specjalistyczny sprzęt. Obok ekwipunku nurka na wyprawy zabierają wykrywacze metali, podwodne odkurzacze, sonary.
***
Tytuł audycji: Zaklinacze czasu
Prowadzi: Jakub Jamrozek
Gość: Artur Brzóska (archeolog z Uniwersytetu Warszawskiego, nurek)
Data emisji: 02.07.2022
Godzina emisji: 14.15
pj