Technologia dąży do tego, by sztuka była na wyciągnięcie ręki. W naszych kieszeniach są już książki w postaci iPodów i muzyka w formacie mp3. Ciekawe, jaka przyszłość czeka filmy? – zastanawia się socjolog internetu Maria Cywińska. W audycji "Na cztery ręce" tłumaczyła, co sprawia, że coraz częściej zamiast w kinie oglądamy filmy na ekranie komputera.
Okazuje się, że dużo w tej kwestii zależy od motywacji, jaką kierują się ludzie oglądając filmy. Maria Cywińska wyjaśnia, że jeżeli komuś zależy tylko na czystej rozrywce i nie zaprząta sobie głowy efektami dźwiękowymi czy jakością obrazu, to mając do wyboru bilet do kina i bezpłatny seans w internecie, wybierze to drugie.
Natomiast ktoś, kto traktuje obraz jak dzieło sztuki filmowej i zwraca uwagę na jego jakość, będzie raczej skłonny do wizyt w kinie. – Takie osoby wiedzą, że w sieci dochodzi np. do zubożenia przekazu słownego: zarówno lektor, jak i napisy do filmu będące dziełem internautów nie są w stanie oddać emocji, które wyrażają aktorzy – zauważa gość Czwórki. Nie można zapomnieć także o zdecydowanie gorszej jakości obrazu, dźwięku czy efektów specjalnych.
Jak dotąd brakuje badań, charakteryzujących konsumentów filmów w sieci. Maria Cywińska zauważa, że nawet gdybyśmy znali wyniki takich badań, nie musiałyby one być wiarygodne. Wybór tej formy kontaktu ze sztuką filmową często jest wynikiem obiektywnych czynników. – Na wizyty w kinie nie mogą sobie pozwolić osoby, które mają ograniczone możliwości wyjścia z domu (matki mające małe dzieci, osoby obłożnie chore), mieszkańcy prowincji czy nastolatki i osoby uboższe, których nie stać na bilet – wyjaśnia gość "Na cztery ręce".
Więcej w rozmowie Bogusi Marszalik i Huberta Augustyniaka z Marią Cywińską. Dźwięk znajdziesz w ramce po prawej stronie.
ap