Jednym z pierwszych penspinnerów w Polsce był Kamil "Thelian" Pawłowski. Pięć lat temu zobaczył w sieci japońskich studentów, którzy w latach 90. nagrywali z nudów swoje penspinnerowe wyczyny. – Stworzyliśmy w Polsce forum, osób przybywało. Zaczęło się rozkręcać i zorganizowaliśmy pierwsze spotkania - opowiada Thelian.
Żeby zostać mistrzem penspinningu wystarczy mieć zwinne palce i… dużo cierpliwości. – Kręci się kiedy tylko najdzie nas na to ochota i kiedy pod ręką jest jakiś długopis – opowiada Kamil "Rudeboy" Plewa, który uprawia penspinning od czterech lat. – Powstrzymuję się tylko w kościele. Na lekcjach, czy nawet spotkaniach nie ma problemu.
Penspinning to sport nie tylko dla facetów. Długopisami kręcą też kobiety. – Wciąż jest ich mało – twierdzą bracia bliźniacy Maciej i Szymon Nowakowie, czyli Gildor i Szaiibon.
Chociaż sport ten można uprawiać teoretycznie kręcąc właściwie wszystkim, profesjonalni penspinnerzy zaopatrują się w specjalne długopisy. – Ludzie sprowadzają sobie sprzęt ze Stanów albo Japonii, ale prawda jest taka, że teraz można je kupić właściwie wszędzie, w Polsce też – opowiada Rudeboy. – Kiedy zaczynaliśmy nie było kompletnie nic i improwizowaliśmy, przygotowywaliśmy sobie długopisy sami.
Dziś dla niektórych penspinnerów kręcenie długopisami to nie tylko sport, ale sztuka. Według Szajbona, "każdy penspinner ma swój własny, unikalny styl". – Do pewnego etapu jest to rzemiosło. Trzeba się nauczyć kręcić – tłumaczy Gildor. – Ale po dwóch latach można wypracować swoją technikę, pokazywać coś od siebie.
Zdaniem mistrzów penspinningu najwięcej przedstawicieli tej dyscypliny sportu w Polsce pochodzi spod Krakowa i z okolic Warszawy. – Wszystko dzieje się i tak przez internet, rzadko spotykamy się w realu – mówią krakowscy penspinnerzy.
Więcej o penspinningu dowiesz się, słuchając rozmów z audycji "Pod lupą" (lub oglądając wideo!)
(kd)