Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 28.08.2009

Demonstracja tak, ale w sposób cywilizowany

Demonstrują stoczniowcy gdańscy, sprywatyzowani za rządów PiS-u, tak że nie widzę tutaj związku. Widzę chęć robienia zadymy i problemu politycznego.

  • Jakub Urlich: Nasz gość: Grzegorz Schetyna, Wicepremier, Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, już w studiu. Dzień dobry.

    Grzegorz Schetyna: Dzień dobry, kłaniam się.

    Henryk Szrubarz: Panie premierze, dzisiaj od szesnastej stoczniowcy będą w Sopocie czekać przed domem Donalda Tuska na premiera. Czy w związku z tym wzmocni pan ochronę w jakiś sposób domu Donalda Tuska?

    G.S.: Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, ponieważ pana premiera nie będzie w Sopocie w tym czasie. Wszyscy o tym wiedzą, pisały o tym szeroko, donosiły media. Ma rodzinną uroczystość, chrzciny wnuka.

    H.S.: No ale stoczniowcy będą czekać do niedzieli.

    G.S.: Tak, to taka demonstracja... Ja nie akceptuję i tego pomysłu, i tego sposobu komunikacji, uważam, że każdy z nas – osób publicznych, polityków – powinien być dostępny i komunikować się także z tymi, którzy mają inne zdanie o jego działalności, ale po to jest praca i pracujemy tutaj, w Warszawie, żeby tutaj się spotykać i tutaj być w pracy.

    H.S.: Czyli co? Premier będzie czekał na stoczniowców w Warszawie.

    G.S.: Zawsze jest tak, że tu, gdzie jest miejsce pracy, tu, gdzie rozwiązujemy problemy, gdzie zajmujemy się nimi, tu jesteśmy do dyspozycji. Przecież mamy także biura poselskie. Naruszenie miru domowego i demonstracja pod domem czy wejście w kwestie rodzinne, domowe, to jest coś, czego nie akceptuję i uważam, że to jest zły obyczaj, który jest wprowadzany do polskiej polityki.

    H.S.: No ale jeśli ktoś narusza mir domowy, to musi liczyć się z konsekwencjami. Czy tego rodzaju konsekwencje mogą być?

    G.S.: Mam nadzieję, że nie będą. Urząd Miasta Sopotu dał zgodę...

    H.S.: Zgodził się.

    G.S.: Tak, zgodził się na tę demonstrację, mam nadzieję, że nie będzie żadnych ekscesów tam. Ale ja uważam, że... Mówię w ogóle o sprawie, o problemie, o tym, że ktoś ingeruje w życie domowe, w życie rodzinne i tam wprowadza politykę i uważam... Nie akceptuję takiego sposobu działania. Mam nadzieję, że to refleksja, że to pierwszy i ostatni raz mamy do czynienia z takim przypadkiem.

    H.S.: Ale ten sposób działania wymuszony jest sytuacją, sytuacją stoczni w Polsce.

    G.S.: Nie ma żadnego związku z sytuacją, bo cóż pomoże demonstracja na podwórzu czy przed domem premiera? Znaczy jaki problem mają stoczniowcy z Gdańska?

    H.S.: No, chociażby zwróci uwagę premierowi na rzeczywiście trudną sytuację stoczni.

    G.S.: Nikt tak dużo nie zrobił jak premier Tusk w sprawie Stoczni Gdyńskiej i Szczecińskiej, a demonstruje, przypomnę, demonstrują stoczniowcy gdańscy, którzy zostali sprywatyzowani za czasów poprzednich rządów PiS-u, tak że nie widzę tutaj związku. Widzę chęć robienia zadymy i problemu politycznego. Ale tak jak powiedziałem, można to robić, to jest święte prawo i opozycji, i związków zawodowych, nawet... Ale róbmy to w sposób cywilizowany i tam, gdzie problemy możemy rozwiązywać, a nie tam, gdzie mieszkamy.

    J.U.: Panie ministrze, wczoraj minister Grad, minister skarbu, powiedział posłom, że nie może znaleźć... że może nie znaleźć inwestora dla stoczni do końca sierpnia. Czy to porażka ministra? Czy może spodziewać się dymisji?

    G.S.: Jeżeli tak się stanie, bo jest jeszcze kilka dni... Ja przypomnę, że w kwestii Stoczni i Gdyńskiej, i Szczecińskiej zrobiliśmy masę... bardzo dużo, masę rzeczy już wcześniej...

    J.U.: Ale inwestora znaleźć się nie udało.

    G.S.: Ale wypłacono odszkodowania, zasiłki ponad 600 milionów dla stoczniowców. Szukamy inwestora, ale to nie jest tak, że jest jakiś tutaj wielki ruch na rynku i wszyscy biją się o to, żeby zainwestować w Gdynię i w Szczecin.

    J.U.: To po co były te zapowiedzi, że już, zaraz będzie inwestor, zaraz stocznie będą sprzedane, że wielki sukces?

    G.S.: Wie pan, ja ciągle wierzę i wydaje mi się, że to by było takie dobre zwieńczenie całej tej procedury wyjścia z tego ogromnego problemu. To nie jest tak, że sprawa się skończyła. Po tych wcześniejszych optymistycznych, zgadzam się, zapowiedziach ministra Grada dzisiaj może jest aż nadto ostrożny i tak bardzo ogólnie i właśnie ostrożnie mówi o tych najbliższych dniach. Sprawa się dzieje, ona nie ma jeszcze swojego finału. Mamy jeszcze kilka dni i jestem przekonany, jeżeli tak by się udało, że rzeczywiście rząd polski, konkretnie minister Grad przekonałby fundusz katarski do zainwestowania pieniędzy w stocznie, to byłby wielki sukces. Mam nadzieję, że tak będzie.

    J.U.: A jeśli tak nie będzie?

    H.S.: No ale przekonuje w tej chwili?

    G.S.: Tak, tak, znaczy ta sprawa nie jest zamknięta i zostawmy jeszcze, dajmy sobie te parę dni, żeby poczekać na mam nadzieję szczęśliwy koniec.

    J.U.: A Komisja Europejska? Czy już został skierowany do niej wniosek, żeby przedłużyć ten termin?

    G.S.: To jest, oczywiście, pakiet i tak będziemy starać się robić, żeby termin został przedłużony. Te ostatnie tygodnie współpracy z Komisją i z komisarz Kroes, której kończy się kadencja, są dobre, więc jestem tutaj też optymistą. My jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce do takiej analizy i do wniosków od ściany do ściany, szybko wpadamy w przesadę: albo jest entuzjastycznie, albo jest fatalnie. I mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, cały czas zachowuję optymizm i wierzę, że będziemy świadkami dobrego końca sprawy. Ale rzecz jest – i to chcę podkreślić – trudna, nie ma chętnych na kupno tych stoczni, to nie jest tak, że między sobą walczą inwestorzy i proszą nas, żeby jednak... żebyśmy dali szansę. Nie ma chętnych i przykład niemieckich stoczni jest bardzo podobny. To jest przemysł, który jest w bardzo poważnym kryzysie i Stocznie Gdyńska i Szczecińska są ofiarami tego kryzysu. I musimy sobie wspólnie pomagać i to robimy.

    H.S.: Dla rządu nie ma większego znaczenia, kto przyjedzie ze Stanów Zjednoczonych na obchody wybuchu II wojny światowej?

    G.S.: Nie, bo to jest problem amerykański. My cieszymy się, że udało nam się w 70 lat po rozpoczęciu II wojny światowej zrobić wielkie wydarzenie na Westerplatte. Jest 20 premierów, szefów rządów, będzie wielkie wydarzenie historyczne, mam nadzieję, że...

    H.S.: Ale ze Stanów Zjednoczonych przyjeżdża polityk już na emeryturze.

    G.S.: Mam nadzieję, że usłyszymy ważne słowa 1 września. Tak, ale ja nie chcę analizować teraz historiografię amerykańską, ich ocenę II wojny światowej, kiedy ona się zaczęła. Amerykanie może inaczej oceniają tę datę, ale to jest... znaczy to jest sprawa i to jest decyzja amerykańska, ja nie chcę w to wnikać, być może nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji. Ja chcę widzieć 1 września – i będziemy to wszystko widzieli – wielkie wydarzenie na Westerplatte, szefów najważniejszych krajów europejskich i ważne słowa, które tam usłyszymy. Dzisiaj zastanawianie się, czy sekretarz obrony, czy to jest niska szarża, czy to jest niska ranga, czy średnia...

    H.S.: Znaczy były sekretarz obrony.

    G.S.: Jest, ale to proszę pytać ambasadora amerykańskiego. Nas... My nie mamy na to wpływu. Zaprosiliśmy wszystkich, bo chcieliśmy zrobić 1 września na Westerplatte, chcieliśmy przypomnieć światu, że tutaj wszystko się zaczęło, że tu zaczął się największy dramat XX wieku. I nam się to udało. Natomiast analiza i szukanie rangi poszczególnych gości to nie przystoi gospodarzowi.

    H.S.: Czy będzie premier Izraela Benjamin Netanjahu?

    G.S.: Tak, takie mamy... dzisiaj będzie ostateczne potwierdzenie, ale wyraził wolę przyjazdu i to też jest, oczywiście, byłby symboliczny moment.

    H.S.: Ale na Westerplatte nie został zaproszony generał Jaruzelski i opozycja mówi, że to jest skandaliczny afront rządu, że właściwie rząd Donalda Tuska, w ogóle politycy prawicowi są w tej materii bardzo małostkowi.

    G.S.: E, trudno się odnosić. Ja nie chcę już analizy historycznej tutaj przeprowadzać. To jest uroczystość, która ma po 70 latach pokazać, że ta tragedia II wojny światowej zaczęła się na Westerplatte i że Polska była pierwszą ofiarą totalitaryzmów. I takie święto zorganizowaliśmy i przeprowadzimy je we wtorek.

    J.U.: Jest jeszcze kilka dni do tych uroczystości. Rozumiem, że w tym czasie do generała Jaruzelskiego to spóźnione zaproszenie nie (...) w tym czasie.

    G.S.: Nie mam żadnej wiedzy, ja... Robi to kancelaria, przeprowadza... organizatorem jest kancelaria, ale nie słyszałem i trudno mi sobie wyobrazić, żeby były takie plany i żeby to był problem.

    J.U.: Dlaczego?

    G.S.: Nie wiem, jaki ma związek... Znaczy zapraszamy szefów państw, szefów rządów, zaproszenia są bardzo szerokie, miejsce jest dosyć ograniczone...

    J.U.: Ale Lech Wałęsa też jest zaproszony, prawda?

    G.S.: Tak, ale i szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, jest wiele zaproszeń. Nie znam tej agendy. Nie mam po prostu wiedzy na temat wszystkich nazwisk, które zostały zaproszone.

    H.S.: Czy Donald Tusk, premier Donald Tusk będzie rozmawiał z premierem Putinem na temat ostatnich medialnych wydarzeń w Rosji, tej propagandy medialnej, która sugeruje, że to niby Polska również ponosi sporą część odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej?

    G.S.: Bardzo dużo się dzieje w mediach rosyjskich w ostatnich dniach. To jest, oczywiście, związane, jeśli chodzi o te wypowiedzi i historyków, i te analizy historycznych powodów czy przyczyn II wojny światowej, które doprowadziły do wybuchu II wojny światowej. Ja myślę, że tak, na pewno jest w agendzie spotkań i spotkanie w cztery oczy, będą rozmowy, na pewno też pojawią się problemy historyczne. Ja myślę, że to będzie... tak jak powiedziałem kilka minut temu, to jest bardzo ważny dzień, to będzie ważny dzień też, bo uważamy, że przyniesie nową jakość nie tylko w relacjach polsko–rosyjskich, ale chcielibyśmy, żeby powiedziane zostały słowa, które będą ważne dla wspólnej historii Europy.

    H.S.: Á propos Stanów Zjednoczonych – wczoraj w prasie wiele dyskusji, spekulacji na temat tego, że Stany Zjednoczone właściwie już zrezygnowały z tarczy rakietowej, budowy tarczy rakietowej w Polsce i w Czechach. Wiceszef BBN Witold Waszczykowski mówi, że Donald Tusk i jego ministrowie uznali, że nie ma potrzeby, aby Polska zawierała strategiczny sojusz obronny ze Stanami Zjednoczonymi. „Umowę o tarczy rząd podpisał po kilkumiesięcznym zwlekaniu, a nie ratyfikowano jej do tej pory”.

    G.S.: To wypowiedź kompromitująca, tak ją mogę ocenić tylko. I wstyd, że...

    H.S.: Przecież to ważny polityk, a przedtem jeszcze negocjator w sprawie tarczy antyrakietowej.

    G.S.: Tym bardziej muszę to powiedzieć, że w tej sytuacji takie wypowiedzi po prostu oceniają możliwości ludzi, którzy wypowiadają się w takiej sprawie. Nie można tak mówić, to wszystko zależy przecież od strony amerykańskiej, umowa jest podpisana, zrobiliśmy wszystko, a może nawet jeszcze więcej. I osobiście premier angażował się i w rozmowy w Radzikowie, w przekonywanie, pamiętacie państwo, opinii publicznej do tarczy w tym miejscu. Zrobiliśmy wszystko, wszystko i jeszcze więcej. To jest decyzja po stronie amerykańskiej. No, tak bywa, że... mówiliśmy o tym zresztą, że zmiana administracji może wywołać perturbacje i zmianę podejścia Amerykanów do tej kwestii i tak się stało. Ale co do tego ma rząd polski i rząd czeski? To jest coś absurdalnego, żeby w ogóle w ten sposób oceniać (...)

    J.U.: Minister Waszczykowski mówi: „Ekipa Tuska wie, że instalacji w Polsce tarczy nie będzie”. Czy pan rzeczywiście to wie?

    G.S.: Nie wiem. Jeżeli nie wiedzą tego Amerykanie, to skąd mogą wiedzieć Polacy czy Czesi? Chyba że minister Waszczykowski...

    J.U.: A jest pan przekonany, że Amerykanie tego nie wiedzą, że tam nie zostały już podjęte decyzje?

    G.S.: Oni kalkulują, znaczy jeżeli chcą się wycofać czy chcą zmienić tę decyzję, to też nie jest proste, bo to są zobowiązania, to są umowy, więc oni muszą w bardzo taki poważny sposób dojść do tej zmiany decyzji. Ja nie chcę... To jest teraz problem amerykański i będziemy czekać, jak go rozwiążą. My mamy podpisaną umowę i jesteśmy gotowi na jej realizację.

    H.S.: Panie premierze, po odejściu pana zastępcy Antoniego Podolskiego wiele spekulacji na temat przyczyn. Ja zacytuję fragment dziennika Polska dzisiejszy: „W ministerstwie pojawia się bardzo prozaiczne wyjaśnienie czy bardziej prozaiczne wyjaśnienie: Podolski odszedł do biznesu, by więcej zarabiać, ale i uniknąć problemów, które czekają MSWiA w najbliższej przyszłości. Tego resortu dotknęły ogromne cięcia związane z korektami budżetu na rok 2009 i dotkną jeszcze większe w 2010 roku”. Co pan na taką opinię?

    G.S.: Nie wiem, skąd dziennikarz Polski ma wiedzę na temat budżetu MSWiA na 2010. Odejście rzeczywiście... ja się umawiałem z ministrem Podolskim wcześniej, już miesiące wcześniej. On chciał odejść, chciał zakończyć misję przyjęciem ustawy o zarządzaniu kryzysowym, bo tym się zajmował w ministerstwie. Rzeczywiście jest tak, to były powody prywatne i tak się czasami dzieje, w administracji... administracja nie rozpieszcza. Jeżeli bardziej traktował to jako misję, jako pomoc w wielkim projekcie (...)

    H.S.: No, jest blisko związany z posłem Biernackim, a tego pan podobno nie lubi.

    G.S.: [śmieje się] Lubię ministra Biernackiego, lubię i bardzo cenię ministra Podolskiego, który jest naprawdę dobrym urzędnikiem. Wybrał inaczej, ale szanuję wolny wybór ludzi. I zawsze jeżeli będzie chciał współpracować, tak się zresztą umówiliśmy, zawsze drzwi ministerstwa będą otwarte, bo to rzeczywiście wysokiej klasy fachowiec. Natomiast tak czasami bywa, są wybory (...)

    H.S.: A te problemy, które czekają resort?

    G.S.: Finansowe? No, te problemy były i są, ale one są problemami budżetu. Wszyscy mają te kłopoty, wszystkie ministerstwa, będziemy sobie radzić. To nie są proste rzeczy, no ale to jest nasza odpowiedzialność.

    H.S.: Jeszcze na zakończenie, proszę o krótką odpowiedź – czy zmienił pan swój stosunek do Biura Bezpieczeństwa Narodowego i czy coś się zmieniło, jeśli chodzi o deklarację, że do końca kadencji prezydenta Kaczyńskiego i szefa BBN nie będzie pan wnioskował o nominacje?

    G.S.: Nic się nie zmieniło i będę tutaj bardzo konsekwentny, dlatego że uważam, że nie można robić polityki nominacyjnej, to nie jest domena polityki, ja z szacunku dla ludzi, którzy otrzymują nominacje i awanse, i tak to traktuję.

    J.U.: Bardzo dziękujemy za wizytę w studiu i za tę rozmowę. Grzegorz Schetyna, Wicepremier, Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, w Sygnałach Dnia.

    G.S.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)