Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 05.02.2008

Wizyta w Moskwie ma być precyzyjna, jasna i otwarta

Łatwiej jest podejmować najtrudniejsze problemy w relacjach polsko-rosyjskich, jeżeli mówi się pełnym głosem po konsultacjach z prezydentem.

Jacek Karnowski: Wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Dzień dobry, panie premierze.

Grzegorz Schetyna: Kłaniam się, dzień dobry państwu.

J.K.: Panie premierze, Stefan Meller nie żyje, były minister spraw zagranicznych, były ambasador wieloletni w Paryżu i także ambasador w Moskwie.

G.S.: Tak, wielka postać polskiej polityki. To taki cios, który wszyscy będziemy odczuwać. Ja pamiętam miałem jeszcze kontakt wtedy z ambasadorem Mellerem w Paryżu w latach 90., wcześniej jako student z jego książkami. To bardzo smutny dzień.

J.K.: Był ambasadorem w Moskwie, potem za jego rządów w MSZ zaczęło się to pogarszanie stosunków... znaczy za jego ambasadorowania w Moskwie zaczęło się pogarszanie stosunków, później był ministrem spraw zagranicznych w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Wczoraj mieliśmy spotkanie prezydent-premier poświęcone właśnie polityce wschodniej przed wizytą Donalda Tuska w Moskwie. Prezydent mówi: „To była dobra rozmowa”. Jak to spotkanie wygląda z punktu widzenia strony rządowej?

G.S.: To było niezbędne spotkanie. Zależało nam na tym, żeby przed taką ważną wizytą żebyśmy mogli mówić o wspólnym sygnale prezydenta, premiera, o przyszłości tak ważnych relacji jak polsko-rosyjskie. Tak jak pan mówi, te zaszłości nie są najlepsze, ale to jest przede wszystkim wina ostatnich rządów i to są lata zaniedbań. Dzisiaj przychodzi czas, że będziemy powoli, mam nadzieję, że wspólnie, jestem przekonany, że wspólnie, także z Pałacem Prezydenckim odmieniać te relacje, bo chodzi o to, żeby także z Rosją móc rozmawiać, znajdować tematy, odnajdywać problemy i je rozwiązywać. Temu służyć będzie ta wizyta i jestem przekonany, że to wczorajsze spotkanie było ważne i potrzebne.

J.K.: Donald Tusk poprosił o to spotkanie. Czy to znaczy, że potrzebował mocnego mandatu politycznego, a więc także poparcia prezydenta przed tą wizytą?

G.S.: Na pewno tak, ale też chciał podkreślić, że pewne kwestie, na pewno polityka zagraniczna powinna być wyłączona spoza bieżących różnic, utarczek czy problemów wewnętrznych. Tak czasami bywa, że nie zawsze, nie we wszystkim się zgadzamy, powiem delikatnie, tu, w polityce wewnętrznej. Polityka zagraniczna powinna być artykułowana jednym głosem. Temu miało służyć to spotkanie i moim zdaniem spełniło swoją rolę.

J.K.: Prezydent mówi: „Po raz pierwszy jestem szeroko konsultowany w sprawie polityki zagranicznej”. Czy to oznacza, że teraz już stale będzie szeroko konsultowany prezydent?

G.S.: Bardzo byśmy chcieli tutaj, żeby móc mówić właśnie o takich sprawach, o tych relacjach, które poprawiają się, ale są po prostu pełną rozmową, wymianą informacji, poszukiwaniem dobrych rozwiązań. Na synergii i porozumieniu powinna być oparta polityka zagraniczna. Mam nadzieję, że ta wczorajsza rozmowa jest dobrym znakiem na przyszłość, że to będzie obyczaj, że panowie będą ustalać strategie następnych spotkań także.

J.K.: Lech Kaczyński mówi: „Jesteśmy bliżsi, bliżsi sobie niż dotychczas w kwestii polityki wschodniej”. Czy pan może powiedzieć, panie premierze, w czym konkretnie ta bliskość się pojawia? W których obszarach stanowisko uległo zbliżeniu?

G.S.: A, to nie chciałbym o tym... To rzeczywiście wewnętrzna rozmowa, ona ma przygotowywać tę wizytę, szczególnie że te sygnały, które w ciągu ostatnich dniach pojawiają się w prasie, w mediach, także czy głównie rosyjskich, pokazują, że nie tylko przyjaciele są po tamtej stronie, to znaczy zależy wielu też, żeby ta wizyta nie zakończyła się sukcesem. Zostawmy to, te niuanse i całą konstrukcję tej wizyty zostawmy już Donaldowi Tuskowi. Ja jestem przekonany, że będziemy mogli mówić po piątku, że to była dobra wizyta i ona rzeczywiście otworzyła nowy etap naszych relacji.

J.K.: No właśnie, mieliśmy wypowiedzi, ostre wypowiedzi przedstawiciela Rosji przy NATO przypominające, wypominające Polsce ofiary drugiej wojny światowej. No, takie bardzo mocne ostrzeżenie. Potem rosyjska prasa, Nieziawisimmaja Gazieta konkretnie informuje o tym, że NKWD nie używało takiej amunicji, jaka była użyta w Katyniu ani takiego sznurka, czyli że to Niemcy odpowiadają. Bardzo szokująca negacja Katynia. Czy to wszystko oznacza, że rząd Donalda Tuska troszeczkę zmienia politykę wschodnią? Kończy się polityka uśmiechów? Zaczyna dostrzegać, że Rosja gra także ostro i nie zawsze fair?

G.S.: Tak, ale co innego sygnały prasowe, medialne. To zawsze tak jest, że kilka dni przed wizytą, przed godziną zero tworzy się taką atmosferę, która potem nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. My zawsze mówiliśmy, że polska polityka zagraniczna musi być bardzo precyzyjna, jasna, ale musi pokazywać także naszą otwartość. I taka będzie ta wizyta. I łatwiej, oczywiście, jest przeprowadzać tę wizytę, podejmować najtrudniejsze problemy w relacjach polsko-rosyjskich, jeżeli mówi się pełnym głosem, mówi się pełnym głosem po konsultacjach z Pałacem Prezydenckim, z prezydentem.

J.K.: Panie premierze, ale jest ta korekta polityki zagranicznej? Może pan potwierdzić, że nastąpiło przemyślenie pewnych wątków?

G.S.: Wie pan, ja myślę, że też sytuacja zewnętrzna ona się zmienia, jest bardzo dynamiczna. Ja nie chcę mówić o korekcie, bo pan by wymuszał na mnie, nie wiem, informacje, że myśmy bardzo... że ta polityka rządu Tuska była bardzo taka otwarta i spolegliwa, a teraz się utwardza.

J.K.: To ja nie będę wymuszał, a pan potwierdzi, że jest korekta.

G.S.: Nie chcę, ja powiem tylko, że ten piątek określi, jaka jest ta polityka. Wcześniej to była polityka gestów, ocieplenia i otwarcia, powrotu do rozmowy, powrotu do relacji normalnych. I zawsze mówiliśmy, że polityka tego rządu nie jest polityką zaciśniętych zębów. W polityce zagranicznej, w rozmowie z sąsiadami, szczególnie tak ważnymi jak Rosja, nie można rozmawiać z zaciśniętymi zębami. Staraliśmy się to zrobić. Efektem tej zmiany jest doprowadzenie do tej wizyty. Jakie będą efekty tej wizyty? Ja myślę, że spore, ale porozmawiamy o tym po piątku. Nie chcę przesądzać przed piątkiem, nie chcę przesądzać, że możemy mówić o zmianie polityki, o sukcesie dyplomatycznym, o nowym początku. Mam nadzieję, że tak będzie, bo te dobre relacje w polityce zagranicznej po prostu są nam potrzebne, szczególnie w kontekście ostatniej wizyty ministra Radosława Sikorskiego w Stanach Zjednoczonych.

J.K.: To jeszcze pytanie techniczne: czy Władimir Putin przyjmie premiera Donalda Tuska? Gdyby to było formalnie zgodnie z protokołem, to premier jest odpowiednikiem polskiego premiera, a nie realny władca Rosji, czyli Władimir Putin.

G.S.: Ale dobrze pan wie, jak ważne są gesty, takie gesty w polityce zagranicznej. Mam nadzieję, że dojdzie do spotkania premiera Tuska z prezydentem Putinem.

J.K.: Dużo rozmawiamy o polityce zagranicznej, ale to jest taki czas, gdy wiele spraw się rozstrzyga, spraw, które na lata mogą określić pozycję międzynarodową Polski. Między innymi dziś wizyta w Warszawie Berndta Neumanna (to jest minister stanu ds. kultury niemieckiego rządu) w sprawie Widocznego Znaku, który ma upamiętnić los przesiedlonych Niemców. Pytanie: czy Polska zgodzi się na udział kogokolwiek z wypędzonych, ze środowisk wypędzonych w tym projekcie?

G.S.: To trudno powiedzieć, bo ten problem jest też emocjonalny, może zbyt emocjonalny w Polsce i w Niemczech. Ja uważam, że im mniej emocji i wspomnień, a więcej racji stanu i myślenia o przyszłości, tym lepiej. I uważam, że powinniśmy pilnować, żeby porozumienie tego dotyczące, czyli upamiętnienia wypędzonych, wypędzeń w ogóle, było myśleniem o przyszłości, a nie powrotem do resentymentów, bo to nikomu nie służy. I to zaangażowanie niemieckie, strony niemieckiej, właśnie wypędzonych, moim zdaniem źle wpływało przez lata na znalezienie porozumienia w tej sprawie.

J.K.: Ale ono nie słabnie.

G.S.: Ale mam nadzieję, że... tutaj wierzę w zmysł i w spojrzenie takie racjonalne kanclerz Merkel i wydaje mi się, że znajdziemy tu porozumienie. To jest dla nas ważna rzecz, ale równie ważna jest kwestia roszczeń. Nie chcę otwierać teraz... bo rzeczywiście byśmy mówili tylko o polityce zagranicznej. To jest sprawa, która jest dla nas ogromnie ważna, ale tutaj nie będzie ustępstw z naszej strony. My chcemy tę sprawę bardzo wyraźnie nazywać i mówić o porozumieniu, ale także o pamięci, wspólnej pamięci.

J.K.: To jeszcze pytanie dotyczące muzeów, bo Niemcy forsują Widoczny Znak, no a w Polsce minister kultury Bogdan Zdrojewski zawiesza czy rezygnuje z budowy Muzeum Ziem Zachodnich i Muzeum Historii Polski. Były minister Kazimierz Ujazdowski bardzo się oburza, no i pokazując na przykład niemiecki, mówi on i wielu publicystów, że to nie jest tak, że polityka historyczna we współczesnym świecie umarła. No, Niemcy prowadzą bardzo agresywnie politykę historyczną.

G.S.: Ja jestem także... Rozumiem politykę historyczną i uważam, że jest ważna. Problem Muzeum Ziem Zachodnich nie jest problemem takim, że rząd, nasz rząd czy minister Zdrojewski nie doceniają tej kwestii. To muzeum miało powstać czy miałoby powstać we Wrocławiu, w mieście, które jest nam bliskie i jednocześnie jest symboliczne w pewien sposób jeśli chodzi o stosunki polsko-niemieckie, ale każdy projekt, a szczególnie takie projekty muszą być dobrze przygotowane. I rozumiem, że to wywołało wątpliwości u ministra Zdrojewskiego, nikt nie podważa sensu takiej idei, pokazywania tej sprawy w kontekście właśnie miasta takiego, jak Wrocław, z taką bogatą i wspólną historią. Ale tak jak powiedziałem, każdy projekt musi być merytorycznie uzasadniony, to nie może być tak, że godzimy się na wydawanie publicznych pieniędzy tylko dlatego, że ktoś ma dobry pomysł.

J.K.: Panie premierze, czy w warszawskim Ratuszu dzieje się dobrze? Warszawskie media informują o tym, że ustawiane są konkursy pod konkretne osoby, prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz ustawia konkursy na stanowiska.

G.S.: Ja uważam, że w Warszawie dzieje się, powiem szczerze, że bardzo dobrze, jak widzę, ile inwestycji jest rozpoczętych, jakie są zapisy, jak Warszawa robi w cudzysłowie „zamach”, ale taki pozytywny, dla warszawiaków na metro, na pieniądze europejskie, na inwestycje wielkie, to nigdy tego nie było. Więc tu oceniam Warszawę bardzo dobrze i zupełnie inaczej niż przez poprzednie lata. Natomiast ja powiem panu wprost – konkursy na najbliższych współpracowników, na stanowiska, które są związane z prezydentem, z osobą, która jest odpowiedzialna za projekt, w tym wypadku z prezydentem m.st. Warszawy, ja się dziwię, że narzucane są postępowania konkursowe, jeżeli tak naprawdę prezydent miast powinien pracować z ludźmi, których wybiera, z którymi chce współpracować. Nie powinien ich szukać, nie wiem, z rynku, ściągać z firm. To najbliższe otoczenie, któremu trzeba bezwzględnie ufać, z którym trzeba rozumieć się bez słów czasami, powinno być wskazane i wynikać z wieloletniej współpracy i zaufania.

J.K.: Ale jak już jest konkurs, to po co go ustawiać?

G.S.: Więc ja się dziwię i powiem szczerze, że samo to postępowanie konkursowe mnie dziwi. Jeżeli ustawiać... Znaczy ja znam tę tezę, czekam na odpowiedź ze strony Ratusza, ale tak jak powiedziałem, je uważam, że postępowanie konkursowe jest niezrozumiałe. Czy jest ustawiane? Niech obiektywnie zostanie to ocenione, czy ono jest ustawiane, czy nie. Ja uważam, że nie ma potrzeby, ponieważ wystarczyłoby wskazanie po prostu osoby, z którą chce się współpracować.

J.K.: Dzisiejsza Trybuna, strona 1 i pytanie dziennikarza do Jerzego Szmajdzińskiego, wicemarszałka Sejmu z Lewicy i Demokratów: „Jak to jest? Donald Tusk obiecywał Polakom pracującym za granicą tzw. abolicję podatkową, a LiD wykonuje za niego robotę i zgłasza w Sejmie ustawę w tej sprawie”.

G.S.: Tak, to jest kwestia... To pewnie trzeba pytać marszałka Szmajdzińskiego. Jest ten projekt, pracujemy nad projektem, zastanawiamy się tylko, jak mają być te kwestie abolicyjne rozwiązywane. Czy to ma być ustawa, czy ma dotyczyć tylko Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii, czy to mają być decyzje poszczególnych urzędów skarbowych, czy izby skarbowej, czy mają być zindywidualizowane przypadki.

J.K.: Ale to trzeba w miesiąc przyjąć, żeby w roku podatkowym mogło obowiązywać.

G.S.: Wiem, tak, dlatego pracujemy nad tym i czekamy na ekspertyzę. Każdy pomysł potwierdzający tak ważną sprawę, jak abolicja podatkowa, jest sensowny i ten także przyjmujemy z otwartością przy naszym... Tak jak powiedziałem, nasz projekt będzie, rządowy projekt będzie rozpatrywany razem z tym zgłoszony m przez posłów. Sprawa jest ważna, bo symboliczna.

J.K.: Panie premierze, jeszcze krótko – czy będą odszkodowania dla przewoźników, którzy stracili na strajku celników? Przedstawiciele przewoźników mówią, że nawet 500 milionów złotych mogą wynieść te odszkodowania.

G.S.: To nie był formalny strajk, więc trudno tutaj znaleźć formalne powody, ale, oczywiście, to jest kwestia, o której będziemy rozmawiać. Dla mnie najważniejsze jest, że ten strajk włoski się zakończył, że granice są odblokowane, że tutaj okazało się, że można rozwiązać tak poważny problem. My wiemy, że trzeba poważnych zmian w służbie celnej, teraz to zrobimy, teraz będziemy te zmiany wprowadzać, realizować te zobowiązanie, które podjęliśmy. Natomiast jeśli chodzi o transportowców, im trzeba przede wszystkim podziękować za cierpliwość i za to, że wytrzymali w tych kolejkach tak dużo dni.

J.K.: A premier Tusk mówi, że w sierpniu będzie ocena dorobku rządu i ewentualne zmiany na stanowiskach. To już bardzo króciutko – pan czuje się bezpiecznie, panie premierze?

G.S.: Jak z panem rozmawiam, to zawsze bezpiecznie. A jak będzie później, to zobaczymy. Do sierpnia dużo czasu.

J.K.: To nie był komplement dla dziennikarza, że pan czuje się bezpiecznie. Postaram się poprawić. Dziękuję bardzo. Grzegorz Schetyna, szef MSWiA, był gościem Sygnałów Dnia.

G.S.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)