Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 17.10.2008

Weto z wdziękiem

Wetować trzeba umieć z wdziękiem, więc nikt teraz nie będzie zdziwiony, jeżeli Polska nie będzie mogła się zgodzić na bieżące propozycje.

Marek Mądrzejewski: Nasz gość: Radosław Sikorski, Minister Spraw Zagranicznych. Witamy serdecznie.

Radosław Sikorski: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

M.M.: Panie ministrze, wczoraj w wywiadzie telewizyjnym powiedział pan: „Gdyby prezydent nie przyjechał do Brukseli, Polska miałaby stuprocentowy sukces, a tak nie jest on pełen”. Co jest sukcesem Polski po tym szczycie?

R.S.: To, że odzyskaliśmy możliwość wetowania pakietu klimatyczno–energetycznego. To jest kwestia o kluczowym znaczeniu dla naszej gospodarki, opartej w 96% na generacji elektryczności z węgla. Mamy najwyższy razem z Estonią wskaźnik węgla w bilansie energetycznym. Tymczasem Komisja Europejska zaproponowała plan, który gdyby miał być wprowadzony, oznaczałby, że Polska poniosłaby gros ceny za dostosowanie się całej Unii Europejskiej do wyśrubowanych standardów ochrony środowiska, czyli zapłacilibyśmy koszt rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych i groziło nam to, że decyzje będą zapadały na szczeblach rad ministerialnych, gdzie głosuje się większością głosów i mogliśmy przegrać. Odzyskaliśmy prawo weta, gdyż udało nam się skonstruować koalicję krajów w podobnej sytuacji, pokazaliśmy naszym partnerom, że mamy i tak tzw. mniejszość blokującą i teraz Komisja będzie musiała zaprezentować plan, który będzie dobry dla klimatu, ale jednocześnie weźmie pod uwagę specyfikę krajów stosunkowo zimnych, jeszcze na dorobku i posiadających węgiel, takich jak Polska.

M.M.: Nie obawia się pan, że zapowiedź weta spowoduje, że znowuż Polska będzie czarną owcą Unii Europejskiej? Kiedy PiS zapowiadał weto, tak właśnie państwo określali tę sytuację?

R.S.: No, okazuje się, że wetować trzeba umieć też z wdziękiem. I my zapowiadamy zawczasu, że oczywiście z tego weta nie chcemy skorzystać. I dlatego w tej chwili będą miały wreszcie miejsce poważne negocjacje, bo do tej pory obiecywano nam różne rzeczy, ale w papierach faktyczne propozycje się nie zmieniały. A więc nikt nie będzie zdziwiony teraz, jeżeli Polska nie będzie mogła się zgodzić na bieżące propozycje. To nie jest nic nowego, że kraje wetują. Chodzi o to, aby wszyscy rozumieli, dlaczego, i że my chcemy doprowadzić do sytuacji, w której weto nie będzie potrzebne.

M.M.: Inne punkty sukcesu, że tak powiem: Lech Wałęsa w Radzie Mędrców, tak? Co jeszcze?

R.S.: No, to było coś, o co rząd zabiegał, aby w Radzie Mędrców, która nakreśli taką strategiczną wizję Unii Europejskiej, był polski przedstawiciel i jest nim najbardziej znany Polak na świecie. Wreszcie w komisji, która przygotuje Europę do stawienia czoła turbulencjom finansowym na rynkach, będzie wicepremier, były minister finansów Polski Leszek Balcerowicz.

M.M.: Ale to była inicjatywa Unii Europejskiej.

R.S.: To była inicjatywa Unii Europejskiej, którą my z chęcią poparliśmy. Wreszcie uzyskaliśmy wszystko to, co chcieliśmy, jeśli chodzi o stosunek do Rosji, do Gruzji. Chcemy wrócić do normalnych relacji z Rosją, ale dopiero wtedy, gdy Rosja wypełni porozumienia, które zawarła z prezydencją Unii Europejskiej i wycofa swoje wojska z Gruzji.

M.M.: A co, wracając do tych słów, które zacytowałem na początku, nie było tą częścią sukcesu brakującą do stu procent i nie było z winy prezydenta?

R.S.: No, była ta kontrowersja co do składu polskiego uczestnictwa na szczycie. To było zupełnie niepotrzebne. I po prostu to zaszkodziło wizerunkowi, który mógł być wizerunkiem kraju, który ma zdolność koalicyjną, pewną zdolność przywódczą, który w Unii Europejskiej reprezentuje nie tylko siebie, ale cały region, i powoduje, że te postulaty są brane poważnie. Tutaj...

M.M.: Prezydent mówi, że pokazał swoim zachowaniem, że była jedność, i ci, którzy liczyli na to, że będą jakieś rozdźwięki tam właśnie, na tym forum, między premierem a prezydentem, zawiedli się.

R.S.: Prezydent rzeczywiście w tym jednym wystąpieniu na kolacji, które miał, o ile wiem, bo przy tym nie byłem, powiedział, że popiera premiera Tuska. Tylko pytanie: czy to było potrzebne? Bo ani konkluzje Rady, ani decyzje, które zapadły, nie byłyby ani o przecinek inne, gdyby nie ta kontrowersja i ta wyprawa.

M.M.: Co zdarzy się dalej, zważywszy na to, że Lech Kaczyński zapowiada swój udział w grudniowym szczycie?

R.S.: No, myśmy podjęli jedyną możliwą decyzję, to znaczy wobec tego, że Kancelaria Prezydenta namówiła pana prezydenta do takiej rozszerzającej interpretacji Konstytucji, my postanowiliśmy twardo trzymać się tego, co się szanuje w Europie, to znaczy terminów, procedur, litery prawa. I stąd takie twarde egzekwowanie tego, że skład delegacji rządowej jest taki, a nie inny. I wiedzieliśmy, że to będzie ze stratą dla naszego wizerunku, bo u nas w ogóle twardego prawa i procedur egzekwowania się generalnie nie lubi, a już w ogóle wobec Kancelarii Prezydenta. Ale uważaliśmy, że to jest konieczne właśnie po to, aby na przyszłość też była jasność, że jest delegacja... w sprawach rządowych delegacja rządowa, zabiera bardzo ważne dla Polski sprawy i nie potrzebuje niechcianej pomocy.

M.M.: Panie ministrze, powiedział pan o tym, że trzeba umieć wetować z wdziękiem. To może egzekwować prawo też?

R.S.: Życzylibyśmy sobie tego. W tym wypadku to nie nastąpiło. Z tego powodu jest nam przykro.

M.M.: Czy podziela pan opinię, że Lech Kaczyński był na tym szczycie osobą prywatną?

R.S.: Nie, nie podzielam. Prezydent jest prezydentem 24 godziny na dobę i należy mu się z tego tytułu szacunek.

M.M.: Przepraszam za takie pytanie. Widział pan dzisiejszy Fakt?

R.S.: Nie rozumiem.

M.M.: Takie pismo, dziennik Fakt, który do jakiejś grupy ludzi dociera. A propos właśnie tego, co prywatne, co publiczne. Fakt oskarża pana, że za prywatne spotkanie zapłacił pan pieniędzmi podatników.

R.S.: Chyba wiem, o co chodzi. Rzeczywiście odbyłem kolację jakiś czas temu z osobą publiczną ze sfer biznesu, z którą omawiałem sprawy promocji gospodarczej naszego kraju, fluktuacji właśnie na rynkach finansowych. Skądinąd przed tą Radą Europejską. Mój sekretariat automatycznie uznał to za spotkanie służbowe. Mam do końca miesiąca decyzję, czy potraktować je jako służbowe czy prywatne. To jest jedna z tych sytuacji, w których może powstać wątpliwość. Zapewne dla świętego spokoju będę chciał uregulować to osobiście.

M.M.: Dziękuję panu serdecznie. Radosław Sikorski, Minister Spraw Zagranicznych, był naszym gościem.

R.S.: Dziękuję.

(J.M.)