Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 09.01.2014

"Swoboda przepływu osób to fundament Unii Europejskiej"

Nie tylko polscy politycy, ale też niemiecki minister krytykuje pomysły brytyjskiego premiera Davida Camerona w sprawie ograniczenia zasiłków socjalnych dla imigrantom.
zdjęcie ilustracyjnezdjęcie ilustracyjneBobby/Flickr

15 stycznia podczas sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego, głównie z inicjatywy polskich polityków, odbędzie się debata o swobodzie przepływu osób w UE. Ma być też głosowana rezolucja. To reakcja na słowa premiera Camerona.

- System społeczny Wielkiej Brytanii bardzo mocno korzysta na polskich imigrantach, którzy wpłacają do niego swoje składki i podatki. Nasi brytyjscy partnerzy dysponują oczywiście swobodą wprowadzania rozwiązań na swoim terenie, natomiast, jeśli chodzi o rozwiązania europejskie, nie widzę potrzeby zmian w tej sprawie - powiedział minister do spraw europejskich Michael Roth.

Niemiecki polityk spotkał się w Warszawie ze swoim polskim odpowiednikiem Piotrem Serafinem. Obaj ministrowie zgodnie uznali, że jedną z podstawowych wartości Unii Europejskiej jest swoboda przepływu osób. - Polska i Niemcy mają w tej sprawie wspólne stanowisko: swoboda przepływu osób jest fundamentem integracji europejskiej i powinna nim pozostać niezależnie od głosów, które pojawiają się dzisiaj w debacie europejskiej - powiedział Piotr Serafin.

Radosław Sikorski: mam nadzieję, że to koniec czepiania się Polaków

To odpowiedź na ostatnie wypowiedzi premiera Davida Camerona w sprawie ograniczenia świadczeń socjalnych dla imigrantów. W niedzielnym wywiadzie dla BBC szef brytyjskiego rządu uznał za niewłaściwe "byśmy komuś z Polski, kto tutaj przyjeżdża i ciężko pracuje (...) musieli płacić dodatek na dziecko dla jego rodziny w Polsce".

W swoim kraju Cameron nie jest odosobniony. Jednoznacznie po jego stronie stanął wicepremier i szef partii liberalno-demokratycznej. - Podobnie jak premier i jak sądzę wielu Brytyjczyków nie całkiem rozumiem, jakie względy przemawiają za tym, by dopuszczać wypłacanie świadczeń na dzieci komuś, czyje dzieci w ogóle nie przebywają w Wielkiej Brytanii. To wygląda na jakąś perwersję - oświadczył Nick Clegg.

Jedna z brytyjskich gazet wyliczyła, że najliczniejszą grupą pobierającą tego typu świadczenie są Polacy. W sumie zasiłki takie otrzymuje około 24 tysięcy rodzin imigrantów z państw unijnych posiadających w sumie około 40 tys. dzieci, z których dwie trzecie (25 659) to dzieci polskie. Za nimi są: dzieci irlandzkie (2609), francuskie (2003), słowackie (1881) oraz litewskie (1772).

Niemiecki minister do spraw europejskich mówił, że jego kraj korzysta na swobodzie przepływu osób i będzie tej zasady bronić. - Chcemy się za nią opowiadać, bo stanowi ona część europejskiej wartości dodanej - dodał Roth.

W obronie wartości europejskich

Zaznaczył też, że Unia Europejska to nie tylko gospodarka i wspólny rynek, ale przede wszystkim wartości. - Wolność, demokracja, państwo prawa, ochrona i zabezpieczenie praw mniejszości, swoboda przepływu osób i pracowników, to nasze podstawowe wartości. Chcemy o nie wspólnie walczyć i to - podkreślam - bezkompromisowo - powiedział niemiecki minister.

Zdaniem Serafina, zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby rząd brytyjski użył argumentu, że musi być zmienione prawo ze względu na liczne nadużycia. W tym przypadku nie ma jednak o tym mowy. -  Ten kto ciężko pracuje, płaci podatki na Wyspach Brytyjskich, ten ma prawo korzystać z sytemu zabezpieczenia społecznego na Wyspach Brytyjskich - podkreślił Serafin.

Także minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył, że nic nie wie, by w sprawie pobierania zasiłków na dzieci przez Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii dochodziło do nadużyć. - Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii i innych krajach płacą tam podatki, płacą tam podatki pośrednie, kupując choćby codziennie różnego rodzaju towary i usługi. Są grupą, która buduje też wzrost gospodarczy poszczególnych gospodarek europejskich - powiedział dziennikarzom.

Gorąca linia: Warszawa-Londyn

W środę wieczorem premier Donald Tusk miał okazję porozmawiać z Davidem Cameronem. - Jeśli premier Cameron chce zmieniać przepisy dotyczące nadmiernej opieki socjalnej, zwyrodniałej, umożliwiającej wykorzystywanie, nadużywanie,  to oczywiście ma prawo to zrobić, ale to nie może dotyczyć jakiejś grupy narodowej, tylko wszystkich potencjalnych beneficjentów tej opieki - powiedział szef rządu.

(źródło: TVN24/x-news)

U brytyjskiego premiera interweniował też prezes PiS. Jarosław Kaczyński również przeprowadził telefoniczną rozmowę z Cameronem. Na niewiele się to zdało. Biuro prasowe brytyjskiego premiera podało, że Cameron podtrzymał swoje od dawna znane stanowisko , że rezygnacja z kontroli przejściowych w 2004 roku była błędem ówczesnego rządu Tony'ego Blaira.

(źródło: TVN24/x-news)

"Trzeba przeciwstawić się konserwatywnemu szaleństwu"

- Wierzę w to, że wspólnie uda nam się przeciwstawić konserwatywnemu szaleństwu, które w imię przypodobania się grupie wyborców, atakuje i stygmatyzuje grupę narodową - w tym wypadku moich rodaków - i wypacza sens funkcjonowania Unii Europejskiej" - to fragment listu, jaki szef SLD Leszek Miller wysłał do do Blaira.

Zdaniem Millera, kwestia zasiłków stała się tematem przedwyborczej kampanii Camerona. - Każdy kraj ma prawo do własnego prawodawstwa, ale piętnowanie i stygmatyzowanie jakiejkolwiek grupy narodowej musi budzić najwyższą dezaprobatę. David Cameron staje w gronie tych przywódców, którzy chcą cynicznie zbijać kapitał polityczny na powrocie do narodowych egoizmów i uprzedzeń - oburza się były premier.
Miller liczy, że Blair przyjmie jego zaproszenie i przyjedzie do Polski. To właśnie ten brytyjski polityk za czasów gdy był szefem rządu zdecydował o otwarciu rynku pracy dla Polaków od pierwszego dnia członkostwa w Unii. Według lidera SLD, to ta decyzja "stała się przedmiotem ataku i gry politycznej".

IAR/PAP/asop