Powieści na antenie

"Bardzo długi marzec"

Ostatnia aktualizacja: 11.03.2022 11:00
W cyklu "To się czyta" w tygodniu 7-11.03 zaprosiliśmy Państwa do wysłuchania fragmentów wydanej miesiąc temu powieści "Bardzo długi marzec", której autorem jest Andrzej Dziurawiec. Czytał Krzysztof Kwiatkowski.
Krzysztof Kwiatkowski
Krzysztof KwiatkowskiFoto: Wojciech Kusiński/Polskie Radio

Książka "Bardzo długi marzec" to opowieść o miłości zdeptanej przez historię.

Akcja toczy się w Warszawie w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Nastoletni Adam Sander jest uczniem dobrego warszawskiego liceum. Nawiązuje i zrywa przyjaźnie, przeżywa pierwszą miłość, poznaje moc muzyki Stonesów i taniego alkoholu, ale także brutalnie konfrontuje się z historią. Wydarzenia marcowe, inicjowane przez władze komunistyczne wystąpienia antysemickie i ataki milicjantów na studentów Uniwersytetu Warszawskiego powodują, że Adam musi poznać korzenie swojej rodziny i znaleźć odpowiedź na pytanie, kim właściwie jest…

To poruszająca historia o dojrzewaniu i przedwczesnym wkraczaniu w dorosłość, w której jedną z bohaterek jest Warszawa – ponura, przytłoczona PRL-owską szarzyzną, ale zarazem wibrująca energią młodych ludzi pragnących dla siebie pełniejszego życia.

"Romeo i Julia w czasach zarazy"
Feliks Falk, reżyser

"Bardzo dobra książka. Bardzo! W nastroju, w grozie, atmosferze. Bardzo mocna i prawdziwa"
Wacław Holewiński, pisarz

[opis pochodzi od wydawcy]

Andrzej Dziurawiec to nie tylko powieściopisarz, ale również scenarzysta filmowy ("Karate po polsku", "Zakład"), dramaturg ("Trumna nie lubi stać pusta", "Czarny Punkt"). Jest laureatem pierwszej polskiej edycji konkursu scenariuszowego Hartley-Merill ("Judasz ze Lwowa"). Publikował m.in. we "Frankfurter Allgemeine Zeitung","Odrze", "Dialogu", "Poezji" i "Nowym Wyrazie".

Rozmowa z autorem. Posłuchaj >>>


Posłuchaj
09:53 To się czyta Dwójka 7 marzec 2022 10_59_59.mp3 Andrzej Dziurawiec "Bardzo długi marzec". Czyta Krzysztof Kwiatkowski - fragm. 1. (To się czyta/Dwójka)

09:52 To się czyta Dwójka 8 marzec 2022 11_00_20.mp3 Andrzej Dziurawiec "Bardzo długi marzec". Czyta Krzysztof Kwiatkowski - fragm. 2. (To się czyta/Dwójka)

09:41 Dwojka_To_sie_czyta 2022_03_09-11-02-33.mp3 Andrzej Dziurawiec "Bardzo długi marzec". Czyta Krzysztof Kwiatkowski - fragm. 3.

09:50 To się czyta Dwójka 10 marzec 2022 11_02_34.mp3 Andrzej Dziurawiec "Bardzo długi marzec". Czyta Krzysztof Kwiatkowski - fragm. 4. (To się czyta/Dwójka)

09:54 To się czyta Dwójka 11 marzec 2022 11_00_32.mp3 Andrzej Dziurawiec "Bardzo długi marzec". Czyta Krzysztof Kwiatkowski - fragm. 5. (To się czyta/Dwójka)

     

***

Tytuł audycji: To się czyta

Przygotowała: Elżbieta Łukomska

Data emisji: 7.03-11.03.2022

Godzina emisji: 11.00

Czytaj także

Słynny nieznany twórca. Jerzy Andrzejewski i legenda, której nie było

19.08.2024 05:52
Zawsze chciał być pisarzem. Najlepiej: wielkim pisarzem. Był gotów wiele poświęcić, by jego książki były czytane i wydawane. Wciąż myślał o swojej sławie. Ale ona go opuściła. Choć był jednym z najbardziej znanych polskich autorów XX wieku, dziś niewielu o nim pamięta.
Jerzy Andrzejewski w swoim warszawskim domu w sierpniu 1981 roku
Jerzy Andrzejewski w swoim warszawskim domu w sierpniu 1981 rokuFoto: PAP/Irena Jarosińska

105 lat temu, 19 sierpnia 1919 roku, urodził się Jerzy Andrzejewski.

Był postacią niejednoznaczną, a jego zwroty światopoglądowe i artystyczne zaskakiwały wszystkich. Przed wojną obwołany "pisarzem katolickim", po wojnie był piewcą nowego ładu politycznego w epoce stalinowskiej, by w następnych dekadach stać się jednym z najodważniejszych intelektualistów w szeregach opozycji demokratycznej. W latach 50. był członkiem PZPR i posłem na sejm PRL, a w latach 70. współzałożycielem Komitetu Obrony Robotników. Jego najsłynniejsze dzieła to "Ład serca", "Popiół i diament", "Bramy raju", "Miazga" i scenariusz kultowego filmu Andrzeja Wajdy "Niewinni czarodzieje". Każdy z tych tekstów napisany jest w innym stylu.


Posłuchaj
00:58 3367 Andrzejewski początki pisarskie + ulubione książki 20.05.1959.mp3 Jerzy Andrzejewski opowiada Annie Retmaniak o swoich literackich początkach i o tym, które swoje książki lubi najbardziej (PR, 1959)

00:30 3367 Andrzejewski Niewinni czarodzieje 20.05.1959.mp3 Jerzy Andrzejewski o pracy nad scenariuszem filmu "Niewinni czarodzieje" (PR, 1959)

  

Niezupełnie noblista

Nie ma statystyk dotyczących czytelniczej popularności Jerzego Andrzejewskiego, ale wydaje się, że większość odbiorców zapomniała o tym autorze. Jego postać nie jest dzisiaj tak obecna w przestrzeni publicznej, jak innych literackich znakomitości z jego pokolenia - Gombrowicza, Iwaszkiewicza czy Miłosza. A przecież sława, jaką pisarz cieszył się w ciągu 50 lat twórczej aktywności, była za jego życia porównywalna z pozycją tamtej trójki. Co więcej, Andrzejewski miał tę przewagę nad autorami emigracyjnymi, że jego twórczość, nawet gdy był objęty zapisem cenzorskim, była dostępna polskim czytelnikom bez ograniczeń. W końcu "Popiół i diament" był przez dekady szkolną lekturą.

Andrzejewskiego wydawano także za granicą. Przekłady jego tekstów ukazały się w około 30 językach – m.in. angielskim, niemieckim, włoskim, francuskim, hiszpańskim, portugalskim, szwedzkim, czeskim, rumuńskim, węgierskim, rosyjskim i japońskim. Cztery utwory pisarza doczekały się ekranizacji. To "Popiół i diament", "Bramy raju" i "Wielki tydzień" w reżyserii Andrzeja Wajdy oraz "Ciemności kryją ziemię", hiszpańsko-niemiecka koprodukcja autorstwa słowackiego reżysera Stanislava Barabáša.


Posłuchaj
13:51 669 09 Wajda o Andrzejewskim 2009.mp3 Andrzej Wajda: Jerzy Andrzejewski próbował odegrać taką rolę, jaką odegrał Tomasz Mann. Nie satysfakcjonowało go, że ma swoje miejsce w Polsce. Bardzo chciał zaistnieć w Paryżu (PR, 2009)

 

Jarosław Iwaszkiewicz wspomina w dziennikach, że w środowisku literackim PRL uważano Andrzejewskiego za murowanego kandydata do literackiej nagrody Nobla. Iwaszkiewicz podzielał to zdanie. Ale chyba najbardziej wierzył w to sam Andrzejewski, bo gdy Nobla w 1980 roku dostał Czesław Miłosz, autor "Miazgi" w komentarzu dla "Życia Warszawy" powiedział: "ta nagroda powinna być podzielona między Miłosza i mnie, bo obaj jesteśmy wybitni w dwóch różnych rodzajach". Wypowiedź ta wywołała ogólną wesołość i stała się powodem do kpin, choć Miłosz podczas wizyty w Polsce w 1981 roku bronił Andrzejewskiego, stwierdzając wprost, że Nobel "mu się należy".

"Pośmiertne życie naszego dzieła"

W rozmowie z Jackiem Trznadlem zawartej w tomie "Hańba domowa" Jerzy Andrzejewski przywołał metaforę pisarskiego czyśćca, przez który musi przejść dzieło autora po jego śmierci. "Potem dopiero będzie zdecydowane, czy pójdzie do nieba czy do piekła. Oczywiście, większość idzie do piekła. Piekłem w tej dziedzinie jest zapomnienie. Tylko wybrani dostają się do nieba pamięci" – mówił we wrześniu w 1981 roku, niespełna dwa lata przed śmiercią. Sprawa ta zajmowała jednak Andrzejewskiego już wcześniej. 15 października 1966 roku Iwaszkiewicz zrelacjonował w dzienniku rozmowę, w której Jerzy Andrzejewski zastanawiał się, "jakie będzie pośmiertne życie naszego dzieła". Dla autora "Popiołu i diamentu" musiało być to niezwykle ważne. Iwaszkiewicz z kolei bagatelizował sprawę: "Cóż mnie to może obchodzić, co będzie po mnie?".

Po latach możemy przyznać, że dzieło Iwaszkiewicza wyszło z czyśćca obronną ręką. Oczywiście to wcale nie musi znaczyć, że jest czytany, ale mówi się o nim i pisze nie tylko w środowisku akademickim. Publikacja jego prywatnych zapisków była sporym wydarzeniem literackim na początku XXI wieku. Tymczasem książki Andrzejewskiego popularne są w bardzo wąskim - i coraz węższym - kręgu odbiorców. O jego dzienniki intymne nikt nawet nie pyta. Wszystko wskazuje na to, że dorobek twórcy "Bram raju" trafił prosto do piekła, gdzie zaglądają tylko poloniści oraz pasjonaci polskiej literatury XX-wiecznej.

Dlaczego? Poruszane przez Andrzejewskiego uniwersalne tematy i opisywane przezeń dylematy moralne wcale się nie zestarzały. Jego nowoczesną prozę świetnie się czyta, a jej dramaturgiczna konstrukcja sprawia, że fabuły jego książek przypominają filmy. Nic dziwnego, że tak chętnie je ekranizowano. Goszcząc w Polskim Radiu w 1963 roku, Jerzy Andrzejewski podkreślił, że "forma dramatyczna" narracji jest mu najbliższa i że najbardziej odpowiada mu "zagęszczenie zdarzeń, które posiadają już jakieś zaplecze".


Posłuchaj
05:48 17122 Andrzejewski dramatyzacja fabuły 11.09.1963.mp3 Jerzy Andrzejewski: nigdy samodzielnie nie napisałem utworu dramatycznego, ale element dramatyczny bardzo silnie istnieje w mojej prozie (PR, 1963)

 

Można przypuszczać, że za współczesną nieobecnością dzieła Andrzejewskiego stoi silny związek tego dzieła z komunistyczną przeszłością, którego centrum stanowił przekłamujący polską historię "Popiół i diament", lekturowa zmora kilkudziesięciu roczników uczniów. Istnieją jednak inni autorzy zhańbieni poparciem dla stalinizmu, którzy nie zniknęli tak łatwo z naszej świadomości. Skomplikowana biografia bywa wręcz paliwem dla kontrowersji, które podtrzymują zainteresowanie ich osobami. Jeszcze w 2000 roku Dariusz Nowacki w znakomitej pracy "»Ja« nieuniknione" wykazywał, że w mówieniu o pisarzu na pierwszy plan wysuwa się jego biografia, a dorobek literacki kryje się w cieniu rzucanym przez "sprawę Andrzejewskiego". Ale dziś nawet ona chyba niewielu obchodzi. O Andrzejewskiego nikt już się nie kłóci.

Przyczyna może więc leżeć zupełnie gdzie indziej. Przyczyną może być to, że Jerzy Andrzejewski nie zdołał skonstruować przekonującej i spójnej legendy na swój temat. Być może to największy paradoks związany z postacią tego pisarza, którego przez większość życia (podobnie jak wielu innych twórców) zajmowało właśnie tworzenie własnej legendy.


Posłuchaj
06:33 17122 Andrzejewski ja sam jestem tematem 11.09.1963.mp3 Jerzy Andrzejewski: tematem moich książek zawsze właściwie jestem ja sam i mój sposób patrzenia (PR, 1963)

 

Portret mężczyzny w masce

– Widzę pokrewieństwo pomiędzy uprawianiem rzemiosła pisarskiego i uprawianiem rzemiosła aktorskiego – mówił Andrzejewski w Polskim Radiu w 1981 roku. Rok wcześniej w dzienniku literackim "Gra z cieniem" publikowanym w "Literaturze" rozwinął tę myśl w taki sposób:

"Maski, więc gra, w sposób równie wrogi, jak miłosny, są związane z twórczością literacką (…).  Z chwilą, gdy przysłanianie własnej twarzy maskami przestaje mnie bawić i w ogóle interesować – wygasa we mnie potrzeba literackiej fikcji. Zamiera potrzeba literatury. Agonia komedianctwa uśmierca pisarza (…). Wcale mnie nie oburza lub gorszy, przeciwnie: raczej wzrusza, iż literatura wynika z oszukańczych sztuczek, z komedianctwa i pozy".


Posłuchaj
01:11 pr ii 6841 Andrzejewski pisarz to aktor 1981.mp3 Jerzy Andrzejewski: uprawianie sztuki pisarskiej jest bezwstydem - zwłaszcza takiej, w której pisarz angażuje swoją osobowość (PR, 1981)

 

Urodzony 19 sierpnia 1909 roku w Warszawie Jerzy Andrzejewski poświęcił za młodu sporo czasu na poszukiwanie pozy, którą mógłby przyjąć. W końcu to ona go znalazła. Po świetnie przyjętym "Ładzie serca" (1938) przypięto mu łatkę "pisarza katolickiego", a on szybko zaakceptował to określenie. Niektórzy uważali, że było to niezbyt szczere. "Katolicyzm jego nie był niczym więcej niż maską, którą się posłużył" - napisał Czesław Miłosz w "Zniewolonym umyśle", gdzie Andrzejewskiemu nadał pseudonim "Alfa".

Młody twórca jednak z zapałem odgrywał swoją rolę. Godność, jaką mu nadano, uprawniała go w jego mniemaniu do pouczania innych. "Chciał być pisarzem - autorytetem moralnym" - zauważył Miłosz. Andrzejewski chętnie wypowiadał się w imieniu wszystkich piszących rówieśników, moralizował, dawał wskazówki, jak należy pisać. To bardzo nie podobało się m.in. Witoldowi Gombrowiczowi, który wykorzystywał każdą okazję, by zakpić z Andrzejewskiego.

Potem przyszła wojna. Andrzejewski pisał niewiele, za to wielokrotnie, co poświadczał Czesław Miłosz, wykazywał się nadzwyczajną odwagą moralną i chyba tylko szczęśliwym zbiegom okoliczności zawdzięczał, że dożył 1945 roku. Odegrał kluczową rolę w organizowaniu zagranicznej pomocy finansowej dla bezrobotnych artystów, jawnie okazywał pogardę współpracownikom okupanta. To być może jedyny okres, gdy nie musiał nosić maski. Wbrew okolicznościom był szczęśliwy. I zakochany - zarówno w swojej przyszłej żonie Marii Abgarowicz, jak i w Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, poległym niebawem w Powstaniu Warszawskim młodym poecie, którego do końca życia nazywał swoją "największą miłością".

Koniec wojny to wielkie zmiany w życiu całego narodu i tych, którzy chcieli być dla tego narodu przewodnikami. Nowa władza wzywała intelektualistów do wzięcia udziału w wielkim dziele budowy lepszego świata. Andrzejewski był jednym z pierwszych, którzy odpowiedzieli na ten apel. Napisał "Popiół i diament", a potem kilka razy poprawiał utwór, by jeszcze lepiej zaspokoić partyjne wymogi. Nie zadowolił jednak w pełni ani władz, ani rzesz Polaków, którzy tytuł książki przekręcali jako "Gówno i zamęt" (co z satysfakcją odnotowała w dzienniku Maria Dąbrowska). To był jednak zaledwie prolog ideologicznego zaangażowania twórcy.

Żaden pisarz nie artykułował swojej lojalności w taki sposób, jak czynił to Andrzejewski. Treść jego dzieła publicystycznego "Partia i twórczość pisarza" nawet niektórym komunistom wydawała się groteskowa. Andrzejewski pogrążał się coraz bardziej w udowadnianiu swej wierności i coraz silniej czuł, że wpadł w pułapkę. Jej symbolem było spektakularne zdarzenie, które miało miejsce 17 listopada 1952 roku na jubileuszowym wieczorze Marii Dąbrowskiej. Andrzejewski, wygłaszając swój odczyt ku czci pisarki, kątem oka dostrzegł szepczących między sobą działaczy partyjnych. Tak się przeraził popełnieniem jakiejś ideologicznej gafy, że stracił przytomność i osunął się na ziemię.

Podsumowując pierwsze czterdzieści parę lat swojego życia, Andrzejewski powiedział Jackowi Trznadlowi, że był to czas, gdy napędzała go potrzeba wiary. Przed wojną zaspokajał ją katolicyzm, po wojnie zaś marksizm. Choć już na początku lat 50. zaczęła docierać do pisarza świadomość fałszu, w jaki zabrnął, potrzebował jeszcze kilku lat, by dać wyraz swoim wątpliwościom, a potem jeszcze kolejnych kilku, by zacząć stawać po drugiej strony politycznej barykady i upominać się o prawa polskich obywateli.

Zniewolony aktor

W tym przejściowym okresie powstały jedne z najważniejszych dzieł Jerzego Andrzejewskiego. Używając historycznych masek, rozliczał się w nich ze swego udziału w umacnianiu komunistycznej władzy w Polsce. Trzy utwory z tamtych lat: "Ciemności kryją ziemię", "Bramy raju" oraz "Idzie skacząc po górach" (później zwykle wydawane w jednym tomie jako "Trzy opowieści") dokumentują ponadto wzrastającą "aktorską" świadomość autora. Świat tych powieści jest pewną sceną, a narrator zagląda za jej kulisy. To, co tam się dzieje, interesuje go bardziej niż widoczne dla publiczności przedstawienie. W "Ciemności kryją ziemię" (1957) tylko uchyla rąbka kurtyny, w "Bramach raju" (1960) odsłania ją bardziej, w "Idzie skacząc po górach" (1963) zrywa ją zupełnie, opisując świat od jego trywialnego i wstydliwie skrywanego zaplecza.

W ostatniej z tych powieści umieścił zresztą symboliczną scenę - oto wielki malarz w drodze na własny wernisaż ustępuje w drzwiach miejsca młodemu, popularnemu i zadziornemu aktorowi. Wymowa tego fragmentu wynika tyleż z obserwacji przemian kultury zachodniej, w której coraz większą rolę odgrywa gust masowy, co z widzenia życia artysty przez pryzmat teatru. W kolejnych latach motyw aktora, niekiedy ujęty dosłownie, najczęściej jednak poprzez metaforę, powracał w twórczości Andrzejewskiego nie raz. Ukoronowaniem owych teatrologicznych rozmyślań jest "Miazga", w której nie tylko autor i narrator zaglądają za kurtynę - robi to także sam czytelnik, bo kulisy sceny rozciągają się na aktualną (wówczas) rzeczywistość PRL.

Ostatnie kilkanaście lat życia upłynęło Andrzejewskiemu z jednej strony pod znakiem osobistych tragedii, z drugiej zaś chlubnej karty opozycjonisty, dzięki której zrehabilitował się za dawne grzechy. W 1971 roku zmarła jego żona. Pisarz, który już wcześniej zmagał się z alkoholizmem, po tej śmierci jeszcze bardziej pogrążył się w nałogu. Działacze opozycji demokratycznej wiedzieli, że aby coś od Andrzejewskiego uzyskać, trzeba było zgłosić się do niego wcześnie rano, bo pijany był już przed południem.

Zarazem był przecież naczelną postacią antykomunistycznego oporu. Podpisał się pod "Listem 34" w 1964 roku, w 1968 napisał list, w którym zawarł jawny protest przeciw agresji ZSRR na Czechosłowację (ceną za to wystąpienie był zapis cenzury). W 1976 podpisał list przeciwko zmianom w konstytucji PRL. Był współzałożycielem Komitetu Obrony Robotników. Znany w Polsce i za granicą pisarz był istotnym elementem legitymizującym działania rodzących się ruchów opozycyjnych.

Rola walczącego o zwykłych ludzi intelektualisty z pewnością zaspokajała część ambicji Andrzejewskiego. Brak możliwości publikowania napełniał go jednak goryczą. Niektóre książki wydał w oficynach zagranicznych, ale zdawał sobie sprawę, jak bardzo ogranicza to jego dostęp do czytelników w Polsce. Przygnębiony, podejmował niezrozumiałe decyzje, czego emblematycznym dowodem jest historia "Miazgi". Wydano ją najpierw - w słabej jakości - w drugim obiegu. Potem autor prowadził rozmowy w sprawie publikacji z paryską "Kulturą", gdy nagle zaoferowano mu oficjalne wydanie "Miazgi" w Polsce pod warunkiem znaczącego ocenzurowania powieści. Ku zdumieniu wszystkich ten wariant bardzo przypadł do gustu Andrzejewskiemu. Jednocześnie książkę bez cenzury wydano w Londynie.

Owo hamletyzowanie i chwiejność się może wydawać się obserwatorom - zarówno wtedy, jak i dziś - zasadą organizującą życie prywatne i publiczne Jerzego Andrzejewskiego. Tak jakby, rozdarty między sprzecznościami, nie mógł znaleźć dla siebie odpowiedniej formuły, właściwej roli. Próbował oprzeć się na samym sobie, na wewnętrznej sile ducha, tak jak jeden z jego bohaterów - Antonio Ortiz. Sam wyznawał jednak, że jest zbyt słaby na to, by być suwerenną osobą. "Czemu mógłbym służyć najgorzej, to pełnej wolności" – czytamy w jego "Dzienniku paryskim". I być może właśnie dlatego, choć w swoim życiu przymierzył tak wiele masek, nie umiał wybrać tej jednej, pod którą mógłby ukrywać się do dzisiaj.

Zmarł 19 kwietnia 1983 roku w Warszawie, przeżywszy 73 lata.

Michał Czyżewski

***

Korzystałem z książek:
Jerzy Andrzejewski, "Dziennik paryski", Warszawa 2003
Jerzy Andrzejewski, "Gra z cieniem", Warszawa 1987
Jerzy Andrzejewski, "Miazga", Wrocław 2002
Jerzy Andrzejewski, "Trzy opowieści", Warszawa 1973
Anna Dąbrowska, "Dzienniki 1914-1965", Warszawa 2009
Andrzej Franaszek, "Miłosz. Biografia", Kraków 2011
Jarosław Iwaszkiewicz, "Dzienniki 1964-1980", Warszawa 2011
Czesław Miłosz, "Zniewolony umysł", Warszawa 1996
Dariusz Nowacki, "»Ja« nieuniknione. O podmiocie pisarstwa Jerzego Andrzejewskiego", Katowice 2000
Anna Synoradzka, "Andrzejewski", Kraków 1997
Jacek Trznadel, "Hańba domowa. Rozmowy z pisarzami", Lublin 1990

Czytaj także

Marek Nowakowski: celne słowo jest jak obraz, zostaje w pamięci

16.05.2024 05:55
– Żywioł języka mówionego, wraz z kilkoma innymi przyczynami, stał się dla mnie zasadniczym bodźcem do pisania. Celne słowo, nawet jedno, w połączeniu z człowiekiem, jego wyglądem, zachowaniem, działało jak obraz, zostawało w pamięci – mówił Marek Nowakowski w archiwalnym nagraniu Polskiego Radia z 1993 roku.
Marek Nowakowski w 2007 roku
Marek Nowakowski w 2007 rokuFoto: Krzysztof Zuczkowski/Forum

10 lat temu zmarł pisarz Marek Nowakowski, mistrz krótkich form prozatorskich, który w historii literatury zapisał się przede wszystkim barwnymi opowiadaniami z życia warszawskiego świata przestępczego w okresie PRL. Ze względu na tematykę jego dzieł określa się go jako przedstawiciela tzw. realizmu peryferyjnego. A z uwagi na to, że wszystkie jego fabuły rozgrywają się w stolicy, prof. Andrzej Makowiecki nazwał go "najwarszawściejszym z pisarzy".


Posłuchaj
14:58 marek nowakowski___pr ii 15838_tr_0-0_9995332b85eaf68[00].mp3 "Jak ktoś dobrze opowiadał, to się mówiło: nawijaj!". Marek Nowakowski o fascynacji językiem warszawskiej ulicy (PR, 05.02.1993)

 

Z Włoch do miasta

Z Warszawą Marek Nowakowski związany był przez całe życie. Tu się urodził 2 marca 1935 roku. Był synem pary nauczycieli - matematyka i polonistki. Po wojnie rodzina przeniosła się do podwarszawskich Włoch (włączonych do Warszawy w 1951 roku). Miejscowość ta stała się ważnym punktem odniesienia w literackiej biografii Nowakowskiego - tutaj pierwszy raz w życiu ujrzał "idyllyczny obrazek" pisarza pracującego w ogrodzie. O wiele istotniejsze okazały się jednak podróże kolejką WKD do Warszawy, co twórca podkreślał m.in. w audycji Elżbiety Łukomskiej w 2005 roku.

Do pracy w zrujnowanej stolicy dojeżdżali z okolicznych miejscowości różni ludzie. Jednym z nich był pracownik warszawskiej kwiaciarni Benek zwany " Kwiaciarzem", "specjalista od bukietów, wieńców ślubnych i pogrzebowych". Obcowanie z Benkiem stało się dla przyszłego pisarza "dotknięciem sztuki".

Marek Nowakowski PAP 1200.jpg
"Pisał o środowisku, które poznał. Nie musiał wymyślać swoich historii"

– To był dla mnie bardzo silny impuls do pisania, bo Benek był wspaniałym gawędziarzem. Jego mówienie było twórczością. Mówił czystą warszawską cwaniacką gwarą, językiem starych prostych warszawiaków. To mowa ludzi ulicy, przedmieść, ludzi niewykształconych, o której przed wojną mówiło się "język andrusów", a po wojnie "język cwaniaków" – wspominał Marek Nowakowski.


Posłuchaj
37:50 marek nowakowski___124_05_ii_tr_0-0_11949994b8616001[00].mp3 Wspomnienia i opowieści Marka Nowakowskiego w audycji z cyklu "Pisarz, jego pasje i fascynacje" przygotowanej przez Elżbietę Łukomską (PR, 23.01.2005)

 

Zdaniem pisarza najlepsi warszawscy gawędziarze przejawiali ogromny talent twórczy, a ich zdania "działały na wyobraźnię jak mały wybuch". Benek, z którym przyszłego literata połączyła serdeczna relacja, wpływał na wyobraźnię młodzieńca przez wiele lat. Dowodem tej przyjaźni stał się tytuł drugiej książki Marka Nowakowskiego - wydanego w 1961 roku "Benka Kwiaciarza". Wtedy niespełna 30-letni twórca był już głośnym autorem nurtu małego realizmu. Nie doszłoby jednak do tego, gdyby nie pewien rodzinny wieczór przy stole w 1957 roku.


Posłuchaj
58:59 marka nowakowskiego urodziny wśród przyjaciół___192_10_ii_tr_0-0_11286971b862efa9[00].mp3 75. urodziny Marka Nowakowskiego wśród przyjaciół. O pisarzu opowiadają poeta Krzysztof Karasek, historyk literatury prof. Jan Tomkowski, pisarze Wojciech Albiński i Janusz Krasiński oraz prezes Wydawnictwa Iskry Wiesław Uchański (PR, 5.04.2010)

 

"Życzę powodzenia"

– Siedzieliśmy w pokoju stołowym. Rodzice poprawiali zeszyty, a ja jako student miałem się uczyć. I wtedy w jakimś uniesieniu napisałem pierwsze trzy opowiadania, wciąż siedząc przy tym samym stole – opowiadał pisarz w 2005 roku. Nowakowski postanowił podjąć próbę wydrukowania debiutu w jednym z warszawskich wydawnictw. Wybór padł na "Nową Kulturę". – Mały pokój, dwóch redaktorów siedzi przy dwóch biurkach: redaktor działu poezji Artur Międzyrzecki oraz redaktor działu prozy Wilhelm Mach. I dałem te swoje tekściki – mówił.

nowakowski 663 pap.jpg
"Był pisarzem ludzi wykluczonych społecznie"

Przedtem jednak młody pisarz musiał dać swoje rękopisy do przepisania na maszynie. – Na Wilczej w suterenie mieściło się biuro przepisywania podań prowadzone przez małżeństwo – wspominał Marek Nowakowski. – Tam: zdumienie, bo oni na ogół pisali pisma sądowe, jakieś akty, a ja przyniosłem im coś dziwnego. Ale zachowali się ładnie. Jak to przepisali, zresztą niewprawnie, łącząc dialogi z opisem, popatrzyli na mnie z zastanowieniem i pan z tego biura powiedział: życzę powodzenia – dodał pisarz.

Opowiadanie, którym Marek Nowakowski debiutował w "Nowej Kulturze", nosiło tytuł "Kwadratowy". Już rok później - w 1958 roku - wydał pierwszy tom prozy "Ten stary złodziej", w którym pisze o powojennych historiach ludzi z marginesu społecznego -  lumpów, prostytutek, doliniarzy i paserów. Do tematu tego będzie powracał wielokrotnie, m.in. we wspomnianym "Benku Kwiaciarzu" czy "Księciu nocy" (1978), w którym odwołał się do czasów burzliwej młodości w pierwszej połowie lat 50.


Posłuchaj
48:39 Rozmowa z Markiem Nowakowskim.mp3 Marek Nowakowski o początkach fascynacji życiem marginesu społecznego i swojej twórczości. Rozmowa Ireny Lasoty (RWE, 1.01.1990)

 

W latach 60. i 70. Marek Nowakowski oddał w swej prozie głos także innym prostym ludziom - zwykłym urzędnikom, sklepikarzom, których życie, choć nie przestępcze, także toczy się na marginesie rzeczywistości, która w PRL była przestawiana oficjalnie. Wtedy też zaczyna pojawiać się w jego prozie refleksja autotematyczna, rozważania na temat własnego pisarstwa, zawieszonego między przemilczanymi peryferiami kultury a światem literatury, który tradycyjnie kojarzony jest z elitarnością. Dylematy te przedstawia m.in. w książkach "Robaki" (1968), "Wesele raz jeszcze" (1974) i "Chłopiec z gołębiem na głowie" (1979)

 Potrafił obierać człowieka jak cebulę i pokazywać jego kolejne warstwy. Dzięki temu odsłaniał autentyczność banalnych, trywialnych ludzi. Galeria postaci z jego prozy jest naprawdę szeroka  tak o dziełach z tego okresu mówił w 2016 roku historyk prof. Krzysztof Kosiński, autor książki "Wiwisekcja powszedniości. Studium wczesnej twórczości Marka Nowakowskiego".


Posłuchaj
46:58 Dwójka Strefa literatury 4.04.2016 Marek Nowakowski.mp3 Dyskusja o twórczości Marka Nowakowskiego w audycji Doroty Gacek z cyklu "Strefa literatury" (PR, 3.04.2016)

 

marek nowakowski PAP 663_364.jpgMarek Nowakowski. Kronikarz warszawskich rewirów

Wróg publiczny

Począwszy od lat 70., Marek Nowakowski coraz bardziej angażował się w działalność opozycyjną. W 1974 roku podpisał tzw. "list piętnastu", domagając się przestrzegania praw Polaków zamieszkałych na terenie ZSRR, w 1975 roku złożył podpis także pod słynnym "memoriałem 101" przeciw nowelizacji konstytucji PRL. Nawiązał współpracę z wydawnictwami podziemnymi i emigracyjnymi, był współzałożycielem drugoobiegowego czasopisma "Zapis". Po grudniu 1981 roku na łamach paryskiej "Kultury" i podziemnego "Tygodnika Mazowsze" publikował opowiadania, które w 1982 roku zebrał w tomie "Raport o stanie wojennym" i wydał równolegle w Niezależnej Oficynie Wydawniczej NOWa i Instytucie Literackim w Paryżu.

Książka przyniosła mu europejską sławę (autora uhonorowano m.in. francuską nagrodą Prix de la Liberté), w kraju zaś stała się powodem do represji władz komunistycznych, następnie zaś aresztowania pisarza w 1984 roku. – Zostałem oskarżony o to, że szykanowałem władze i wysyłałem opracowania do wrogich ośrodków za granicę w celu rozpowszechniania – mówił Marek Nowakowski w wywiadzie dla Radia Wolna Europa.


Posłuchaj
06:00 Wypowiedź Wiktora Woroszylskiego - w obronie aresztowanego pisarza Marka Nowakowskiego..mp3 Wypowiedź poety i opozycjonisty Wiktora Woroszylskiego w obronie aresztowanego Marka Nowakowskiego (RWE)

Marek Nowakowski_03_510.jpg
Sensacyjne literackie początki Marka Nowakowskiego

Po transformacji ustrojowej pisarz nie przestał interesować się losem prostych Polaków. Nowa kapitalistyczna rzeczywistość dostarczyła mu mnóstwa obserwacji i materiałów do kolejnych tekstów, w których obnażał absurdy postkomunistycznej Polski jako czegoś na kształt wielkiego bazaru, na którym wszystko, nawet człowiek, jest towarem i ma swoją cenę. Refleksje te zawarł w ironicznej prozie opublikowanej w książkach "Homo polonicus" (1992), "Grecki bożek" (1993) czy "Strzały w motelu George" (1997).

Zarazem autor wciąż powracał do dawnych lat i do Warszawy, której już nie było, ale której ślady wciąż jeszcze można było odnaleźć - pisał o niej m.in. w "Powidokach" (1995), cyklu "Nekropolis" (2005 i 2008) i ostatniej wydanej za życia książce "Dziennik podróży w przeszłość" (2012). Pisarz współpracował również z Polskim Radiem. W latach 90. przedstawiał na antenie swoje przemyślenia i doświadczenia w formie felietonów radiowych.


Posłuchaj
05:13 felieton marka nowakowskiego___pr iii 124447_tr_0-0_11719452b89347c3[00].mp3 Felieton Marka Nowakowskiego o społecznych niepokojach i charakterze Polaków na podstawie obserwacji klientów czekających w kolejce na poczcie (PR, 4.01.1994)

07:14 felieton marka nowakowskiego___pr iii 124498_tr_0-0_11719476b8939ad4[00].mp3 Felieton Marka Nowakowskiego o losie człowieka zderzającego się z grozą PRL, a następnie z duchem dynamicznych przemian lat 90. (PR, 11.01.1994)

04:57 felieton marka nowakowskiego___pr iii 124569_tr_0-0_11719468b8656c42[00].mp3 Felieton Marka Nowakowskiego o tragicznych losach sokoła, sprowadzonego USA do rozpraszania stad ptactwa przed samolotem prezydenta Lecha Wałęsy podczas jego częstych lotów z Warszawy do Gdańska (PR, 25.01.1994)

   

07:35 felieton marka nowakowskiego___pr iii 124655_tr_0-0_11719486b864fea4[00].mp3 Felieton Marka Nowakowskiego o znajomej księgowej, która po wielu latach pracy w PRL-owskiej centrali handlowej poszła do pracy w nowoczesnej firmie (PR, 8.02.1994)

 

06:26 felieton marka nowakowskiego___pr iii 124687_tr_0-0_11719454b8649c40[00].mp3 Felieton Marka Nowakowskiego o nowych elementach w warszawskim krajobrazie, a także o stołecznych restauracjach, ze szczególnym zwróceniem uwagi na zjawisko zwane niegdyś "Kameralną" (PR, 16.03.1994)

 

Marek Nowakowski zmarł 16 maja 2014 roku. Miał 79 lat. Tydzień później pochowano go w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. W dniu pogrzebu jego przyjaciel pisarz Kazimierz Orłoś powiedział, że Marek Nowakowski "był zawsze zwrócony w stronę życia". – W przeciwieństwie do wielu pisarzy nie był egocentrykiem. Nie mówił o sobie, lecz interesował się ludźmi i otaczającą go rzeczywistością – mówił.


Posłuchaj
30:00 Dwojka Notatnik Dwojki 23.05.2014.mp3 Kazimierz Orłoś, Wanda Zwinogrodzka i Wacław Tkaczuk wspominają Marka Nowakowskiego (PR, 23.05.2014)

 

mc