Archeolodzy z Uniwersytetu Yorku dowodzą, że neandertalczycy, nasi wymarli krewniacy, mieli głęboko zakorzenioną zdolność do współczucia - czytamy na stronie University of York.
Archeolodzy postanowili prześledzić rozwój zdolności do współczucia u naszych przodków. - "Zwykle wiele uwagi poświęca się temu, co pierwsi ludzie myśleli o sobie wzajemnie. Może jednak czas jest zacząć zwracać więcej uwagi na to, czy "dbali" oni o innych, czy też nie" - mówi jedna z autorek badań, dr Penny Spikins z University of York.
Eksperci analizowali dowody archeologiczne i antropologiczne, które pozwalają wnioskować, jak u dawnych gatunków człowieka zaczęły rozwijać się pewne emocje. Badaczy interesował bardzo długi okres – od sześciu milionów lat temu aż po pojawienie się człowieka współczesnego.
Sześć milionów lat temu ludzi jeszcze nie było, ale, jak twierdzą naukowcy z Yorku, żyjący wówczas wspólny przodek ludzi i szympansów doświadczył pierwszego przebłysku empatii i odnalazł w sobie motywację, by "pomóc innym". Może był to gest pocieszenia, a może próba pomocy podczas przejścia przez zawaloną gałęziami ścieżkę. Drugi etap rozwoju emocjonalnego rozpoczął się 1,8 mln lat temu, wraz z pojawieniem się Homo erectus. Współczucie u tego gatunku zaczęło podlegać kontroli jako emocja zintegrowana z myśleniem racjonalnym. Poważną „inwestycją” we współczucie stała się opieka nad chorymi i sałbymi osobnikami. Jednocześnie zaczęto wówczas specjalnie traktować zmarłych, co pozwala sądzić, że odczuwano wówczas żal po stracie bliskich i pragnienie, by koić również inne uczucia.
Mniej więcej od 500 tys. do 40 tys. lat temu na terenie obecnej Europy u przedstawicieli gatunków takich, jak Homo heidelbergensis i neandertalczyków rozwinęło się głęboko zakorzenione poczucie obowiązku opieki nad innymi.
Z czego naukowcy moga wnioskować o tak subtelnych zmianach? Przemawia za tym na przykład długi okres dojrzewania młodych osobników i duża zależność jednostek od polowań prowadzonych w grupie. Archeolodzy mają też dowody pozwalające sądzić, że już wtedy nierzadko opiekowano się rannymi lub chorymi. Są to np. o szczątki dziecka z wrodzoną wadą mózgu, którego rodzice nie porzucili po porodzie (dożyło ono pięciu lub sześciu lat) oraz szczątki ślepego na jedno oko neandertalczyka ze zmiażdżoną ręką i zdeformowanymi stopami, którym ktoś się zajmował może nawet przez dwadzieścia lat. Takie fakty świadczą jednoznacznie, że zjawisko opieki nad innymi było już wówczas całkiem dobrze rozwinięte.
Ludzie anatomicznie współcześni już ok. 120 tys. lat temu współczuciem zaczęli ogarniać także ludzi ze sobą niespokrewnionych, zwierzęta, przedmioty, a nawet pojęcia abstrakcyjne. W badaniach ich nieuchwytnych uczuć pomagają nowe osiągnięcia nauki, związane m.in. z neuroobrazowaniem - wyjaśnia Spikins. Badania te stanowią zaledwie pierwszy krok w "archeologii prehistorycznego współczucia" - dodała.
- "Współczucie jest chyba najbardziej podstawową ludzką emocją. Łączy nas i może inspirować, jest jednocześnie kruche i ulotne. Z tego powodu badanie dowodów związanych z rozwojem współczucia u naszych najstarszych przodków stało się wyjątkowym wyzwaniem. A jednak dane archeologiczne mogą nam sporo powiedzieć na temat prehistorii współczucia" - powiedziała badaczka. Szczegóły badań publikuje czasopismo "Time and Mind".
(ew)