Obraz mistrza Leonarda da Vinci, „Dama z gronostajem”, znajdujący się w Muzeum Czartoryskich w Krakowie, jest bodaj najznakomitszym malowidłem w polskich zbiorach. Podobnie jak namalowana później Mona Lisa, obrósł legendą, a dociekaniom na temat jego symboliki nie ma końca. Ten niezwykłej urody portret przedstawia Cecilię Gallerani, młodziutką faworytę Ludovica Sforzy Il Moro, regenta, a później księcia Mediolanu.
Na rynku księgarskim pojawiła się bardzo ciekawa książka włoskiej dziennikarki i psycholog, Danielli Pizzagalli, która w oparciu o źródła historyczne próbuje zrekonstruować życiorys sportretowanej przez Leonarda kobiety. Powstałej opowieści nie brak lekkości (duża w tym zasługa tłumacza, Piotra Drzymały) i pasji. Autorka sięgnęła po prawdziwe „perełki” z Państwowego Archiwum Mantui i Państwowego Archiwum Modeny - zachowaną korespondencję, opowieści o życiu na dworze mediolańskim, a nawet informacje o noszonych wtedy strojach. Wędrując śladami bohaterki, przenosimy się w czasie do epoki nie tylko promieniejącej blaskiem renesansu, ale i naznaczonej politycznym upadkiem Lombardii i Włoch.
Cecilia jawi się jako ucieleśnienie renesansowego ideału kobiety. Znakomicie wykształcona, o niespotykanym wdzięku i inteligencji, pisała wiersze, prowadziła „salon literacki” i zgromadziła bardzo cenną bibliotekę. Unieśmiertelnił ją nie tylko genialny malarz da Vinci, ale również Bandello w swoich „Nowelach”. W XVII w. F.A. Della Chiesa tak pisał o niej w swoim „Teatrze poetek”: „Nad łaciński język, którym z elegancją wielką epistoły pisała, prześwietne wiersze składała we włoskiej mowie i dyskursy tak mądre i bystre wiodła nawet w przytomności wielkich filozofów i teologów, że uważano, iż nie ustępuje starożytnym Safonom i Aspazjom, niewiastom nad wyraz elokwentnym”.
Słynny portret młodziutkiej Gallerani powstał niedługo po przybyciu Leonarda na dwór mediolański, najprawdopodobniej między 1488 a 1490 rokiem. Mogło to być w czasie tzw. Rajskiego Święta 13 stycznia 1490 r., zorganizowanego przez Sforzę, na którym Cecilia Gallerani tańczyła ubrana w strój hiszpański, a Leonardo zaprezentował skonstruowaną przez siebie „niebiańską”, ruchomą scenografię. Dlaczego sportretowanej Cecilii towarzyszy gronostaj? To zapewne nawiązanie do osoby Ludovica Mora. W 1488 r. otrzymał on od króla Neapolu prestiżowy Order Gronostaja. Ponadto w średniowiecznych bestiariach, do których lubił sięgać da Vinci, gronostaj był alegorią honoru, a tę cechę polityczną często przypisywano Sforzy. Cecilia miała z księciem dwóch synów, później zaś została żoną hrabiego Bergamini.
Autorka książki przytacza fragment zachowanej korespondencji Cecilii Gallerani z Isabellą d’Este, małżonką markiza Mantui. W 1498 r. 25-letnia Cecilia, 10 lat po namalowaniu jej podobizny, wtedy już żona Bergaminiego, pisała do markizy m.in. tak: „ Obaczyłam, jako Wielmożna Pani pisanie mi dała z pragnieniem uźrzenia kontrefaktu mojego; tako i posyłam Jej on kontrefakt,(...) malunek ów w leciech moich niedoskonałych sprawion był i żaden, co mię wraz z onem obaczy, nie pojmie, iże dla mię sprawion on był, takem podobiznę mę odmieniła.” Isabella zleciła potem wykonanie swojego portretu Lorenzowi Coście. Inspiracja jest widoczna: sportretowano ją w podobnej pozie, na obrazie nosi ona łańcuszek na czole i naszyjnik z okrągłych czarnych kulek, a na rękach trzyma pieska. Zresztą wszyscy wielcy malarze Lombardii będą się starali naśladować niezrównane piękno „Damy z gronostajem”. Jego odbicie odnajdziemy w portretach wielu kobiecych postaci, i świętych, i świeckich.
Dzisiaj my, Polacy, jesteśmy w uprzywilejowanej pozycji, mogąc oglądać ten genialny portret w krakowskim Muzeum Czartoryskich. To powinno nas zachęcić, aby poznać losy i niezwykłą osobowość Cecilii Gallerani, nazwanej przez autorkę książki „żywym kwiatem renesansu”.
Agnieszka Labisko
Daniela Pizzagalli, Dama z gronostajem. Życie Cecilii Gallerani w Mediolanie czasów Ludovica Sforzy, przekł. Piotr Drzymała, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2006