TEKST: BEATA SKALMIERSKA-JUNCZYS
Współczesna konserwacja dysponuje niemałym zasobem nauk pomocniczych. Posiłkuje się fizyką i chemią, ale również, w przypadku szczególnie wymagających dzieł, np. daktyloskopią, grafologią czy dendrochronologią.
Konserwatorstwo to nauka traktująca o restauracji i opiece nad zabytkami, prace związane z konserwacją zabytków i dzieł sztuki oraz opieka nad nimi. Jak w innych dziedzinach nauki, tak i w konserwacji mamy do czynienia z wąską specjalizacją. Przyczyną są same obiekty, a uściślając, materiały, z których zostały wykonane. Przytaczając tylko główne kierunki, wymienić należy konserwację malarstwa, rzeźby, papieru, tkaniny, czy metalu. Już koncentrując się na samym malarstwie, możemy zorientować się jak komplikuje się jedno tylko zagadnienie - bo przecież mamy do czynienia z malarstwem sztalugowym i ściennym, a rodzajem podobrazia może być: płótno, drewno, papier, skóra, kość, szkło, metal czy tynk...
Skrzyżowanie nauk
Konserwator musi znać poszczególne techniki i technologie, mówi się, że powinien potrafić namalować obraz w dowolnym stylu! Współczesna konserwacja jest dziedziną interdyscyplinarną. Dysponuje niemałym zasobem nauk pomocniczych. Posiłkuje się fizyką i chemią, ale również, w przypadku szczególnie wymagających dzieł, np. daktyloskopią, grafologią czy dendrochronologią. Umożliwiają one określenie budowy, wieku dzieła oraz przemian, jakim na przestrzeni czasu podlegało.
Podstawowymi, nieinwazyjnymi badaniami jest obserwacja makro- i mikroskopowa. Konserwator wykonuje szereg fotografii, np. zdjęcia w świetle dziennym, sodowym, czarno-białe czy powiększenia poszczególnych fragmentów, które pozwalają na przyjrzenie się zmianom, jakich dokonano, np. przemalowaniom czy kolejno nakładanym warstwom werniksów. Fotografie w ultrafiolecie i podczerwieni pozwalają określić np. autentyczność sygnatur czy zaobserwować niewidoczne warstwy spodnie (np. rysunek). Uczytelniają też późniejsze uzupełnienia: retusze, przemalowania, kity. Czasami pod obrazem można zobaczyć nowy wizerunek, zupełnie inny!
Dużo informacji uzyskujemy dzięki zdjęciom roentgenowskim, w których obraz powstaje na skutek różnej absorpcji promieni rtg przez poszczególne warstwy. Ta absorpcja zależy od masy atomowej pierwiastków oraz od grubości poszczególnych materiałów użytych przez malarza. Na kliszy można zaobserwować zmiany wykonane zarówno przez samego autora, jak i późniejsze nawarstwienia, powstałe na skutek przeprowadzonych zabiegów.[----- Podzial strony -----]
Jan Trycjusz, Portret Wojciecha Dąbrowskiego, zdjęcie makro. Fot. G. Zygier. Obserwacja detali obrazu, takich jak sposób przedstawiania oka, niejednokrotnie pomaga w identyfikacji artysty.
W przypadku złożonej budowy obrazu, spowodowanej wielokrotnymi przekształceniami, niezbędne jest uzyskanie bardziej precyzyjnych informacji. Uzasadnia to konieczność wykonania badań inwazyjnych, które można byłoby porównać do „mini-wykopalisk”, opierających się na pobranym punktowo materiale. Analizując szczegółowo powierzchnię obrazu, posługując się wyżej opisanymi metodami, typuje się miejsca do pobrania próbek. Służą one do wykonania badań chemicznych i umożliwiają one rozczytanie stratygrafii obrazu, czyli ułożenia poszczególnych warstw. Samo płótno, jeśli to na nim powstało dzieło, bada się, biorąc pod uwagę jego rodzaj i charakterystykę: splot, gęstość, skręt nitki. Im bardziej szczegółowe będą badania, tym bardziej zagłębimy się w strukturę obrazu i lepiej poznamy jego budowę i historię.
Dawni i dzisiejsi konserwatorzy
Konserwacja nie jest wynalazkiem współczesnym. Obrazy zawsze były luksusem dostępnym dla nielicznych. Pomijając różnego rodzaju kataklizmy dziejowe lub eksperymenty samych artystów, podlegały procesom starzenia. Starając się o zachowanie ich w jak najlepszej kondycji lub adaptując je do nowej roli, poddawano je różnego rodzaju zabiegom. Stąd wielokrotne naprawy lub zmiany, często mające charakter dosyć radykalny. Chcąc przywrócić czystość i intensywność barw, najczęściej po prostu je odmalowywano, czasem naklejano łatki, zabezpieczające rozdarcia. Wzmacniano zetlałe płótno, podklejając nowym. Konserwacją zajmowali się sami malarze, ponieważ najlepiej znali technikę i potrzebne materiały.
Takim artystą-malarzem i konserwatorem w jednej osobie był w XVII wieku Jan Trycjusz, nadworny malarz Jana III Sobieskiego, bardzo związany z Krakowem (jego obrazy można oglądać nie tylko w Muzeum UJ, ale również na przykład w kościele św. Floriana). W 1684 r. otrzymał od króla "klucznikowstwo pokojowe" na Wawelu oraz polecenie "restauracji sztuk malarskich dawnością nadpsowanych". Właśnie obrazy Trycjusza stały się zwornikiem projektu badawczego, prowadzonego w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Maius. W 2003 r. The Getty Foundation (USA) przyznała fundusze na realizację projektu „Kolekcja portretów profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego od XVI do XVIII w. Badania technologiczne obrazów i ich znaczenie dla określenia charakterystyki krakowskiego cechu malarskiego”. Składa się na niego praca wielu specjalistów: historyków sztuki, konserwatorów, fizyków, chemików, grafików. Jednak tym razem problematyka programu nie tyle koncentruje się na samym rozpoznaniu budowy dzieła, co na porównaniu obrazów, po uprzednim odrzuceniu wszystkich późniejszych przekształceń. [----- Podzial strony -----]
Portret St. Szymona Makowskiego (przypisany J. Trycjuszowi). Fragment, zdjęcie w świetle dziennym. Fot. G. Zygier.
Każdy z 35 objętych programem obrazów, namalowanych przez różnych twórców, poddano tym samym badaniom. Wnikliwa obserwacja i analiza pozwoliła skoncentrować się na warstwie oryginalnej i wyłonić istniejące podobieństwa i różnice. Dzięki odczytaniu sygnatury udało się zidentyfikować obraz namalowany właśnie przez Jana Trycjusza. Jest to istotne, gdyż nie znaleźliśmy w grupie badanych obrazów wcześniejszego twórcy, sygnującego swoje dzieła – Trycjusz prezentował zatem całkiem nowe podejście do sztuki, unieśmiertelniające nie tylko portretowaną osobę, ale i twórcę dzieła. Mimo „nowoczesnego” podejścia i tego, że dosyć szybko otrzymał serwitorat (czyli przywilej wyłączenia spod władzy miejskiej artystów, pracujących dla króla), Trycjusz długo, bo aż przez 16 lat, utrzymywał związki z cechem malarzy. Badając jego działa, przyjęto założenie obustronnego oddziaływania warsztatowego: cechu na królewskiego malarza i odwrotnie.
Nowoczesny artysta
Trycjusz, kształcący się za granicą, między innymi w Paryżu i Antwerpii, musiał zetknąć się z techniką malarską alla prima. Był to nowatorski na owe czasy sposób modelowania formy, nie wymagający żadnych wstępnych przygotowań, z wyjątkiem delikatnego szkicu. Przy stosowaniu tej metody cenna jest śmiałość wykonania i temperament, konieczny jest również talent. Na obrazie namalowanym tą techniką charakterystyczne są wyraźne ślady pędzla, co różnicuje fakturę, stanowiąc zarazem rodzaj autorskiego podpisu.
Od XVI w. dominującym podobraziem staje się pokryte zaprawą płótno. W tym czasie powszechnie malowano na zaprawach kolorowych - dominowały czerwone i ciemnobrązowe, ale używano też czarnych. Kolor zaprawy nie pozostawał bez znaczenia dla ostatecznego wyglądu dzieła. Kolejne warstwy barwne dopełniały się wzajemnie, osłabiając lub wzmacniając temperaturę barwną, grę świateł i cieni, działając mniejszym lub większym kontrastem na naszą optykę. Jasne zaprawy działały rozświetlająco, zaprawy o barwie ciemnej tonowały kolory.
Obrazy namalowane przez Trycjusza wyróżniają się na tle badanej grupy. Obraz, posiadający sygnaturę, został wykonany na pokrytym szarą zaprawą płótnie. Trycjusz wykonał szkic kompozycji (dobrze czytelny na zdjęciach makro), a farbami, nakładanymi techniką alla prima, wymodelował światłocieniowo przestrzeń, zręcznie wydobywając formę. Po wyschnięciu obrazu pogłębił cienie i wzmocnił barwy poprzez miejscowe nałożenie laserunku. [----- Podzial strony -----]
Portret St. Szymona Makowskiego (przypisany J. Trycjuszowi). Klisza rtg, wyk. J. Rutkowski, fot. G. Zygier.
Dwa przypisywane mu obrazy okazały się mieć duże zbieżności zarówno stylistyczne jak i technologiczne. Wykonane zostały na podobnym płótnie, również na jasno szarej zaprawie, zrobionej z tych samych materiałów. Artysta najpierw naniósł wykonany wcześniej rysunek, następnie go utrwalił. Za każdym razem podobnie budował przestrzeń kompozycji w oparciu o kierunkowo padające światło. Przekroje pobrane z karnacji obrazów pozwalają zobaczyć podobną technikę działania (alla prima), czy użycie podobnego spoiwa. I chociaż na podstawie wykonanych badań można mówić jedynie o poznaniu fragmentu twórczości Jana Trycjusza, widać też przemiany warsztatowe i stylistyczne, jakim ulegała w kontekście kręgu malarstwa krakowskiego.
Krakowski konserwatyzm?
Nawet na tak niewielkiej próbce można zauważyć, że Trycjusz z upływem czasu dostosował technikę do panującej wówczas sarmackiej mody, zaspokajając tym samym gusta określonej klienteli. Zaczął korzystać z ciemnych, czerwonych zapraw, czego przykładem jest trzeci z przypisanych mu obrazów, wykonany najpóźniej. Wtopił się w miejscową manierę malowania, coraz rzadziej nawiązując do techniki alla prima. To zatem raczej Trycjusz nawiązał do tendencji miejscowych, a nie odwrotnie. Już na małej próbce 35 obrazów wykonanych przez malarzy z cechu krakowskiego widać konsekwentny, a zarazem konserwatywny sposób postępowania artystów korzystających z wypróbowanych materiałów i wypracowanych technik. Ich prace są dowodem na rzetelny warsztat oraz, choć niechętny nowościom, dobry poziom technologiczny i artystyczny jeszcze w XVIII wieku.
Pierwszy etap prac nad projektem zamknęły wnioski, pozwalające na określenie zakresu wprowadzonych przez wieki zmian i procentowego oszacowania oceny zachowanej oryginalnej substancji płócien. Zakończenie projektu przewidziane zostało na marzec 2007 r. Poza placówkami dydaktycznymi i muzealnymi raczej rzadko konserwator pracuje przy projektach, które umożliwiają korzystanie z tak szerokiego zaplecza badawczego. W sytuacjach indywidualnych zawsze niezastąpiona jest jednak wiedza, doświadczenie, umiejętności i niezbędna w tym zawodzie intuicja.
Beata Skalmierska-Junczys