Mumia z pasożytem
Na strożytnej nubijskiej mumii odkryto ślady przywry Schistosoma mansoni. Naukowcy twierdzą, że ten pasożyt mógł być prawdziwą plagą w starożytnej Nubii.
O mumii z przywrą informują naukowcy na łamach "American Journal of Physical Anthropology". Mikroskopijna przywra schistosoma wywołuje ciężką chorobę schistosomatozę. Pasożyt dostaje się do organizmu ludzkiego przez skórę, kiedy człowiek pływa lub brodzi w wodzie. Za pośrednictwem krwiobiegu zasiedla narządy wewnętrzne, które następnie niszczy.
Schistoma roznosi się przez słodką wodę. Obecnie na całym świecie na schistosomiazę choruje 200 mln ludzi, przede wszystkim w regionach, gdzie rolnictwo oparte jest na irygacji. Przywra znalazła doskonałe tam środowisko dla rozprzestrzeniania się, dzięki kanałom nawadniającym pola uprawne. Podobnie było w Nubii 1500 lat temu.
- Zanim uzyskaliśmy wyniki naszych badań, wydawało się, że Schistosoma mansoni to produkt współczesnej urbanizacji - wyjaśnia George Armelagos, antropolog z Emory University w Atlancie w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem okazuje się, że to problem stary jak cywilizacja.
Już w latach 20. XX w. przypuszczano, że przywry atakowały starożytnych Nubijczyków. Typowano jednak S. haematobium, kuzyna S. mansoni, który nie wymaga kanałów irygacyjnych do rozprzestrzeniania się.
Królestwo nubijskie istniało w latach 250-1500 r. na terenie dzisiejszego północnego Sudanu. Campbell Hibbs wraz z zespołem badawczym przeanalizowała dziesiątki naturalnie zmumifikowanych ciał Nubijczyków. Klimat Sudanu jest tak suchy, że zwłoki same się mumifikują. Dotyczy to przeważnie skóry, a niekiedy również narządów wewnętrznych. Analizy skóry wykazały istnienie śladów białka charakterystycznego dla S. mansoni.
Jest to pierwszy dowód na to, że starożytna cywilizacja byłą dotknięta schistosomatozą. Przypadki choroby przeważały u Nubijczyków mieszkających wzdłuż Nilu, bo to oni stykali się na co dzień z wodą pochodzącą z kanałów irygacyjnych. Zdaniem badaczy, pasożytem mogła być zarażona nawet jedna czwarta populacji.
O mumii z przywrą informują naukowcy na łamach "American Journal of Physical Anthropology". Mikroskopijna przywra schistosoma wywołuje ciężką chorobę schistosomatozę. Pasożyt dostaje się do organizmu ludzkiego przez skórę, kiedy człowiek pływa lub brodzi w wodzie. Za pośrednictwem krwiobiegu zasiedla narządy wewnętrzne, które następnie niszczy.
Schistoma roznosi się przez słodką wodę. Obecnie na całym świecie na schistosomiazę choruje 200 mln ludzi, przede wszystkim w regionach, gdzie rolnictwo oparte jest na irygacji. Przywra znalazła doskonałe tam środowisko dla rozprzestrzeniania się, dzięki kanałom nawadniającym pola uprawne. Podobnie było w Nubii 1500 lat temu.
- Zanim uzyskaliśmy wyniki naszych badań, wydawało się, że Schistosoma mansoni to produkt współczesnej urbanizacji - wyjaśnia George Armelagos, antropolog z Emory University w Atlancie w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem okazuje się, że to problem stary jak cywilizacja.
Już w latach 20. XX w. przypuszczano, że przywry atakowały starożytnych Nubijczyków. Typowano jednak S. haematobium, kuzyna S. mansoni, który nie wymaga kanałów irygacyjnych do rozprzestrzeniania się.
Królestwo nubijskie istniało w latach 250-1500 r. na terenie dzisiejszego północnego Sudanu. Campbell Hibbs wraz z zespołem badawczym przeanalizowała dziesiątki naturalnie zmumifikowanych ciał Nubijczyków. Klimat Sudanu jest tak suchy, że zwłoki same się mumifikują. Dotyczy to przeważnie skóry, a niekiedy również narządów wewnętrznych. Analizy skóry wykazały istnienie śladów białka charakterystycznego dla S. mansoni.
Jest to pierwszy dowód na to, że starożytna cywilizacja byłą dotknięta schistosomatozą. Przypadki choroby przeważały u Nubijczyków mieszkających wzdłuż Nilu, bo to oni stykali się na co dzień z wodą pochodzącą z kanałów irygacyjnych. Zdaniem badaczy, pasożytem mogła być zarażona nawet jedna czwarta populacji.
(ew/pap)