Pierwsi Europejczycy przyszli z Afryki. Z początku nieśmiali, nie zapuszczali się w chłodniejsze rejony. Trochę to trwało nim przystąpili do ofensywy na strefę umiarkowaną.
Na słowa „pożegnanie z Afryką” większość prehistoryków reaguje alergicznie. Od lat toczy się zacięta dyskusja, gdzie narodził się nasz gatunek i w jaki sposób rozprzestrzenił się po całym globie, a hasłem przewodnim jednej z konkurujących teorii jest właśnie ten tytuł książki Karen Blixen. Tak naprawdę jednak pożegnaliśmy się z Afryką dużo wcześniej i właściwie nie „my”, ale zupełnie inny gatunek człowieka – Homo erectus.
Narodziny Odyseusza
Pierwszego podróżnika prehistorii znamy już całkiem nieźle. Oprócz licznych „luźnych” znalezisk czaszek, żuchw, piszczeli i innych elementów szkieletu, mamy też coś zupełnie unikalnego – cały szkielet. Znalazł go Richard Leakey, należący do drugiego pokolenia „klanu Leakey’ów”, nad jeziorem Turkana we wschodniej Afryce. Poza materiałem kostnym dysponujemy również pokaźną bazą stanowisk archeologicznych, gdzie zachowały się kamienne narzędzia, a czasem i szczątki zwierząt. Jeśli dołączyć do tego badania geologów, znawców fauny i flory czwartorzędu, a także fizyków, którzy dostarczają relatywnie dokładnych dat, okazuje się, że życie i twórczość H. erectusa poznaliśmy w stopniu co najmniej satysfakcjonującym.
Wiemy na przykład, że najprawdopodobniej jest on potomkiem gatunku H. habilis, który zresztą nie zniknął z powierzchni ziemi z tej okazji, ale jeszcze przez jakiś czas świetnie sobie radził ramię w ramię z Homo erectus. Wiemy również, że w skład jego diety wchodziło między innymi mięso, choć na temat tego, czy zdobywał je jako padlinożerca, czy też jako aktywny łowca, wciąż trwają debaty. W tej chwili szala przechyla się coraz bardziej w stronę zwolenników tej drugiej opcji. Wiemy też, przynajmniej w zarysach, jak wyglądały jego zwyczaje, stopień komplikacji struktury społecznej; wiemy, kiedy matka odstawiła go od piersi, kiedy osiągał dojrzałość i kiedy umierał. Ale co najważniejsze dla ziemskiej odysei, wiemy, że jego sylwetka było taka jak nasza tj. świetnie przystosowana do dalekich wędrówek.
Etap pierwszy – na północ
Dmanisi, leżące w Gruzji, znane jest z dobrze zachowanego średniowiecznego monastyru. Zapewne nikt nie podejrzewał, co kryje się w jego piwnicach, kiedy archeolodzy wbili tam łopaty po raz pierwszy. A kryło się niemało. Każdy archeolog-specjalista od epoki kamienia marzy, by na jego stanowisku znajdowały się trzy elementy: narzędzia kamienne, kości zwierząt wraz z pyłkami roślin oraz szczątki ludzkie. Te pierwsze można połączyć z odpowiednią kulturą archeologiczną, zbadać w jaki sposób je wykonano i do czego używano. Pozostałości fauny i flory dają obraz środowiska, w którym żył wytwórca tychże narzędzi, a czasem mogą pomóc w układaniu jego jadłospisu. W końcu świętym Graalem wszystkich jest odkrycie choćby najmniejszej kosteczki, pozwalającej na stwierdzenie kim był osobnik, który pozostawił po sobie to śmietnisko, i otwierającej widoki na prawie pewną publikacje wyników w Nature czy Science. Najlepiej, gdyby to wszystko jeszcze zostało przykryte świetnie się datującą warstwą materiału wulkanicznego. Dmanisi miała to wszystko.
Afrykański krajobraz. Źr. Wikipedia.
Wulkaniczna warstwa dała daty w okolicach 1,81 miliona lat temu. Narzędzia należą do tak zwanego technokompleksu olduwaiskiego, w którym z łatwo łupliwych skał odbijano proste odłupki, fauna i flora pozwoliła na pełną rekonstrukcję środowiska przyrodniczego, a do tego w samym środku leżały szczątki minimum czterech osobników. Wszystkie puzzle zostały odkryte, pozostało tylko połączyć je w jedną całość. Naukowców Dmanisi raczej zaskoczyła, gdyż obaliła kilka dogmatów, które wydawały się być nie do obalenia. Po pierwsze technologia, którą posługiwały się gruzińskie hominidy (czyli żywi i wymarli członkowie ludzkiego drzewa rodowego) jest bardzo prymitywna – wcześniej sądzono, że Homo erectus nie ruszył się z Afryki przed wynalezieniem technologii aszelskiej, znanej przede wszystkim z pięknych, symetrycznych narzędzi bifacjalnych. Po drugie, okazało się, że po względem ukształtowania powierzchni, fauny i flory Kaukaz blisko 2 miliony lat temu przypominał ówczesną wschodnią Afrykę niczym brat bliźniak. Wreszcie, szczątki ludzkie okazały się być nad podziw ludzkie od pasa w dół, ale również bardzo prymitywne od pasa w górę. Konia z rzędem temu, kto potrafiłby powiedzieć, czy mamy do czynienia już z H. erectus, czy jeszcze z jego pradziadem. Stąd antropolodzy nie chcąc wdawać się w jałowe spory nadali mu nową nazwę Homo georgicus, czyli człowiek z Gruzji.
Etap drugi – na zachód
Podobnie zrobili Hiszpanie, posiadacze drugiego stanowiska – klucza dla zrozumienia pierwszego zasiedlenia Europy. Sierra de Atapuerca jest kompleksem jaskiń kryjących niezwykle bogate stanowiska w kilku odcinków paleolitu. W jednej z nich, znów pod łatwo datowalnym materiałem wulkanicznym, odkryto warstwą nie przez przypadek nazwaną „Aurora stratum”. Podobnie jak Dmanisi zawierała wszystko, czego każdy archeolog mógłby sobie życzyć: narzędzia technokompleksu olduvaiskiego, faunę i florę, również przypominające Gruzję oraz to, co najważniejsze – szczątki kostne hominidy. I znów pojawił się problem, jak je nazwać, skoro nie odpowiadały w pełni żadnemu ze znanych nam dotychczas gatunków, stanęło więc na Homo antecessor.
Narzędzia z Dmanisi. Źr. Wikipedia.
Mamy więc dwa stanowiska na przeciwległych krańcach Europy, wydawałoby się, że sprawa, którą z dróg wybrali pierwsi Europejczycy jest oczywista ze względu na daty – 1,81 miliona dla Gruzji i milion lat później dla Atapuerki. Niestety, sytuacja nie jest tak prosta, bogate stanowiska to rzadkość, ale na szczęście oprócz nich znajduje się również trochę biedniejsze ślady poświadczające obecność ludzi w postaci stanowisk z narzędziami kamiennymi. W końcu kamień nie mleko, nie popsuje się nawet przez miliony lat. To właśnie te, trochę uboższe, stanowiska zdają się świadczyć na rzecz drogi przez Gibraltar. Są wśród nich dobrze datowane na lekko ponad milion lat ślady z południowej Hiszpanii, czy Francji. Nie ma za to nic na potencjalnej drodze z Kaukazu przez wschodnią i centralną Europę. Z drugiej strony badania w tej części Europy nigdy nie były specjalnie skoncentrowane na paleolicie, więc kto wie, może jeszcze pewnego dnia Macedonia lub Bułgaria zaskoczą nas najstarszym europejskim stanowiskiem.
I znów na północ
Około pięciuset tysięcy lat temu pojawia się nowa kultura, czyli nowe typy narzędzi. Pięściaki to niewielkie bloki ukształtowane często na podobieństwo spadającej kropli. Same z Afryki nie przyszły, więc możemy domniemywać, że w tym właśnie czasie nadeszła „nowa fala”. To jednak nie znaczy, że Ci którzy używali bardziej prymitywnej technologii skończyli marnie. Przez długi czas oba przemysły istniały równolegle w Europie, zostawiając archeologom nie lada orzech do zgryzienia. Czy stanowiły one odbicie dwóch różnych gatunków ludzi, czy może dwóch grup kulturowych należących do jednego gatunku, ale za to przywiązanych do swoich starych przyzwyczajeń, a może każdy z zestawów narzędzi służył do czegoś innego, jeden do oprawiania zdobytego mięsa, a drugi na przykład do obróbki drewna? Pytanie to jest nie lada problemem, bo właśnie mniej więcej w tym czasie hominidy ruszyły na północ i przełamały granicę strefy umiarkowanej.
Dmanisi - miejsce znalezienia H. georgicus. Źr. Wikipedia.
Nagle stanowiska archeologiczne zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu w północnej Francji, południowej Anglii, Belgii, czy Niemczech. A na nich coś, co wcześniej było rzadkością – ogień. Jego roli w kolonizacji terenów chłodniejszych trudno przecenić, ale ma on jeszcze jedna wartość. Zapal ognisko, a ludzi zaczną się do niego schodzić, rozmawiać ze sobą, szybko poczują się jak w domu. Nie wiemy na pewno, czy Homo erectus mówił, ale nie przypadkiem jest, że dokładnie w tym samym czasie w materiale archeologicznym zaczęły pojawiać się struktury, które wprawdzie z dużą dozą ostrożności, ale jednak, można by nazwać mieszkalnymi.
Niewiele później, bo około 200-250 tysięcy lat temu wygląd H. erectus zaczął się zmieniać, stając się coraz bardziej i bardziej podobny do neandertalskiego. Skończył się czas pionierów, a zaczęła zupełnie nowa opowieść – nie mniej ciekawa historia rozwoju, prosperity i upadku gatunku, tak bliskiego nam jak żaden inny.
Iza Romanowska
POSŁUCHAJ AUDYCJI - mp3 (14,71 MB)