Rozmowa z prawnikiem, specjalistą w dziedzinie prawa rolnego i prawa ochrony środowiska dr Maciejem Jabłońskim z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
PAP: Od kiedy ślimaki są rybami?
Dr Maciej Jabłoński: Od początku lutego. Wtedy taką decyzję podjęła Komisja Europejska. Nasze ślimaki winniczki są od tej pory traktowane przez Unię Europejską jak ryby śródlądowe.
Czy to znaczy, że hodowcy ślimaków będą odtąd traktowani jak np. właściciele stawów rybnych? Czy polscy przedsiębiorcy na tym skorzystają?
Rzeczywiście chodzi o to, żeby hodowla ślimaków była dotowana w taki sposób, jak dotowane jest rybołówstwo. O taką zmianę w prawie zabiegała Francja, w której rynek hodowli ślimaków i handlu nimi jest duży. W Polsce na pewno mniej przedsiębiorstw na tym skorzysta.
Czy Francuzi wywalczyli też to, że rybami stały się inne mięczaki, np. omułki albo małże?
Na razie nie. Na razie są one traktowane jak organizmy wodne, ale nie ryby.
Czy naszym ślimakom winniczkom nic nie grozi? W Polsce gatunek ten jest chroniony przez większość roku. Dzikie winniczki można zbierać tylko w maju i tylko takie, które mają muszle o średnicy co najmniej trzech centymetrów? Czy decyzja Komisji Europejskiej tego nie zmieni?
Ponieważ jest to decyzja Komisji Europejskiej, a nie np. rozporządzenie Rady Unii Europejskiej, w każdym kraju członkowskim UE o szczegółach zbierania winniczków decyduje prawo krajowe. Dla nas decyzja ta oznacza tylko tyle, że możemy z funduszy unijnych, wydawanych w ramach naszych programów operacyjnych, część pieniędzy przeznaczonych na rybołówstwo przenieść na hodowlę i zbieranie ślimaków. Jakie to będą środki i kto będzie mógł je otrzymać, zależy od polskiego rządu. Takie sprawy będą regulować rozporządzenia Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Czyli Polakom nie robi większej różnicy to, czy winniczki to mięczaki, czy ryby?
Nie sądzę. Gdyby w Polsce zmieniły się zwyczaje kulinarne i jedlibyśmy ślimaki zamiast ryb, to mogłoby mieć większe znaczenie. Póki co się na to nie zanosi. Na razie polscy przedsiębiorcy pozostaną więc raczej przy stawach z karpiami, do których będą nadal dostawać dopłaty.
sż,PAP