Określenie telemedycyna dla osób, które nie miały z nią wcześniej do czynienia, kojarzy się z magią czy hochsztaplerką. Tymczasem dzięki tej metodzie możliwa jest częściowa rezygnacja z hospitalizacji pacjentów. Dzięki zdalnemu monitorowaniu np. funkcji życia osób, które mają problemy z wydolnością serca, chorzy pozostając w swoich domach są pod stałą kontrolą lekarzy.
- Pacjenci otrzymują urządzenia, które monitorują EKG, ciśnienie tętnicze, wagę ciała - mówiła w "Czterech porach roku" dr Ewa Piotrowicz z Centrum Telekardiologii - Instytutu Kardiologii w Warszawie. Zebrane dane wysyłane są drogą elektroniczną do szpitala. Dzięki urządzeniu możliwe jest też ułożenie planu rehabilitacji.
- Pacjent wie kiedy ma zacząć ćwiczenia i kiedy ma je przerwać. Każdy ma planowany trening indywidualnie - podkreśla doktor. Dzięki telemedycynie było też możliwe objęcie programem badań przesiewowych siedmioletnich dzieci, które pochodziły z terenów wiejskich i małych miast. - Badaniami przesiewowymi z wykorzystaniem tej metody w sumie objęliśmy prawie milion dzieci - mówił prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu. Szef placówki przyznaje jednocześnie, że nie byłoby to możliwe na taką skalę bez zastosowania technik teleinformatycznych.
Jak telemedycyna sprawdza się w leczeniu słuchu i czy każdy może wziąć udział w podobnym programie, dowiesz się słuchając audycji "Cztery pory roku".
Rozmawiał Roman Czejarek.
(pkur/asz)