Ten portrecista nie będzie pił absyntu i biegał po ciemnych zaułkach. Jest precyzyjny i metalowo zimny. Na początku marca 2012 specjaliści z Robotlab przy Center for Art and Media ZKM w Karlsruhe zaprezentują wyniki swoich kilkuletnich prac nad robotem-artystą na wystawie CeBIT w Hanowerze. Zwiedzający będą nawet mogli dać się sportretować.
Artystyczny geniusz robota objawia się tylko wówczas, kiedy ktoś zasiądzie na krzesełku zainstalowanym przed maszyną. Najpierw kamera robota dokumentuje wygląd modela, a potem wysięgnik odtwarza wizerunek. Cały proces trwa około 10 minut - potem możemy już cieszyć się własnym portretem. Do Leonarda robotowi daleko, ale odwzorowanie szczegółów twarzy i tak jest zadziwiające.
Jak to możliwe, żeby maszyna potrafiła narysować konkretną ludzką twarz? - Używamy systemu ewaluacji obrazu, który wyposaża maszynę w coś podobnego do wzroku - wyjaśnia Martina Richter, współautorka projektu, obecnie zatrudniona w Fraunhofer Institute for Optronics w Karlsruhe. - Na ramieniu robota znajduje się kamera, przy użyciu której maszyna robi nam zdjęcie.
Potem wszystko w "rękach" programów do wykrywania krawędzi oraz koordynacji ruchów maszyny. Największym problemem było sprawienie, by kreski stawiane przez maszynę rzeczywiście przypominały czyjąś twarz: robot-artysta musiał nauczyć się pomijać pomniejsze zmarszczki, żeby nie zaburzały wyglądu całości. Maszyna nie może natomiast pomijać oczu, których krawędzie na zdjęciu bywają niewyraźne. - Zależy nam na wrażeniu artystycznym - podkreśla Richter.
Robot potrafi wykonać wszystkie czynności samodzielnie. Niestety maluje tylko od święta. Na codzień bierze udział w mierzeniu odblaskowości przedmiotów. Sztuka, jak to dawniej bywało, jest po prostu formą rozrywki w czasie wolnym.
(ew/robotlab.de/sciencedaily.com)