Kultura

Internetowa czytelnia Google

Ostatnia aktualizacja: 26.05.2009 05:05
„W internecie znajduje się zaledwie kilkanaście procent zasobów światowej wiedzy i kultury. Nie możemy pozwolić, by to wszystko się marnowało”- w taki sposób Google tłumaczy swój pomysł na uruchomienie programu Book Search, czyli wielkiej internetowej czytelni. Najwięcej zastrzeżeń wywołuje jednak poszanowanie praw autorskich, których łamania dopuszcza się internetowy gigant.

Usługa Book Search działa podobnie jak wyszukiwarka internetowa. Wchodząc na polską stronę serwisu dostępną pod adresem: https:\/\/books.google.pl/ nawet na podstawie krótkiego fragmentu tekstu możemy znaleźć interesującą nas książkę. Kopie książek zaliczanych do powszechnego dziedzictwa można pobrać w całości, za darmo, w formacie PDF. Każda książka ma też swoje strony informacyjne, aby można było szybko odnaleźć wszelkiego rodzaju potrzebne informacje tj. : recenzje, odniesienia w sieci, mapy itp. Uzyskamy też informację, gdzie daną książkę możemy kupić (zazwyczaj jest to adres wydawcy lub księgarni internetowej, w Polsce zazwyczaj Merlin lub Empik). Jeśli dla wybranego przez nas wydawnictwa prawa autorskie są zastrzeżone, wyświetli się nam fragment książki.

 „Liczymy na to, że dzięki naszemu programowi, czytelnicy będą mogli łatwiej dotrzeć do interesujących ich publikacji”- powiedziała w rozmowie z Polskim Radiem Marta Jóźwiak z Google.

Internetowy gigant rozpoczął digitalizację książek już w 2004 roku, oczywiście bez zgody właścicieli praw autorskich. Amerykańscy pisarze i wydawcy na całą sprawę zareagowali dość szybko i już po roku wytoczyli Google proces, który zakończył się ugodą zawartą w październiku 2008 roku (porozumienie nie zostało jeszcze zatwierdzone przez sąd). Na jej mocy właściciele praw autorskich mają otrzymywać 63% procent dochodów z wykorzystania książek. Dlaczego więc, wydawać by się mogło zadowalające dla dwóch stron porozumienie, w Polsce wywołało tak wiele negatywnych reakcji? Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki, wyjaśnia, że zawarta przed amerykańskim sądem, ugoda, dotyczy w takim samym stopniu książek wydanych w Stanach jak i w Polsce. Zasada ochrony prawa autorskiego jest różna w obu tych krajach tłumaczy.


Google może skanować polskie  książki, które znajdują się w amerykańskich bibliotekach i nie musi o tym informować właścicieli praw autorskich. Jeśli zainteresowani nie będą chcieli uczestniczyć w programie, Google daje im możliwość wypisania się z niego. Absurdalne jest jednak to, że to właściciel praw autorskich w milionach zeskanowanych książek ma znaleźć swoją własność i domagać się zapłaty za wykorzystanie. „Jest to sprzeczne z podstawową zasadą prawa autorskiego, które obowiązuje w Europie, które nakazuje najpierw zapytać posiadacza praw do wykorzystania jego utworu i dodaje, ze Google powinien podpisywać oddzielną umowę z każdym z wydawców na temat wykorzystania jego dzieła- dodał Piotr Marciszuk.

Podobnie projekt Google ocenia Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej. W rozmowie z Polskim Radiem podkreślił, że zgodnie  polskim porządkiem prawnym przez całe nasze życie i siedemdziesiąt lat po śmierci są chronione prawa majątkowe każdego twórcy. Firma Google zakładając, że ma prawa do danych publikacji, jeśli autor sobie ich nie zastrzegł decyduje o każdym naszym prawie. Tzn. spodziewamy się, że swoje materiały będzie mogła za pięć, dziesięć czy sto lat sprzedać, jak każda firma komercyjna. Wątpliwości budzie też fakt, że nie jest to projekt międzynarodowy, tylko umowa między firmą komercyjną a organizacjami wydawców w jednym kraju, które mają obligować wszystkie pozostałe”- dodał Makowski.


Google jednak skutecznie się broni. Philippe Colombert, przedstawiciel Google, który gościł w Polsce z okazji 54. Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie, podczas konferencji prasowej tłumaczył, że dla Google to dość skomplikowana sprawa, by dowiadywać się, jaka jest sytuacja z prawami autorskimi do danej książki w danym kraju, gdyż Google nie zna warunków umowy między wydawcą a autorem. „Są przypadki, gdy po zakończeniu druku książki, prawa pozostają w rękach wydawcy lub powracają do autora. Bywa, że umowa ma inne założenia, więc kiedy mamy książkę nie wiemy tak naprawdę, kto ma do niej prawa. Dlatego potrzebujemy by ktoś się do nas zgłosił i określił, kto jest w posiadaniu praw do danej publikacji. Dlatego ten rejestr jest bardzo przydatny. Przyznaję, że wymóg zgłaszania się do nas samemu może być nieco niepokojący. Jednakże, jeśli zależy nam na ogólnoświatowym rejestrze praw autorskich musimy liczyć na pomoc tysięcy wydawców. Nie chodzi tu tylko o Google. Gdy pomyślimy, że to dobry projekt, baza z danymi na temat praw do książek, dla całego sektora wydawniczego na świecie to nie możemy bazować na domysłach i na wnioskach wyciąganych z nazwisk umieszczanych na okładkach książek. Potrzebujemy konkretnej informacji od wydawcy czy autora"- dodał.
 


O całej sprawie niewiele wiedzą sami zainteresowani, czyli autorzy książek, których książki mogą być kopiowane w amerykańskich bibliotekach. O jakiej liczbie książkę mówimy? Trudno jest powiedzieć ile, naszych wydawnictw znajduje się w amerykańskich bibliotekach. Piotr Marciszuk wyjaśnia, że Polska Izba Książki nie ma możliwości dotarcia do wszystkich autorów, dlatego zobowiązała wydawców do przekazania informacji na temat planów Google. Wiem, że wielu z autorów nie przeczytało naszego komunikatu, a za to nie możemy brać odpowiedzialności- dodał.

Do tej pory do programu przystąpiło już ponad 20 tys. wydawców na świecie. W Polsce spośród głównych oficyn są to Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Wolters Kluwer Polska, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne.

Inicjatywę Google pozytywnie ocenia Wojciech Jędrychowski z Wydawnictwa Szkolnego i Pedagogicznego, które, jako jedno z nielicznych w Polsce przystąpiło do Book Search. Sprawę komentuje krótko: "Mamy prawo do promowania książek w ten sposób, dlatego przystąpiliśmy do tego projektu. Myślę, że to całe zamieszanie wynika trochę z winy Google i tego w jaki sposób to przedstawia. Wynika to też z jakiś wewnętrznych obaw wydawców. Uważam, że ich obawy sa niepotrzebne".

Na korzysć Google zdaje się przemawiać komunikat, który wysłali w ostatnim czasie do Polskiej Izby Książki. Wynika z niego, że 63 proc. dochodów otrzymają tylko ci, którzy do 4 września zarejestrują się w tworzonym przez Google'a rejestrze.

Ten sam termin obowiązuje, jeśli autor lub wydawca nie chce być objęty umową. W tym celu należy wypełnić znajdujący się na stronie www.googlebookssettlement.com/r/home formularz w języku polskim. Taki wniosek można wypełnić, jeśli w ogóle ma się świadomość, że on istnieje. Niestety do wielu właścicieli prwa autorskich taka informacja nie dotarła.

 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Książka czeka na nas

Ostatnia aktualizacja: 20.05.2009 12:59
Nowości, albumy, powieści, tomiki wierszy, spotkania z autorami i wydawcami, 500 wystawców, 600 imprez towarzyszących - tak zapowiadają się 54. Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie rozpoczynające się 21 maja w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dzień Domeny Publicznej

Ostatnia aktualizacja: 01.01.2010 08:00
Co roku 1 stycznia, na całym świecie otwiera się dostęp do nowych zasobów, które przestały podlegać prawu autorskiemu i przeszły do domeny publicznej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dante za darmo w sieci

Ostatnia aktualizacja: 11.03.2010 12:17
Zbiór książek z dwóch włoskich państwowych bibliotek - w tym rzadkie egzemplarze - znajdzie się w internecie. Włoski rząd podpisał w tej sprawie porozumienie z gigantem Google.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Rząd chce, aby emeryci zostawali pisarzami

Ostatnia aktualizacja: 08.02.2010 19:05
W Wielkiej Brytanii zainicjowano kampanię zachęcania osób po sześćdziesiątce do literackiego debiutu w internecie. Projekt jest finansowany przez rząd.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Podatek Google: Sarkozy chce opodatkować Internet

Ostatnia aktualizacja: 08.01.2010 14:51
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy przedstawił projekt opodatkowania we Francji zysków reklamowych wielkich portali internetowych, takich jak wyszukiwarka Google.
rozwiń zwiń