Gość "Do południa" podkreślał, że Tony Halik lubił pokonywać różne trudności, uprawiać rozmaite sporty. - Nurkował, uwielbiał żeglarstwo, narty wodne, a zimą bojery. Raz omal się to źle nie skończyło: Zalew Zegrzyński zamarzł, ale nie do końca, więc podróżnik wpadł w przerębel i trudno było go wydobyć - wspominała Elżbieta Dzikowska.
Żona zmarłego podróżnika mówiła też, że miał on wielki urok osobisty i charyzmę, która zjednywała mu nie tylko widzów przed telewizorami, ale też napotkanych podczas wypraw przedstawicieli innych kultur. - Oni odczuwali, że to przyjaciel, poza tym on ich szanował - zaznaczyła. Elżbieta Dzikowska podkreśliła, że wspólne podróże uczyły ich nie tylko geografii, etnografii, archeologii, religii, ale też empatii, tolerancji i szacunku dla innego człowieka.
Podróżniczka stwierdziła, że na wyprawy jeździli chyba przede wszystkim dla Polaków, dla widzów ich programów, a w drugiej kolejności dla siebie samych. - Podobno w porywach nasze programy "Pieprz i wanilia" miały aż 18 mililonów widzów; wtedy to było okno na świat - stwierdziła.
Rozmówczyni Pawła Drozda zaznaczyła, że świat zwiedzali za własne pieniądze. - Gdy Tony'ego pytano, skąd je ma, to mówił:"ja napadam na dyliżanse, a moja żona jest burdel mamą" i pokazywał zdjęcie, które wykonaliśmy sobie w miasteczku filmowym Tucson w Stanach Zjednoczonych. A tak naprawdę miał niezłą pensję, jako dziennikarz amerykańskiej sieci telewizyjnej NBC, a potem niezłą emeryturę - mówiła.
W czwartek, 24 stycznia, z okazji 92. rocznicy urodzin Tony'ego Halika w Muzeum Podróżników Jego imienia w Toruniu zostanie otwarta nowa ekspozycja.
Audycję prowadził Paweł Drozd.
"Do południa" na antenie Trójki można słuchać od poniedziałku do czwartku od 9.00 do 12.00. Zapraszamy.