A w naszym studiu prof. Radosław Pawelec, Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, dzień dobry.
Prof. Radosław Pawelec: Dzień dobry.
W.M.: I nasza radiowa pani od polskiego Małgorzata Tułowiecka.
Małgorzata Tułowiecka: Tak, to ja, dzień dobry. I od razu muszę uzupełnić, bo oficjalnie ta nazwa dni brzmi dzisiejszego dnia: Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, tak to się nazywa, bo jak już tutaj zaznaczyłeś, obchodzony jest ten dzień w różnych krajach po, żeby zwrócić uwagę na rangę, na wartość różnych języków narodowych i my też chcemy zwrócić uwagę na wartość i rangę naszego języka ojczystego. Prawda, panie profesorze?
R.P.: Prawda. Co ciekawsze, oczywiście i po angielsku, i po niemiecku tam jest słowo mother, czyli język macierzyński czy matczyny...
M.T.: Tak, matczyny.
R.P.: Jak kto woli, po polsku ten język nazywa się językiem ojczystym. Oczywiście, terminologia naszych przyjaciół z Zachodu jest o tyle słuszna, że człowiek wszak tego pierwszego języka prawie zawsze uczy się od matki, no, prawie zawsze, bo w życiu różnie bywa, ale prawie zawsze od matki, Polska zaś jest o tyle trafna, że Polakom kojarzy się ten język także, także – podkreślam, bardzo silnie z ojczyzną.
W.M.: Ale żyjemy w epoce wielkiego wymierania języków, tak alarmują językoznawcy. No i właśnie ten dzień, Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego czy Matczynego ma zwrócić uwagę świata właśnie na ten problem.
M.T.: Tak, na ten problem, a także na inny problem, który łączy się z tamtym problemem, mianowicie...
W.M.: Same problemy.
M.T.: Tak, chodzi o to, że jak wszyscy wiemy, powszechna, ogólna globalizacja dosięga także i język i w tej chwili językiem dominującym jest oczywiście język angielski czy też powinnam powiedzieć amerykańska wersja tego języka. I cóż, no, coraz więcej tych słów przenika także do polszczyzny. Nie zawsze nam się to podoba i dlatego też zaproponowaliśmy państwu w ciągu tygodnia już rodzaj konkursu czy też zabawy...
W.M.: Za chwilę rozwiążemy ten konkurs. Ale ja przeczytałem, że najpopularniejszym obecnie językiem świata jest chiński, bo to jest miliard 170 milionów użytkowników, dopiero na drugim miejscu angielski, później hiszpański, hindi, arabski. A ile osób mówi po polsku, panie profesorze? Wiemy?
R.P.: Po polsku mówi w Polsce niespełna 40 milionów i do tego należy dodać, jak przypuszczam, bo to bardzo trudno jest zbadać, jak przypuszczam, do 10 milionów Polaków mieszkających poza granicami naszego kraju w różnych krajach Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych przede wszystkim.
W.M.: Co grozi językowi polskiemu?
M.T.: Chyba nic nie grozi.
R.P.: Językowi polskiemu, no, nie ma w sensie takim stricte takiego zagrożenia. Oczywiście, jest tak, że postępuje pewne rozchwianie systemu gramatycznego pod wpływem angielskiego, a także systemu znaczeń wyrazów pod wpływem angielskiego. Może króciutko to wytłumaczę. Język angielski jest w tej wersji amerykańskiej, ale także w innych wersjach bardzo dużym językiem używanym w bardzo wielu krajach, to trzeba podkreślić, i przez bardzo wielu ludzi, więc jeżeli bierzemy do ręki słownik angielski, to tam z natury wyrazy będą miały przeróżne znaczenia i przeróżne postacie, dlatego że to jest po prostu taki duży język. Chiński jest jednak skupiony w Chinach, to dokładnie jest... on ma bardzo wiele, chyba 900 odmian, a ta największa to jest, o ile wiem, język mandaryński, też to należy podkreślić. Więc angielski wpływa w tych przeróżnych odmianach na polski, co powoduje, że wyrazy zaczynają mieć rozmyte znaczenia, wyrazy chociażby takie, jak opcja, inteligencja i bardzo wiele innych. To nie jest korzystne...
M.T.: Kondycja.
R.P.: Kondycja...
M.T.: Dieta, wiele innych.
R.P.: Tak. To nie jest korzystne zjawisko, bo nasz język jest po prostu innym językiem.
M.T.: Czyli jeżeli możemy mówić o zagrażaniu, to bardziej nam zagrażają takie ukryte zapożyczenia, których nie dostrzegamy niż te widoczne w postaci przejętych, gotowych angielskich wyrazów.
W.M.: A jaką terapię powinniśmy zastosować, by pacjent przeżył?
R.P.: Terapią, która powinniśmy zastosować jest to, o czym trochę wczoraj mówiliśmy z panią redaktor, jest moda na język polski, jest lubienie tego języka, interesowanie się tym językiem. Może czasem jest nie za dobrze, że w szkole ten język, ta gramatyka języka polskiego jest takim nie lubianym przedmiotem. To niekorzystne, bo język polski jest bardzo ciekawy, jest w nim wiele tajemnic, jest wiele historii. Ja wiem, że moi studenci bardzo lubią, kiedy im o tym wszystkim opowiadam i to rzeczywiście są miłe chwile...
W.M.: Trzeba jeszcze umieć tak opowiadać jak pan profesor.
M.T.: Też prawda.
W.M.: Ja przeczytałem taką ciekawostkę, bo BBC podało, przytacza taką historię o sprzeczce dwóch siedemdziesięciolatków (...) w południowo–wschodnim Meksyku. Nie byłoby w tym może nic interesującego, gdyby nie byli oni jedynymi użytkownikami języka zuke, języka swojego plemienia. W chwili, gdy się pokłócili, zakończyła się historia rozmów właśnie w tym języku.
M.T.: Tylko dwaj znali ten język i się pokłócili, no...
W.M.: Nie rozmawiają ze sobą, więc koniec języka. (wesołość w studiu)
R.P.: Językowi polskiemu nic takiego nie grozi. Skoro mówiliśmy o zagrożeniach, to trzeba też powiedzieć o tym, że dzisiejsza sytuacja wcale nie jest taka zła. Pan redaktor wspomniał tych studentów z Bangladeszu. W historii języka polskiego też mieliśmy dramatyczne zdarzenia, jak chociażby to sprzed...
M.T.: Dramatyczną walkę o to, żebyśmy mogli mówić po polsku, pisać, uczyć się.
R.P.: Żebyśmy mogli mówić po polsku. Mówienie to jest sprawa skomplikowana, bo chodzi o mówienie w różnych sytuacjach. Tam chodziło o używanie urzędowe języka polskiego. Sto lat temu nawet nie mogliśmy marzyć o tym, żeby w naszym kraju używać naszego języka w urzędach, mówiło się po niemiecku lub po rosyjsku. Ale takim momentem, jakby to określiła Zofia Nałkowska, tej granicy było to, kiedy kazano dzieciom polskim modlić się po niemiecku. Tego nie chciały zrobić i tego nie chcieli też ich rodzice.
W.M.: I była Września, prawda?
R.P.: Tak. I była Września. Więc jeżeli porównamy stan dzisiejszy, kiedy księgarnie są wypełnione polskimi książkami, my o tym języku rozmawiamy, z tym stanem sprzed ponad stu lat z Wrześnią, no to widzimy, że jednak nie jest to tak źle.
M.T.: I to w tej chwili, jaki będzie ten język i czy będziemy nim mówić i jak będziemy nim mówić, zależy wyłącznie od nas.
W.M.: Języki giną podobno znacznie szybciej niż zagrożone gatunki roślin i zwierząt, tak ostrzegają lingwiści. A my przejdźmy do tej zabawy, naszego konkursu, który przez cały tydzień w Sygnałach Dnia państwu proponowaliśmy. Trzeba było polskim wyrazem zastąpić słowo notebook. Można było przysyłać drogą sms-ową propozycje, można było internetową, mailową. Przyszło ich bardzo, bardzo dużo. Tak patrzę i ja bym miał wielki problem w wybraniu, ale państwo wybrali.
M.T.: My też mieliśmy, ale wybraliśmy i wybraliśmy takie oto nazwy: przemkoś pani Danusi bez nazwiska i w związku z tym pani Danusia otrzyma nagrodę: Wielki słownik ortograficzny pod redakcją Edwarda Polańskiego. Drugim takim wyrazem był... było co, panie profesorze?
R.P.: Był przysobnik. Przysobnik to propozycja pana Czesława Ślusarczyka...
M.T.: ...którzy otrzyma Wielki słownik poprawnej polszczyzny pod redakcją prof. Andrzeja Markowskiego. Był jeszcze osobistek i to propozycja pana Antoniego Grobelnego i za tę propozycję otrzyma pan Wielki słownik wyrazów obcych pod redakcją Mirosława Bańki. Oraz...
R.P.: Oraz ostatni kompel, pan Mirosław Norwajszas.
M.T.: I to będzie Słownik języka polskiego w opracowaniu zbiorowym. I jeszcze dopowiem, że nagrody ufundowało Wydawnictwo Naukowe PWN, wydawca normatywnych słowników języka polskiego. Ale tych propozycji było bardzo dużo i one są warte także omówienia. Nie wiem, czy w tej chwili możemy, czy jeszcze nie?
W.M.: Jeszcze mamy minutę, ale może...
M.T.: Nie bardzo.
W.M.: ...chyba zabraknie nam tego czasu.
M.T.: Ale może później omówimy.
W.M.: Bardzo proszę. A mnie się podobał zapiśnik na przykład. Lapciak też był.
M.T.: Ach! Był i kompot, i kompek, i bajtmobil, walizo...
W.M.: Polbook był jeszcze.
M.T.: e–Kajet, elekajet.
W.M.: Zapamiętnik.
M.T.: Przytulanek, kolanowiec, biurnik i biurel. Tak że tutaj inwencja państwa była ogromna, ale my jeszcze powiemy w ogóle o tym, czy warto... później powiemy, podczas następnego spotkania powiemy, czy w ogóle warto tworzyć takie słowa.
W.M.: Mogę się pochwalić?
M.T.: Tak.
W.M.: Przyszedł jeden sms taki...
M.T.: Wiem, molak.
W.M.: Propozycja nazwy mol–ak. Od mola książkowego. No, bardzo dziękuję, to ja osobiście się rozliczę z panem Jackiem.
M.T.: Urocze, urocze, jestem za.
W.M.: Dziękujemy bardzo. Zapraszamy na nasze kolejne spotkanie. Prof. Radosław Pawelec, Uniwersytet Warszawski, i nasza radiowa pani od polskiego Małgorzata Tułowiecka. Dziękuję.
(J.M.)