Kultura

Na przełaj przez akademie

Ostatnia aktualizacja: 20.11.2008 10:33
Pierwsza wystawa polskiej sztuki w siedzibie tymczasowej Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie to wybór prac bardzo młodych artystów. „Nie ma sorry” – ci twórcy nie mają jeszcze przyczepionych etykietek i obiegowych opinii, zdanie trzeba wyrobić sobie samemu.

Wystawa „Nie ma sorry” zorganizowana w znajdującym się wciąż na etapie rozwoju MSN jest efektem wielomiesięcznej pracy zespołu tegorocznych absolwentów krakowskiego studium kuratorskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Początek jest dla organizatorów wystawy symbolicznym punktem odniesienia – młodzi są artyści, w młodym muzeum, pod opieką młodych kuratorów. Bo jedynym odgórnie przyjętym przez kuratorów kryterium był nie tyle nawet wiek artystów, co moment w ich karierze – skupili swoje zainteresowanie na tych, którzy ją dopiero rozpoczynają. Dlatego większość biorących udział autorów jest świeżo po dyplomie, a niektórzy jeszcze studiują.

Wystawa bez tezy

 

Przygotowana przez kuratorski zespół wystawa jest „programowo bezprogramowa”. Absolwentom krakowskiego studium zależało na uniknięciu udowadniania z góry przyjętej tezy. Kuratorzy przyjęli strategię trudniejszą – przeszukali galerie i uczelnie plastyczne w całym kraju w poszukiwaniu najciekawszych ich zdaniem prac, najlepiej reprezentujących to, co dzieje się wśród młodych artystów. Dlatego też efektem ich pracy jest wystawa bardzo niejednoznaczna, pozbawiona tematów przewodnich.

Jak sami przyznają: trudno jest znaleźć wspólny mianownik prezentowanych prac. Ta sytuacja może być zaletą wystawy. Na wielu ekspozycjach prace ujęte są w ramę narracyjną narzucającą ich interpretację, tutaj każda realizacja jest wyraźnie indywidualna.

W układzie wystawy widać skłonność kuratorów do metafory. Jak sami mówią: odrzucili typowe, wypracowane metody przygotowywania ekspozycji i stworzyli wystawę pozbawioną pierwszej, wiodącej po niej ścieżki myślowej. Dlatego wejście na wystawę nie prowadzi, jak zwykle przez główne drzwi muzeum, lecz przez wąskie przejście z tyłu budynku. Wychodzimy przez dwie sale w sam środek wystawy, której układ jest rozproszony a prace współrzędne. Jest tylko jedna „pierwsza” praca: wideo Marcina Nowickiego: człowiek „kręci się” bez celu po podwórku, a spoza kadru słychać głos Józefa Robakowskiego mówiący „nie wiem”. Żadnej „ostatniej” pracy nie ma.

Nie tylko wideo

Jednym z niewielu wspólnych mianowników dzieł jest technika w jakiej zostały wykonane - dwie trzecie z nich to prace wideo. Dla tego pokolenia sztuka wideo nie jest już techniką nowatorską, a raczej czymś zupełnie naturalnym. Jest też kilka instalacji (w tym wielkie zwisające w poprzek galerii „źle wyrenderowane zło” Jastrubczaka). Tylko dwoje artystów prezentuje dzieła stricte malarskie, ale i one nie są zbyt tradycyjne. Sławomir Pawszak, którego twórczość wzbudza często skrajne emocje, namalował na ścianie muzeum bardzo duży, pozornie abstrakcyjny i bezforemny obraz. Jego dzieła mają charakter przedstawiający, choć pozbawione są narracji – tak zwanej „anegdoty w malarstwie”. Twórca sam wybiera z rzeczywistości elementy, które chce przedstawić nie sugerując się schematami takimi jak „przedmioty”. W przypadku tego konkretnego obrazu podkreśla, że zależało mu na uwypukleniu jego fizyczności. „Chcę żeby to, co zrobię było bardzo malarskie: „tłuste”, spływające, nie schnące od nadmiaru oleju, żeby przylepiał się kurz”. Warto zauważyć, że w tym wypadku jego obraz nie ma żadnej wyodrębniającej ramy, kadru który ograniczałby jego przestrzeń.

Odwrotną strategię przyjęła Anna Panek, która swój obraz wpisała w architektoniczne podziały wnętrza muzeum, malując na szybach wypełniających przestrzeń między dwoma filarami.

 

Video-arty pokazywane w Muzeum Sztuki Nowoczesnej mają bardzo zróżnicowaną formę. Od reportażowego, nieuważnego „Serce moje” Marzeny Zawojskiej, do jednoznacznego i tradycyjnego formalnie filmu Marca Winterhagena. Ciekawe, nie tylko pod tym względem, jest wideo Anny Molskiej „OWOW11”. Jednocześnie niedbałe i miejscami bardzo ekspresyjne bazuje na dokumentacji działań w pracowni profesora Kowalskiego w warszawskiej Akademii. Złożone z wyrwanych z kontekstu fragmentów sceny nabierają nowego znaczenia w połączeniu z recytowanymi przez autorkę komentarzami profesora. Jest coś hipnotyzującego w tej formie między rejestracją dokumentującą a kreacyjną.

Poezja animacji i poezja bezruchu

Zupełnie inny charakter ma animacja Wojciecha Bąkowskiego. Wykonywana bezpośrednio na taśmie filmowej wykorzystuje obserwacje życia (nieco à la Białoszewski) i zamienia je w trochę surrealistyczne wizje. Przy tym poszczególne ujęcia filmu bywają pięknymi, nieco poetyckimi obrazami, utrzymanymi w stylistyce sztuki naiwnej.

 

Jedną z najciekawszych prac na wystawie są „Ćwiczenia korekcyjne” Agnieszki Polskiej. Artystka wybrała zdjęcia z książek poświęconych gimnastyce korekcyjnej, na których zastygłe postacie wykonują ćwiczenia. Wyabstrahowane z ćwiczeń, które ilustrują i wprawione w nowy, bardzo powolny ruch nabrały charakteru niezwykłych obrazów. Wydają się majestatyczne i rzeźbiarskie.

Dodatkowo między niektóre obrazy, z założenia zupełnie neutralne, wkrada się cień erotyzmu. Autorka o swojej pracy: „Czynności mające chronić przed nieprawidłowościami przekształcają się w swoją niepokojącą karykaturę, senne układy zakłócane są przez sceny
masażu.”

Wszystko nowe

Kuratorzy podkreślają jeszcze jeden aspekt pracy Agnieszki Polskiej: „Sama praca również została poddana korekcie, powstały jej trzy różne wersje prezentowane w trzech pracowniach krakowskiej ASP”. Relacje między studentami a profesorami mają być ważnym wątkiem wystawy. Ten ciekawy pomysł jest obecny w wypowiedziach kuratorów i z pewnością miał wpływ na kształtowanie się ich pracy, lecz pozostaje nie dość czytelny w prezentowanych dziełach. Pojawia się przede wszystkim w wideo Anny Molskiej.

„Nie ma sorry” to wystawa bardzo niejednorodna, pomimo rzucającej się w oczy dominacji prac wideo. Choć pozwala stworzyć kilka ścieżek całościowej interpretacji (takich jak tymczasowość, subiektywność i dokumentacja), różnorodność dzieł wysuwa na pierwszy plan ich charakter indywidualny. To dobrze, bo są to prace w większości bardzo ciekawe i warte osobnej uwagi. Można je oglądać w tymczasowej siedzibie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie do 22 listopada.

Antoni Burzyński

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Całkiem nowe malarstwo

Ostatnia aktualizacja: 12.10.2009 10:26
We Wrocławiu otwarto pokonkursową wystawę młodego polskiego malarstwa. A jest to wystawa szczególna, podsumowująca już 9. Konkurs Gepperta.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Artysta zbyt kontrowersyjny

Ostatnia aktualizacja: 01.12.2009 11:20
"Zbigniew Libera. Prace 1982-2008" pod takim tytułem warszawska Zachęta przygotowała pierwszą w Polsce, drugą na świecie, retrospektywną wystawę prac czołowego artysty polskiej sztuki krytycznej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Wreszcie KwieKulik

Ostatnia aktualizacja: 16.12.2009 09:38
We Wrocławiu zostanie otwarta retrospektywna wystawa prac grupy artystycznej KwieKulik. Jest to pierwsza próba pokazania tego fenomenu artystycznego polskiej sztuki XX wieku.
rozwiń zwiń