- Woda była dla ludności wiejskiej żywiołem niebezpiecznym. Widziano tylko to, co na powierzchni, a wyobraźnia podpowiadała, co czai się w głębinach – mówił gość audycji, Bartłomiej Grzegorz Sala.
Nieprzewidywalność wody, jej niszczycielską działalność (choćby coroczne powodzie, ulewy) przypisywano temu, co się w niej kryło. Dziś o wielu demonach zapomniano, garstka przeszła do popkultury, jako piękne, choć niekiedy niebezpieczne. Wodne panny, jak sama woda, były zmienne, nieobliczalne. Opiekuńcze, ale i drapieżne, sprawiedliwe, niecne. Można uznać je za personifikację tego żywiołu.
- Wodne panny to kategoria niezwykle trudna do usystematyzowania. Lud używał nazw lokalnych częściej, niż „gatunkowych”. Wiedział, że w Świtezi żyją Świtezianki, w Brdzie – Brdanki. Nazwy takie jak bogunka, rusałka, nimfa nie funkcjonowały wszędzie – mówił Sala.
Postać Świtezianki, wspomnianej przez autora książki „Wśród polskich syren…", rozsławił Adam Mickiewicz w swoim dramacie Świteź. Ponoć już niańka Mickiewicza opowiadała mu przypowieści o Ondynach zamieszkujących jezioro. W publikacji Sali nie brakuje innych reprezentantek wodnych demonów zamieszkujących Kresy. Autor wspomina m.in. o Nimfie Trockiej, Rusałce Czeremskiej czy Dnieprzańskiej, a także Syrenie Dniestrzańskiej. Na Litwie pojawia się postać kapłanki Usparime, która złamała śluby czystości, przez co zaszyto ją w worku i wrzucono do Niemna (bądź Wilii). W polskiej kulturze znana jest z pewnością Jurata – królowa Bałtyku – wywodząca się z legend żmudzkich, gdzie Bałtyk nazywano Jurą.
Bartłomiej Grzegorz Sala prezentuje ponad 60 najsłynniejszych wodnych boginek, syren i nimf, znanych nie tylko z polskich ludowych podań i dzieł literackich. Które boginki szczególnie upodobali sobie Mickiewicz, Słowacki i Wyspiański? Jakie zbiorniki wodne zamieszkiwały rusałki? Kim były Usparime i Otomina? Na te i inne pytania odpowiedź znajdziemy w książce „Wśród polskich syren, rusałek, meluzyn, świtezianek i innych wodnych panien".
Wystawa „Uchronić od zapomnienia”
Ekspozycję prezentującą stare zdjęcia nagrobkowe z cmentarzy na Rossie i Bernardyńskiego przygotował wileński fotograf Waldemar Dowejko. Pomysł na to, aby poświęcić uwagę starym i często już uszkodzonym fotografiom na nagrobkach narodził się kilka lat temu.
- Chciałem pokazać problem globalny. Tak samo jak tu – na Rossie – na wielu zabytkowych cmentarzach, czas i ręce wandali niszczą fotografie, które mają niezwykły urok – wyjaśniał autor wystawy, Waldemar Dowejko – Chodzi o to, by zobaczyć zniszczenie. A trzeba dbać o historię, to po nas zostanie.
Fotograf zdecydował się nie podpisywać swoich prac imionami i nazwiskami postaci, które na nich się znalazły, a jedynie pokazać same fotografie nagrobkowe w dużym formacie tak, by pokazywały głębię problemu.
Z powodu pandemii wystawa prezentowana jest w holu Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Autor zamierza ją eksponować także w wileńskim kościele franciszkańskim. Marzeniem Dowejki jest również zaprezentowanie swoich prac w Domu Spotkań z Historią w Warszawie.
***
Tytuł audycji: Z muzyką po Kresach
Prowadziła: Aleksandra Tykarska
Data emisji: 5.12.2020
Godzina emisji: 18.10