Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Busikiem

Ostatnia aktualizacja: 05.10.2023 08:00
Jest jeden grzech poznania i oceny, który popełnia duża część podróżników, obserwatorów życia codziennego, fotografów i instagramerów, a także, niestety, część etnografów.
Autobus komunikacji miejskiej w Warszawie
Autobus komunikacji miejskiej w WarszawieFoto: NAC

Ten grzech to określania archaicznego, przebrzmiałego, trudnego, stosowanego przez człowieka czy społeczność „z braku laku” rozwiązania, jako „malowniczego”, „klimatycznego”, „prawdziwszego”.

O ile dokumentowanie każdego stadium technicznych, transportowych, grzewczych czy architektonicznych rozwiązań jest ważne i konieczne, o tyle wmawianie ludziom, którzy nie mają szczęścia i możliwości zmienić tych rozwiązań na skuteczniejsze i mniej wyczerpujące, jest ze strony obserwatora śmieszna. Piorą we frani? Jak malowniczo! Mają piec kaflowy i to tylko w jednym pomieszczeniu na cały dom? No dobrze, może codziennie o świcie muszą pamiętać, by w nim napalić, ale jak przyjemnie jest przytulić się do niego w zimowe wieczory! Jadą na targ czy do sklepu dwukółką zaprzężoną w konika? No, może i wolno jadą, ale ile się po drodze napatrzą (zapewne na ten krajobraz, który już do znudzenia poznali). Za takimi bezmyślnymi wybuchami entuzjazmu kryje się tak naprawdę radość z tego, że nietypowość, archaiczność, nieprzystawalność rozwiązania do realiów i nowych potrzeb pieszczą nasze oko – jako obserwatorów, którzy nie muszą na co dzień zmagać się z brakiem pralki automatycznej, samochodu czy kosy spalinowej.

Piszę to jako osoba, która nie lubi zmian i wie, że wiele osób korzystających ze starszych rozwiązań także ich nie lubi – ale równie wiele robi dobrą minę do złej gry, bo „woda ze ściany”, ubikacja w domu, spalinowy środek transportu czy gorący kaloryfer ułatwiają mnóstwo spraw, tylko że nie zawsze ma się szanse je tanio pozyskać.

Busiki i busy, te dumne marszrutki Europy Środkowo-Wschodniej, w której uniwersum mieścimy się i mentalnie, i praktycznie, czego byśmy na własny temat nie uważali, to rozwiązanie typowe dla naszej części kontynentu. Praktyczne, potrzebne, często jedyne – ale, na Boga, nie „malownicze”.

Są tymczasowe – ale stałe. Wrosły w krajobraz i przestrzeń; osiwieliśmy niektórzy, czekając na lepsze skomunikowania na niektórych trasach i na inny tabor. Nie wiadomo, czy kiedyś się go doczekamy, a tymczasem, proszę państwa, o 7:15 podobno staje pod domem towarowym, ale z pominięciem sobót.

Są nowoczesne – ale umowne, niepewne, fluktuujące, zbyt elastyczne. Rozkładów jazdy nie ma, albo wiszą te nieaktualne – nikomu tak naprawdę nie zależy, by nas wyczerpująco poinformować, czy kurs firmy Mirek Trans o 9:00 będzie jechał, czy może już niekoniecznie. Biletów nie da się kupić z wyprzedzeniem, a przynajmniej nie w kasie naszego PKS-u czy, nowocześniej, centrum przesiadkowego, o ile mamy tyle szczęścia, że nasz PKS w ogóle posiada jeszcze jakąś kasę. Czasem da się je kupić w internecie, na stronie-efemerydzie, z pominięciem znanych współcześnie metod płatności. Czasem można zadzwonić do kierowcy, „Dwa miejsca z Jesionki poproszę”, bez pewności, że jak dotrzemy, to one będą czekały.

Busik to konieczność w kraju przeoranym wsteczną „transformacją” komunikacji publicznej. To często absolutnie jedyny – oprócz prywatnego auta i własnych nóg – środek lokomocji, który zabierze nas na daleką wieś, ale i do miasta powiatowego pozbawionego od 1992 roku kolei. Busik dowozi do szkół, pracy, na większe zakupy. Na wysiedzianej dermie czy niemieckiej grubej flizelinie sprzed trzydziestu lat kołyszą się przysypiające grupki młodzieży szkolnej, robotników, starych kobiet. Busik łączy – jeśli jedzie.

Jak wiele innych grupowych czynności i rozwiązań obowiązujących w Polsce, busik wymaga znajomości pewnych obyczajów, zasad poruszania się, oraz posiada niepisany kodeks. Jako że miejsce i godzina odjazdu bywają umowne, przyjazd busika zawiesza savoir vivre. Właściwie nie obowiązuje do niego kolejka, a na pewno nie w takim rozumieniu, że jak pani X przyszła na przystanek godzinę przed odjazdem, to pierwsza wsiądzie. Gdy relacja jest oblegana, rzucamy się na pojazd niemal łamiąc sobie ręce i nogi, wołając do kierowcy z prośbą o wpuszczenie, targując się z innymi pasażerami o to, kto pojedzie. Stawka jest wysoka, bo kolejny busik może jechać za trzy godziny, po zmroku, albo może nie jechać wcale.

Do busika zmieści się tyle osób, ile jest miejsc, i jeszcze ze trzy. Odjeżdża z kopyta wśród dźwięków radia, gier na telefonach, pokasływania, rozmów. W obficie zapakowanych siatkach i torbach pobrzękują butelki, pachną chleby i zupy na wynos. Ostry zapach perfum walczy z wonią tytoniu, wódki, kebaba, ze słodkim odorkiem papierosa elektronicznego. Kierowca, jeśli jest „użyty”, pamięta, dokąd kto jedzie, budzi śpiących i zatrzymuje się, poproszony, na przystankach, których nie ma w rozkładzie. To właśnie czynnik ludzi, półumowność tego środka transportu, mrugnięcie okiem do pasażerów. Jedziemy z punktu A do punktu B, stanowimy grupę, czasem nie ma odwrotu od nietypowych rozwiązań. Nikt nie protestuje przeciwko wpuszczaniu do ciepłego wnętrza nowych osób, które będą stały, bo miejsc brak. Wszyscy doskonale rozumieją, że nie zostawimy ich w listopadzie o 17:30 na przystanku w Waszczowicach.

Dyskusja o rozwiązaniach i zmianach jest zazwyczaj prowadzona przez tych, którzy busikami nigdy nie musieli jeździć, albo zaprzestali tego dawno temu. Z ciepłego wnętrza własnego auta albo nowoczesnego tramwaju w aglomeracji łatwo jest pohukiwać na busikową kulturę: że ciasno, niepewnie, niebezpiecznie, że drogo, że były wypadki. To wszystko prawda, ale odpowiedzią na te zarzuty nie jest „edukowanie pasażerów”, by zbojkotowali busiki (na co sobie pozwolić nie mogą), lecz odgórna akcja kształtowania komunikacji publicznej przez władze. Ta, z tysiąca względów, pełza albo w ogóle nie następuje.


Magdalena Okraska


Magdalena Okraska.jpg
Korona dla królowej wesela. Czy są jeszcze tradycyjne śluby?

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Współczesna architektura proekologiczna - jak powinna wyglądać?

Ostatnia aktualizacja: 19.01.2022 08:30
W piątkowe popołudnie tematem będzie m.in. architektura. Gośćmi Czwórki będą Janusz Marchwiński i Katarzyna Zielonko-Jung, autorzy książki "Architektura proekologiczna".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dlaczego nie nosimy stroju ludowego?

Ostatnia aktualizacja: 22.09.2022 09:00
Obecność w Polsce sporej społeczności ukraińskiej pozwoliła nam obcować w przestrzeni miejskiej z innym językiem i zwyczajami. Kilka tygodni temu, spacerując w Krakowie, zauważyłam parę Ukraińców, mężczyznę i kobietę, idących na ślub. Mieli eleganckie stroje „na dole” (spódnica od garsonki, spodnie od garnituru), nieśli prezenty i bukiety kwiatów. Na górnych połowach ciała mieli za to pięknie wyprasowane tradycyjne koszule – wyszywanki.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Świat na opak

Ostatnia aktualizacja: 26.01.2023 09:00
Karnawał to w każdej kulturze zawieszenie, a nawet odwrócenie obowiązującego porządku. Na jakiś krótki, ale intensywny czas – kilka dni, czasem nawet tygodni – zastany, codzienny świat się odwraca. W karnawale wykorzystywane potem przez liberałów hasło „każdy może być każdym”, „możesz być kim chcesz”, nabierało prawdziwego sensu. Żebrak przebierał się za króla, a chłop za babę. Następowało całkowite odwrócenie porządków, wcielenie w postać szczególną, ale bardzo odległą od własnej.
rozwiń zwiń