Z konieczności takie badania, wrażenia, opisy i zdjęcia nie mogły trafić do zbyt wielu. Popularyzacji stroju ludowego, artefaktów codzienności i zwyczajów (często dość archaicznych) służyły i służą skanseny i zespoły pieśni i tańca. PRL dbał o to, by pokazać jednej wsi, jak żyje druga.
Teoretycznie – bo forma i treść tych objawień była często koturnowa, niezbyt zmienna w czasie. Opowiadała raczej o historii niż teraźniejszości.
Pomimo że podmiotem badań terenowych zawsze jest badany – niecenzurowany, nieprostowany, „niech powie, co uważa” – to i tak ostatecznie nie mówi do nas on, lecz badacz lub badaczka. To nie znaczy, że etnografia codzienności i badania kultury ludowej nie zdają egzaminu z bliskości do badanego i opisywanego tematu czy terenu. Wręcz przeciwnie.
CZYTAJ TEŻ:
Zwrot ku głębszemu poznaniu. Świat uchem etnografa
Przygody etnografa w terenie
Ale internet dał nam kolejne narzędzie do poznawania cudzej codzienności i tego, jak przedstawiciele pewnych społeczności naprawdę widzą świat. Nie myślę tu o Instagramie, legendarnym świecie bez biedy – przedziwnej platformie, na której każdy chce pokazać się jako lepszy, ciekawszy i mający bardziej udane życie niż ma w rzeczywistości (tak, też mam tam konto). Kwadratowe kadry pozwalają ukryć przed okiem widza to, czego nie chcemy pokazać: rzuconą niedbale na blat ścierkę, psie włosy na podłodze, bałagan na biurku. Jesteśmy tylko my – w udanej pozie, albo upieczone przez nas ciasto, oświetlona zachodzącym słońcem szarlotka, sama zdająca się pękać z dumy, jakby nikt nigdy jeszcze smaczniejszej nie upiekł. Oczywiście wszystkie te dążenia i stylizacje mówią wiele o społeczeństwach, stylach i pokoleniach, i w tym sensie także pokazują etnograficzną prawdę czasu (i jednocześnie prawdę ekranu).
Jednak prawdziwym królem czystej etnografii w działaniu jest serwis YouTube. Nie mam tu broń Boże na myśli filmików podróżniczych, na których przyjezdni z Michigan odwiedzają Kraków i jedzą zapiekankę na Placu Nowym, ani żadnego z kanałów, które istnieją po to, by osoba z zewnątrz pokazała widzom, jak jest w dalekim kraju czy atrakcyjnym mieście Zachodu. Wszystkie te „Solo through Donbas”, „I was scammed in Colombia” czy „The most dangerous Brazilian city” (na miniaturze youtuber trzyma się za głowę, a za jego plecami Bogu ducha winni lokalsi żyją własnym życiem) to niekoniecznie zupełne wydmuszki. Jest wiele wartościowych kanałów podróżniczych – z polskim polecam Planetę Abstrakcja (i zacznijcie od filmu o Norylsku).
Ale prawdziwa, czysta etnografia to kanały, które w czasie niemal rzeczywistym pokazują nam to, co robi, je i myśli przedstawiciel/ka danej kultury i społeczności. Jest to o tyle ciekawe, że, pokazując swoją codzienność, nawet w ukierunkowany tematycznie sposób („dziś opowiem, co jem w domu cioci, gdy spędzam tydzień w Neapolu”, „dziś pokażę ceny w lokalnym dyskoncie na białoruskim blokowisku”), absolutnie nie sposób uniknąć pokazania także innych rzeczy: funkcjonowania społeczności, miasta, domu czy przeciętnej w danej kulturze rodziny. Twórczynie tych filmów zazwyczaj nie są nikim wyjątkowym i pozostaną niepopularne, wrzucając w swojej niszy kolejne filmiki o lokalnych słodyczach – a jednak to właśnie od nich, nie od przysłowiowego „Amerykanina w Paryżu”, dowiadujemy się najwięcej o tym, jak dana kultura wygląda anno domini 2022 czy 2023. Więcej – widzimy to na własne oczy.
Życie na ekranie
Oglądamy nie tylko to, co jedzą Włosi przez cały dzień, ale słuchamy rozmów w tle, widzimy, że mają telewizor w kuchni i ceratę na stole. Widzimy kątem oka, jakie alkohole czy napoje są pite do posiłków i w jakich godzinach co się robi. Obserwujemy ręce ciotek i babć, które nie chcą pokazywać twarzy, obierające cukinię czy smażące naleśniki. W scenach jazdy autem do sklepu przyglądamy się miastom i miejscowościom, których nigdy byśmy nie zobaczyli i których nigdy nie zwiedzimy inaczej niż w ten sposób. Najciekawsze jest to, że wiele takich szczegółów jest pokazywanych przez twórczynie filmów niecelowo, a więc przypadkowo. Nie omawiają każdego mijanego budynku czy lokalnego rozwiązania (np. namiętnie oglądam surowe filmiki z Włoch, ale nie widziałam, by któraś autorka odniosła się do tego, że na jedzenie na mieście idzie się o 22 czy 23, pomimo że normalnie wstaje się rano – po prostu nagrywa film z takiego posiłku ze stemplem godzinowym gdzieś w dole ekranu). Brak filtra badacza i samej osoby badacza pozbawia te relacje pytań (chyba że autorka przeprowadzi Q&A, a więc pozwoli widzom nadsyłać pytania i odpowie na nie na wizji – ma to jednak sens tylko, gdy kanał nie jest całkowicie niszowy, a wiele z nich jest), paradoksalnie wychodzi im to jednak na plus. Po prostu patrzymy: co jest na pólkach w rosyjskim supermarkecie, jak wygląda wnętrze pociągu, jakie zwyczaje panują w restauracji i – najważniejsze – co i jak je się, robi i jak spędza czas w domach lokalnych mieszkańców. Nie ma chyba bliższej możliwości wglądu w czyjąś codzienność.
Zwyczajna ciekawość każe nam wyrażać zainteresowanie tym „co inni robią”, nawet jeśli nie jest to specjalnie egzotyczne. Oczywiście jednak odmienność i egzotyka zawsze będą w etnograficznej cenie, dlatego ogromnym powodzeniem cieszą się filmy z Japonii czy Korei Płd., nawet takie, na których autor nie pokazuje twarzy i w ogóle nic nie mówi w jakimkolwiek języku, tylko krąży wózkiem po sklepie demonstrując produkty czy gotuje w domu. Ogromne powodzenie mają także youtuberki z Rosji, które przycichły nieco po lutym 2022 r., jednak potem powróciły na fali zainteresowania swoim krajem – dowiemy się od nich, jak wygląda życie w nieznanych nam miastach na Syberii, jak kształtują się ceny „po sankcjach” i poobserwujemy odmienną od naszej codzienność (makijaże, stroje, alkohol, zwyczaje rodzinne i sąsiedzkie).
Wśród nich na pewno warto wyróżnić kanał Bahar Mailovej, absolutnie niepopularnej studentki pochodzącej z Azerbejdżanu (ale córki imigrantów, a więc Rosjanki), która po angielsku starannie prezentuje codzienne aspekty swojego życia i kultury
Popularniejsza jest autorka kanału Svetlana From Russia, modelka, która jednak część zawartości kanału poświęca czystej etnografii, np. półgodzinny vlog z jej miasta na Syberii, na którym możemy zobaczyć bloki, koleżanki, komunikację miejską, wujków i wódkę, albo odcinek o rosyjskiej tradycji pikników i daczowania.
Również Włochy mają swoją silną reprezentację. Rzadko się zdarza, że ktoś popularny nie traci naturalności – ale 25-letnia Rosie Maio z regionu Veneto, córka imigrantki z Mołdawii i Kalabryjczyka, świetnie radzi sobie z pokazywaniem włoskiej i mołdawskiej codzienności (nie zabytków, nie najmodniejszych miejsc). Tutaj możemy obejrzeć, jak spędza tydzień u swojej babci na mołdawskiej wsi, a tutaj popatrzeć, co dzieje się w domu jej babci w Kalabrii. Oglądając rodzinną podróż i codzienność, często bez komentarza autorki, jedynie z krótkimi podpisami, czujemy się niemal, jak byśmy zobaczyli amatorską kasetę video z czyjegoś wesela, taką, którą po nagraniu ogląda się tylko czasem w rodzinnym gronie. I o to chodzi.
Z kanałów pokazujących codzienność i włoski dom od wewnątrz polecam także bardzo mało popularną Maddie Marię (6 tys. subskrybentów). Maddie koncentruje się na pokazywaniu codziennego życia w kuchni swojej babci i dziadka. Prezentuje bardzo wciągające filmy o codziennych posiłkach, albo będące czymś dużo bardziej etnograficznie ciekawym niż kanały kulinarne czy turystyczne opisy. W filmach takich twórczyń widzimy wszystko – jak wygląda sklep, co kupują, jak to przygotowują, o której godzinie, jaka telenowela leci w tle. Na drugim planie często pojawiają się poboczne tematy lub nietłumaczone dialogi w językach natywnych. I często bywa to o wiele lepsze, bliższe życiu niż film z celowym komentarzem.
Zachęcam do oglądania kultur oczami ich przedstawicielek, bez etnofiltra i nakładki naukowego opisu – też mającego sens, ale przecież niekoniecznego. Zachęcam do skakania po kanałach; może znajdziecie kogoś innego, perłę nieobserwowaną przez psa z kulawą nogą? Było kiedyś takie hasło: „uczy, bawi, wychowuje”. Z całą pewnością robią to wszystko endogenne kanały przedstawicielek konkretnych kultur.
Magdalena Okraska
Korona dla królowej wesela. Czy są jeszcze tradycyjne śluby?
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.