Podczas tych właśnie ostatnich dni przed nadchodzącym wielkim postem, starano się napić i najeść do syta, wytańczyć, wybawić, wyśmiać i wykrzyczeć.
Do stałego repertuaru ostatnich trzech dni karnawału należały więc rytuały niszczenia i pozorowanego zabijania różnych postaci, symbolizujących zarówno czas zapustny, jak i zimę oraz zimową martwotę.
Na wsi, która najdłużej zachowywała dawne swe zwyczaje, po ulicach biegali mężczyźni poprzebierani za kobiety albo za czarne, rogate diabły, szczerzyła zęby Śmierć w białym prześcieradle, szły drogą i pląsały całe ślubne orszaki. Wszyscy śmiali się, śpiewali, podskakiwali, zaczepiali przechodniów, porywając ich do tańca, ściskając i całując, a przy okazji czerniąc im twarze i ubrania sadzą. Do domów przychodziły postacie zwierzęce, znane z wcześniejszych obchodów kolędniczych: koza, turoń, niedźwiedź i konik, a także bocian i żuraw. Wierzono powszechnie, że wraz z nimi przychodzi do domów dostatek i urodzaj.
Na Kujawach i w Wielkopolsce, dziewczyny, które nie wydały się podczas karnawału, brały udział w zabawie-obrzędzie zwanej podkoziołkiem. W ostatni wtorek przed Popielcem zbierały się w karczmie, opłacały muzykę i tańczyły ze sobą, podczas każdego tańca rzucając pieniądze na talerz, ustawiony na beczce z piwem, znajdującej się w pobliżu orkiestry. Na beczce tej, w ostatki, stała zawsze drewniana figurka wyobrażająca chłopca lub kozła (symbol męskości i płodności). Pod nią to właśnie, czyli pod koziołka, rzucały dziewczyny swe datki. Mówiono, że dają w ten sposób swój podkoziołek – czyli okup za uciechy wolnego stanu, ale także i okup składany w intencji swego przyszłego, możliwie szybkiego zamążpójścia.
Posłuchaj zapustowej wiejskiej muzyki w wykonaniu Stefana Nowaczka, Jana Kmity i Kapeli Niwińskich:
YouTube, RCKL
Karnawał, a zwłaszcza jego trzy ostatnie dni, był czasem przejścia, od wielkiej ogarniającej wszystkich i wszystko zabawy do innej rzeczywistości, zdominowanej przez trud i obowiązek oraz ciszę i umartwienia wielkiego postu. Do stałego repertuaru ostatnich trzech dni karnawału należały więc rytuały niszczenia i pozorowanego zabijania różnych postaci, symbolizujących zarówno czas zapustny, jak i zimę oraz zimową martwotę.
Na Kujawach w ostatni zapustny wtorek o północy zabijano grajka. Mężczyźni bawiący się w karczmie chwytali przygrywającego do tańca skrzypka i na taczkach wywozili go poza wiejskie opłotki. Tam pozorowano egzekucję uderzając go lekko woreczkiem napełnionym popiołem, a grajek wypuszczał ukrytego za pazuchą kota, wyobrażającego jego opuszczającą ciało duszę, obciążoną karnawałowymi grzechami. Potem na miejscu egzekucji rozpalano wielki ogień.
Wraz z wybiciem północy, kończyły się zapustne zabawy, milkła muzyka, chowano instrumenty, uprzątano stoły, wylewano resztki piwa i wódki. Na ziemi krakowskiej i na Kurpiach biesiadników wyganiał z karczmy przebieraniec zwany Zapustem. Gasząc światło, przewracając stołki i ławy, odwracając do góry dnem szklanki, kieliszki i miski z jedzeniem i pomagając sobie miotłą lub batem wypędzał opornych z karczmy, czasami posypując ich jeszcze popiołem.
***
Tekst pochodzi z książki "Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne" dr Barbary Ogrodowskiej, wyd. Muza, Warszawa 2010.
Opracowała: Hanna Szczęśniak
Więcej tekstów dotyczących ludowej obrzędowości dawniej i dziś w dziale świętujemy.