O tym, jak ważna dla ludzi musiała być godna śmierć świadczy np. opisywana przez Władysława Reymonta historia żebraczki Agaty. Każdy swój grosz zbierała na pochówek, na pierzynę i pościel przeznaczoną na godzinę konania i na jedyny swój odświętny strój. Strój, który za życia musiał być nigdy nienoszony, bo przeznaczony był do trumny.
Ubrany nieboscyk lezał w izbie dwa lub trzy dni. W lecie na piosku nakrytam lnianom prześcieradłom, a w zimie na zytniej słumie. Ludzie schodzili się we dnie i wiecorami, śpiewali załobne pieśni, modlili się, opowiadali o zmarłom i śmierci…
Powiadali, że jak człowiek ma umrzeć, to psy wyją – widzą idącą po niego śmierć. Mówiono też, że nieboszczyk słyszy i widzi, co się wokół niego dzieje.
Ja w to ostatnie nie wierzyłam. Ale zdazyło się coś, co zmieniło moją niewiarę. A było to 20 lat temu… Niespodziewanie umarł samotnie mieskający nas stryjo Michał. Zastałysmy go ze stryjecną siostrą na łózku niezywego. Jego ciało było jesce ciepłe, ale zanim pozbieraliśmy się z ubraniem do nieboscyka, juz ostygło. Nie powinniśmy my, kobity, ubierać zmarłego mauzcyzny ale nastąpiła taka koniecność...
Kobiety odziały nieboszczyka w kalesony, spodnie, miały nieco problemów z koszulą, ale w żaden sposób nie mogły założyć kurtki.
Pomyślałam, ze może rozerwiemy kurtke na plecach i może się udo wlozyć, a przecie tego nikt nie będzie widzioł. Zaro jednak przysła myśl: „Jak stryjo w takiej rozcientej kurtce po tamtom świcie będzie chodził? Nie zazno spokoju, a może i num go nie do?”
Głowiły się długo, co zrobić, gdy do izby weszła ich sąsiadka i powiedziała bez namysłu: „Prośta stryja po imionu, żeby rozluźnił miąśnie, przeciez umarły słysy! Powtórzta tylko prośbę trzy razy”!
O ludowych obyczajach związanych z szykowaniem zmarłych do pochówku a także o tym, że umarli słyszą, opowiadała literatka ludowa – Elżbieta Wójtowicz z Wólki Kątnej na Lubelszczyźnie.