Podczas Powstania Warszawskiego zginęło około 180 tyś. cywilów. Odpowiedzialne za tę zbrodnię osoby nie są anonimowe. Erich von dem Bacha-Zelewski, Heinz Reinefarth, Oskar Dirlewanger i Bronisław Kamiński, to pod ich dowództwem niemieccy żołnierze mordowali warszawiaków w 1944 roku.
Pierwsze walki o stolicę zaskoczyły okupantów ich skalą. W związku z tym komendant garnizonu warszawskiego gen. Rainer Stahel, apelował do dowództwa o przysłanie do Warszawy posiłków. Nowe oddziały ściągnięto do miasta 4 sierpnia.
Głównodowodzącym wojsk tłumiących powstanie został gen. SS Erich von dem Bach-Zelewski. Ten weteran I wojny światowej ma na swoim koncie szereg zbrodni jeszcze z tego okresu. Jako członek Freikorpsów brał udział w tłumieniu powstań śląskich. Przed 1944 rokiem odpowiadał m.in. za pacyfikację oraz deportacje tysięcy Polaków do Generalnego Gubernatorstwa. Dowodził też akcjami, których celem było zwalczanie partyzantki na zajętych terenach ZSRS, był również odpowiedzialny za zbrodnie na ludności żydowskiej.
Kiedy przybył do ogarniętej powstaniem Warszawy, rozpoczynała się właśnie masowa rzeź jej mieszkańców. Przeprowadzała je podległa mu grupa uderzeniowa pod dowództwem SS Gruppenfuehrera Heinza Reinefahrta. W jej skład weszło ponad osiem i pół tysiąca żołnierzy, którzy od pierwszych sierpnia mieli jeden cel. Zgodnie z rozkazem Himmlera zabić jak najwięcej Polaków i zrównać z ziemią Warszawę.
W wyniku tych działań, tylko w pierwszych dniach powstania, zginęło 40. tysięcy mieszkańców stolicy. "Nie oszczędzano nikogo - nawet sióstr zakonnych, pielęgniarek, leżących w szpitalach pacjentów, lekarzy, kalek i dzieci" - pisze Norman Davies w "Powstaniu '44".
6 sierpnia von dem Bach-Zalewski uchylił rozkaz o mordowaniu wszystkich Polaków bez wyjątku. - Od tamtego czasu zbrodni także było bez liku, nie było jednak dążenia do eksterminacji wszystkich mieszkańców. Masowe mordy na powstańcach i cywilach towarzyszyły atakom niemieckim do końca, ale większość wziętych do niewoli żołnierzy i mieszkańców Warszawy przeżyła - tłumaczy historyk prof. Włodzimierz Borodziej, autor m.in. niemieckojęzycznej monografii powstania ("Der Warschauer Aufstand 1944").
Profesor podkreśla, że von dem Bach-Zelewski, nie miał pełnej kontroli nad jednostkami pomocniczymi SS. Przede wszystkim nad dokonującą rzezi Ochoty Brygadą Kamińskiego oraz pacyfikującym Wolę, składającym się głównie z kryminalistów, oddziałem Dirlewangera.
Zbrodniarze Ericha von dem Bach-Zelewskiego
Bronisław Kamiński był kolaborantem III Rzeszy. Po ataku Niemiec na ZSRS dowodził oddziałem w rejonie Briańska, złożonym głównie z Rosjan, którzy dostali się do niemieckiej niewoli. Odpowiadał on za zwalczanie sowieckiej partyzantki; w 1942 r. odział przekształcił się w Brygadę RONA.
W czasie powstania warszawskiego Kamiński zyskał złą sławę kata tysięcy mieszkańców Ochoty. Von dem Bach-Zelewski zeznając po wojnie powiedział: "Żadnego narodu nie nienawidził tak, jak Polaków, których wspominał jedynie obelżywymi słowami". Zbrodniarz został rozstrzelany przez SS na rozkaz von dem Bacha-Zelewskiego 4 października 1944 roku. Oficjalnie za uchylanie się od wykonywania rozkazów oraz rabunek wartościowego mienia. Prawdopodobnie jednak niemiecki dowódca chciał pozbyć się niesubordynowanego podwładnego. Obawiał się, że ten po wojnie obciąży go zeznaniami.
Podobny stopień fanatyzmu, skłonności sadystycznych oraz demoralizacji do Kamińskiego reprezentował Oskar Dirlewanger. Był weteranem I wojny światowej oraz hiszpańskiej wojny domowej. W latach 30. XX w. został skazany za gwałt na 13-latce. Wcielony w 1940 roku do SS, dowodził oddziałem karnym, złożonym głównie z kłusowników i recydywistów. Odpowiadali oni m.in. za nadzór niemieckiego obozu pracy przymusowej dla Żydów w Starym Dzikowie. W 1942 r. na Białorusi jego żołnierze krwawo zwalczali powstającej tam sowieckiej partyzantki.
W 1944 r. Dirlewanger otrzymał przydział do grupy bojowej tłumiącej powstanie warszawskie. "Żadnemu Polakowi, uzbrojonemu czy nie, nie okazywano litości. Prowadząca atak brygada Dirlewangera i jej azerscy wspólnicy torowali sobie drogę przez Wolę z niespotykanym barbarzyństwem" - pisze Christopher Hale w książce "Kaci Hitlera".
Von dem Bach-Zelewski zapamiętał Dirlewangera jako gorliwie wypełniającego rozkazy podwładnego. Miał też o nim osobliwe zdanie: "Nałogowy pijak i łgarz, był w stosunku do o wiele prymitywniejszego Kamińskiego bardziej wyrafinowany". W swoich zeznaniach wspominał też, że ludzie Dirlewangera nie mieli nic do stracenia. W głównej mierze byli to kryminaliści, których męstwo zostanie wynagrodzone - amnestią.
Oddziały Kamińskiego i Dirlewangera bezpośrednio podlegały rozkazom gen. Heinza Reinefartha. Podczas pacyfikacji Woli, skarżył się on do przełożonych tymi słowami: "Co mam robić z cywilami? Mam mniej amunicji niż zatrzymanych".
Ten słynący z okrucieństwa dowódca, przed powstaniem m.in. uczestniczył w kampanii polskiej 1939 r. i francuskiej 1940 r. Miał za sobą błyskotliwą karierę w niemieckim aparacie policyjnym. Od 1944 r. sprawował funkcję dowódcy SS i Policji w Kraju Warty.
W czasie powstania, oprócz przeprowadzenia rzezi Woli, Reinefahrt dowodził oddziałami niemieckim w walkach o Stare Miasto, Powiśle i Czerniaków. Odpowiadał za masowe zbrodnie na cywilach, likwidację jeńców wojennych oraz chorych przebywających w szpitalach i ich personel medyczny.
- Po wojnie Reinefarth trafił do niewoli brytyjskiej, nie został jednak wydany Polakom, którzy błędnie pisali wnioski ekstradycyjne. Potem zaczęła się Zimna Wojna i szanse na jego ekstradycję zniknęły. Jako lokalny polityk prawicowy już w 1951 r. został burmistrzem Westerland na wyspie Sylt, potem - posłem do Landtagu. Zmarł jako szanowany współobywatel w 1979 r. - przybliża powojenny życiorys zbrodniarza prof. Borodziej.
Reinefahrt, podobnie jak von dem Bach-Zelewski i Dirlewanger, zostali po stłumieniu powstania uhonorowani przez Adolfa Hitlera. Wódz III Rzeszy nadał im wysokie odznaczenia wojskowe.
Odznaczeni zbrodniarze, mimo że bezpośrednio odpowiadali za gehennę mieszkańców Warszawy w czasie powstania, nie zostali po wojnie sprawiedliwie osądzeni.
- Zastanawiam się, czy jakikolwiek niemiecki oficer został skazany przez sąd w Niemczech za zbrodnie popełnione w czasie powstania i mam spory kłopot, aby choć jedną taką osobę znaleźć - podkreśla prof. Borodziej.
Zbrodniarz Erich von dem Bach-Zelewski, świadek koronny aliantów w czasie procesów norymberskich, został skazany w RFN tylko za przestępstwa przedwojenne.
PAP/pkur