Pod koniec życia Chamiec zmagał się z ciężką chorobą płuc - nieoperacyjnym nowotworem. tragizm tych zmagań wiązał się z faktem genetycznych uwarunkowań - zarówno jego ojciec jak i dwaj starsi bracia zmarli na to samo schorzenie. Ostatnia żona aktora, Laura Łącz, wspomina: "Kiedy Krzysztof się o tym dowiedział, nie chciał już żyć. W pewnym sensie go rozumiałam. Nie chciał żyć, będąc tak wyniszczonym, bez nadziei na poprawę". Aktorka czuwała przy łóżku ukochanego męża do ostatnich chwil życia. Krzysztof Chamiec odszedł 11 października 2001 roku, po dwóch miesiącach pobytu w szpitalu.
Marek Zaradnik na stronach Encyklopedii Teatru Polskiego tak fragmentami charakteryzuje jego biografię: "Krzysztofa Chamca znaliśmy z kilkudziesięciu pierwszo- i drugoplanowych ról filmowych i teatralnych". Tu należy dodać, że równie często słyszeliśmy jego ciepły głos w audycjach i Teatrze Polskiego Radia. Tembr głosu był znaczący i przekonujący... i każdy kojarzył go ze znaną z telewizyjnych programów twarzą.
Czytając dalej dowiadujemy się: "Urodził się 2 lutego 1930 we wsi Andruga na Wołyniu na Ukrainie. Jego ojciec był ziemianinem i hodowcą rolnym. Matka była pisarką. Po wojnie mieszkali w Bystrzycy Kłodzkiej, gdzie matka była nauczycielką języka polskiego i francuskiego. W tamtych latach był dwukrotnie aresztowany za przynależność jego rodziny do AK. Najpierw aresztowali go Rosjanie, potem UB. Mimo przeciwności losu ukończył studia ekonomiczne na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie".
Szczęśliwie dla polskich filmu i teatru nie poświęcił się ekonomii. Zaradnik podaje kolejne fakty: "Pasją jego życia były jednak teatr i film. 1 marca 1949 zadebiutował w lubelskim Teatrze Muzycznym. Grał tam do roku 1951 i na jeden sezon przeniósł się do Teatru Polskiego w Szczecinie. Dwa kolejne teatralne epizody Chamca wiązały się z Wielkopolską. W sezonie 1952/1953 występował w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie, a w latach 1954/ 1955 w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu".
Debiut i pierwsze lata pracy w teatrach zaczynał bez odpowiedniego, profesjonalnego przygotowania aktorskiego. "1 marca 1949 zadebiutował w lubelskim Teatrze Muzycznym. Grał tam do roku 1951 i na jeden sezon przeniósł się do Teatru Polskiego w Szczecinie. Dwa kolejne teatralne epizody Chamca wiązały się z Wielkopolską". Co istotne zadbał także o odpowiednie wykształcenie... a raczej ważny dokument honorowany w zawodzie aktora: "W międzyczasie w roku 1954 zdał egzamin eksternistyczny w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. W latach 1955/1957 znów wrócił do Szczecina, a od roku 1957 stał się aktorem krakowskim. W latach 1957/59 był w Starym Teatrze, a w latach 1959-62 w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Od 1962 przez kolejne pięć sezonów grał w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Wówczas w roku 1963 grając postać Vala Xaviera w »Orfeuszu w wężowej skórze« otrzymał nagrodę za najlepszą rolę męską na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych".
Chamiec swoją warszawską historię rozpoczął od Teatru Klasycznego, dopiero później pojawił się w Ateneum i równolegle w Teatrze Polskim, następnie w Na Woli i w końcu w Centrum Sztuki im. Stanisława Ignacego Witkiewicza. Często pojawiał się na ekranach telewizorów i w głośnikach radiowych - występował w Teatrze Telewizji, Teatrze sensacji "Kobra" i Teatrze Polskiego Radia.
Alina Budzińska w swojej książce "Rodzynki, migdały" (wydanej przez KAW, Katowice, 1986) przytacza słowa aktora ukazujące jego stosunek do teatru: "Teatr jest dla aktora nie wysychającym źródłem emocji. Nawet jeśli chwilowo mam go dosyć, po pewnym czasie powraca jeszcze silniejsza fascynacja. Liczyłem, że w końcu się od niej uwolnię, ale nic z tego! Udaje mi się to tylko do momentu, póki nie wejdę do teatru".
Encyklopedia Teatru Polskiego podaje kolejne fakty z życia aktora... te związane z niezapomnianymi rolami: "Współpracował z TVP. Grał w Teatrze Telewizji, m.in. ks. Robaka w »Panu Tadeuszu« w adaptacji Hanuszkiewicza (Studio-63 1970) oraz w telewizyjnych teatrach Sensacji i »Kobra« (często obsadzany w rolach inspektorów policji). Występował także w Teatrze Polskiego Radia, w którym stworzył wybitną kreację jako Rhett Butler w »Przeminęło z wiatrem« Margaret Mitchell. Na ekranie filmowym zadebiutował w 1961 rolą Hrabiego w »Komediantach« Kaniewskiej. Wystąpił w kilkudziesięciu pierwszo- i drugoplanowych rolach w polskich i zagranicznych (Czechosłowacja, NRD, ZSRR) filmach fabularnych, telewizyjnych oraz w serialach".
Powodem najczęściej przydzielanych ról aktorowi była uroda, pełna męskiego wdzięku i wyrazu. Powszechne było też przekonanie, że kobiety padały mu do stóp, a aktor nie stronił od przelotnych romansów. Fakty te są jednak mało istotne w karierze Krzysztofa Chamca. Encyklopedia zajmuje się profesjonalną charakterystyką jego postaci: "Jego emploi (męski, wyniosły, pewny siebie) predestynowało go do grania ról mundurowych, zwłaszcza oficerów (kapitan gwardii w »Marysia i Napoleon« Buczkowskiego, podporucznik »Kruk« w »Barwy walki«, porucznik Kaczmarek w trylogii »Kierunek Berlin“, »Ostatnie dni“, »Zwycięstwo“ Passendorfera, sturmbahnführer Lothar w »Stawka większa niż życie“ Morgensterna i Konica, pułkownik w »Urodziny młodego warszawiaka« Petelskich), ludzi wykształconych (m.in. Piotr w »Złoto Hasa, prokurator Deruga w »Niedziela sprawiedliwości« Passendorfera, dyrektor kombinatu w »Walkower« Skolimowskiego, doktor Stanny w »Weekend z dziewczyną« Nasfetera), dyplomatów, arystokratów, cudzoziemców (książę Schwanzenberg w »Wielka miłość Balzaka« Solarza, hrabia Anglik w »Lalka« Bera). Często odtwarzał postaci historyczne (m.in. rola tytułowa w »Kazimierz Wielki“ Petelskich, Ignacy Paderewski w »Polonia Restituta« Poręby, generał Orlicz-Dreszer w »Zamach stanu« Filipskiego, Feliks Dzierżyński w »Krachu operacji Terror« Bobrowskiego). Wielką popularność przyniosły mu role Jana w »Kamiennych tablicach« Petelskich oraz Dziada w telewizyjnym filmie »Gwiezdny pył« Kondratiuka. Swoich bohaterów obdarzał naturalną elegancją, ciepłem i urokiem osobistym".
Jędrzej Lipski i Piotr Mielech kreślą jeszcze jedną twarz aktora - tę pięknie dramatyczną, tę tak niesamowicie zachwycającą polską literaturą romantyczną... "5 lipca 1981 roku w katowickim Spodku odbyła się premiera »Tragedii Romantycznej«. Spektakl zorganizowany przez Zarząd Regionalny NSZZ »Solidarność« obejrzało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. (...) Tragedia romantyczna już w umysłach twórców, była monumentalnym widowiskiem, zbiorowym misterium narodowym, wypełnionym esencją polskiego romantyzmu. (...) Trudno dzisiaj opisać to, co wówczas ujrzałem, to czego byłem świadkiem, to w czym wziąłem udział. To było jak msza, zbiorowe misterium, pełne modlitw, uniesień i wzruszeń. Patos słów, przeplatany burzami oklasków. Przede mną przewijały się postacie znane z telewizyjnego ekranu: Jędrusik, Gryń, Chamiec, Olbrychski, Świderski, Bilewski... Wielcy aktorzy, odgrywający role z dzieł Słowackiego i Mickiewicza, w tym widowisku przestali być aktorami, a stali się bohaterami, których tragiczny los przeplatał się losem narodu. Konrad, Kordian, ksiądz Piotr... Pamiętam zdziwienie, gdy ujrzałem dojrzałego wiekiem Chamca wcielającego się w postać młodego Kordiana. Zamysł, początkowo nie do pojęcia, zmienił się w podziw dla tej właśnie interpretacji, wizji i samej aktorskiej gry. W owym Misterium zatracała się granica pomiędzy realnością widowni, a magią sceny. Ja zatracałem się, w słowach konradowskiej improwizacji, w pieśni o zemście, »Zemście na wroga, z Bogiem, a choćby mimo Boga«, wyśpiewywanej w takt muzyki Czesława Niemena... Przed oczami przetaczały się setki żołnierzy, w uszach brzmiały szepty spiskowców, a ponad wszystkim płynęły strofy »Do Przyjaciół Moskali«".
I takim właśnie Kordianem chcielibyśmy zapamiętać Krzysztofa Chamca.
PP