Arcybiskup lwowski obrządku łacińskiego Mieczysław Mokrzycki był pytany przez PAP o powody, z jakich nie doszło do powstania zapowiadanego wcześniej posłania dwóch kościołów katolickich na Ukrainie na temat zbrodni na Wołyniu.
- Dlatego, że treść listu, którą zaproponował nam Synod Kościoła Greckokatolickiego, nie oddawała rzeczywistości i prawdy o tych wydarzeniach. Projekt listu w żaden sposób nie odniósł się do wydarzeń, smutny jubileusz których przypada w tym roku, a symbolem którego stała się Krwawa Niedziela 11 lipca 1943 r. W liście zaznaczono jedynie, że wspominamy rocznicę wydarzeń na Wołyniu – powiedział arcybiskup Mieczysław Mokrzycki.
Arcybiskup zaznaczył, że powstałoby pytanie, o jakie wydarzenia chodzi. - Grekokatolicy uważają, że był to konflikt polityczny polsko-ukraiński. Sprowadzenie ludobójstwa na Wołyniu na ten poziom prowadzi prostą drogą do zafałszowania prawdy o tym wydarzeniu. Był to okres drugiej wojny światowej, sytuacja polityczna była bardzo skomplikowana, ale ludzie żyli na tych terenach razem: Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Rosjanie, Ormianie, Czesi oraz przedstawiciele innych narodów. A tu nagle pewnego dnia nastąpiła taka tragedia. Owszem, można mieć pretensje do polityki sanacji, II RP, można uznać, że nie była ona dobra, ale nic nie usprawiedliwia okrutnego ludobójstwa. W liście tym zaznaczono również pośrednio, że była to ”akcja przymusowego wysiedlenia ludności polskiej”. Według zgodnej oceny historyków obydwu krajów, na samym Wołyniu zginęło wówczas ponad 60 tys. cywilów. Takie przedstawienie wydarzeń na Wołyniu byłoby sfałszowaniem prawdy, jej ukryciem. W takiej sytuacji rodziny poszkodowanych mogłyby mieć pretensje do Konferencji Episkopatu Kościoła Rzymskokatolickiego na Ukrainie, że pozwoliła ona na fałszowanie historii – powiedział Mokrzycki.
"Może nie mają odwagi na stanowczy krok"
Arcybiskup ocenił też niedawny list pasterski biskupów greckokatolickich w tej sprawie. - List ten nie opiera się na faktach historycznych, lecz są to ogólne stwierdzenia, które nie wnoszą niczego nowego. W liście tym episkopat greckokatolicki mówi - przebaczamy i przepraszamy. Przebaczać może osoba pokrzywdzona - tak jak episkopat polski powiedział swego czasu – przebaczamy- do episkopatu niemieckiego. Jest to sformułowanie, które nadchodzi nie z tej strony. Przebaczać może episkopat polski, przebaczać mogą pomordowani czy ich potomkowie. Ponadto ten list jest powierzchowny i nie rozstrzyga żadnego problemu. Wręcz przeciwnie - relatywizuje zbrodnię. Ukraina nigdy nie zostanie z tego oczyszczona, jeżeli wcześnie nie nastąpi przebaczenie, które jest uwarunkowane przyznaniem się do winy i prośbą o to przebaczenie – powiedział abp Mokrzycki.
Skąd taka postawa Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego? Według abpa Mokrzyckiego episkopat Kościoła greckokatolickiego może jeszcze nie ma tej odwagi, aby zrobić decydujący krok w tej sprawie.
"Żadne zło nie jest usprawiedliwione"
Ostatecznie episkopat Kościoła rzymskokatolickiego zdecydował się na własne oświadczenie w sprawie zbrodni na Wołyniu. Zostanie ono odczytane wiernym pod koniec czerwca. - My chcemy pokazać, w czym tkwi tajemnica zła, do czego człowiek - jeśli nie będzie postępował według Przykazań Bożych - jest zdolny, i że żadna krzywda, żadne zło, nie jest usprawiedliwione jakimiś motywami politycznymi, gospodarczymi czy innymi czynnikami. Zło zawsze należy nazywać złem. Chcemy uwrażliwić naszych wiernych na wartości życia chrześcijańskiego, na godność każdego człowieka, prawo do wolności oraz życia – mówił duchowny pytany o treść listu.
Uroczystości w Łucku
W lipcu w Łucku odbędą się uroczystości upamiętniające 70. rocznicę zbrodni. Abp mówi, że wysłano zaproszenie do hierarchów Kościoła greckokatolickiego i Kościoła prawosławnego, a także do Konferencji Episkopatu Polski, wiernych z Polski i Ukrainy, władz państwowych obu krajów. Ma nadzieję, że uroczystości odbędą się na najwyższym szczeblu.
Spór między kościołami
Abp przyznał, że na Ukrainie między Kościołem rzymskokatolickim a greckokatolickim ”pewne kwestie są niewyjaśnione”. - Mamy dwa razy w roku wspólne spotkania obu konferencji episkopatów, odprawiamy wspólnie rekolekcje, razem omawiamy różne sprawy bieżące. Ale Kościół rzymskokatolicki ma żal do greckokatolickiego chociażby ze względu na zabrane świątynie, które były naszą własnością, a zostały przejęte bez rozmowy i bez uzgodnień przez Kościół greckokatolicki. Tutaj, w samym Lwowie, władze lokalne nie oddały wspólnocie rzymskokatolickiej żadnego kościoła; 23 kościoły zostały przekazane wspólnocie greckokatolickiej. Niektóre z tych świątyń byłyby nam bardzo potrzebne, jednak Kościół greckokatolicki uważa to za rzecz normalną i wcale nie myśli naprawić wyrządzonej krzywdy. Nasi wierni czują się skrzywdzeni i nie rozumieją takiej postawy bratniego Kościoła. Kościół greckokatolicki nie tylko przejął nasze kościoły, ale i nie pomaga nam, żebyśmy otrzymali od władz lokalnych - i to nie tylko we Lwowie, ale i w innych miastach - pozwolenia i działki na budowę nowych świątyń. Jest to wielki problem, który stoi przed naszym Kościołem - tłumaczył hierarcha.
PAP/agkm
Serwis specjalny: II wojna światowa >>>